Na południe Australii

IV ETAP. CAIRNS – SYDNEY

Poczęstunek urodzinowy zbiegł się z miesięcznym okresem podróżowania dookoła Australii jak i zakończeniem III etapu (Darwin – Cairns). Obiad był syty i wymagał uzupełnienia płynów w organizmie. Dobrze mi się kręciło kółkiem na kręconej drodze pomiędzy większymi pagórkami. Gdyby nie ta kręta droga mógłbym zasnąć.
Za Cairns na płaszczyznach z dobrym nawodnieniem ciągnęły się kilometrami plantacje bananów. Wiszące torby z kiśćmi bananów w środku oznajmiały, że okres zbiorów jest niedaleko. Poszedł bym pozbierać banay ale obawiałem się śmierciokąśliwych węży.
Po kilku godzinach jazdy „Zabawką” z Cairns zajechałem z ciekawości na plażę z „Królewską Rafą Koralową” w Kurrimine – „King Reef Beach”. Chciałem zobaczyć z lądu ten kawałek zapory wodnej łamiącej fale od strony Koralowego Morza. Pomimo odpływu wody rafy koralowej nie widziałem. Spotkani rybacy na brzegu zatoki na pamięć znali przejścia pomiędzy skałami koralowców na otwarte morze. Dzięki nim zobaczyłem za to na żywo wielkie okazy raków morskich o przepięknych kolorach.
Ciekawą wycieczkę odbyłem w Townsville do Akwarium z największą żywą rafą koralową na świecie. Pomiędzy koralowcami i roślinnością skalną plywały sobie przeróżne wielkie kolorowe ryby nie wyłączając naturalnej wielkości rekinów i płaszczek drętwych. Widowisko niesamowite, wszystko się rusza i koralowe skały też żyją. Zatrudnione pracownice w maskach z tlenem pływały i czyściły z glonów na okrągło wielkie pancerne szyby dzielące od zwiedzających. Na zapleczu muzeum działa lecznica zwierząt morskich. W tym czasie wielkie kilkudziesięcio kilogramowe żółwie morskie przechodziły kurację. Jeden z nich miał 70 lat i chory był na niewydolność płuc. Przewodnik wycieczek z przydziału muzeum objaśniał historię istnienia największej rafy koralowej świata ciągnącej się od północnego półwyspu na południe za Brisbane.
Mijając Bowen rzucił się w oczy wielki okaz pomnika manga – symbolu upraw na tym terenie. Nabrałem apetytu na ten owoc i kupiłem kilka kg w przydrożnym straganie farmerskim. Pachnące, miękkie, żółte i soczyste aż lało się po rękach. Te w sklepach inaczej pachną. „Zabawka” pachniała jakby wpadła w jezioro mangowe.
…Zatrzymałem się na noc w Mackay by z rana skorzystać z uprzejmości biura Informacji Turystycznej i uzupelnić pisanie. Tam zaopatrzyłem się w bardziej szczególne mapy stanu wschodzącego słońca – Queensland za stolicą Brisbane.
Jadąc z widokiem wody „Zabawka” jakby sama skręcila w stronę brzegu morza, wyczuła, że jest czas na morski relax i odpoczynek na białej plaży. Po kilku godzinach słonecznej kąpieli i kolano wydobrzało nieco.
W miejscowości Gympie, kilkadziesiąt kilometrów przed Brisbane zatrzymałem się na noc przy stacji benzynowej „Matilda” na placu komercjalnym. Turysta zmotoryzowany ma wszystko całą noc co mu potrzeba po drodze: bar, salę komputerową, prysznic, sklepiki różnej branży i opiekę straży ulicznej. …Nadrobiłem korespondencję.
Zatrzymałem sią na obrzeżu miasta przed domem starych przyjaciół sprzed 20 lat – Eli i Stasia Gawlik. Radość po obu stronach. Tu kilka dni wykorzystalem na odpoczynek, odwiedzenie innych znajomych sprzed laty, starych miejsc i na wycieczki turystyczne. Jedną z nich była do „Australia ZOO”, znanego miejsca z uśmiercenia wlaściciela tego obiektu i trenara zwierząt morskich przez płaszczkę drętwą – Steve Irwina.
Pojechałem do Sydney z myślą spotkania starego przyjaciela od 37 lat – Miecia Swata. …Nie puścił mnie tak szybko dalej, musiałem swoje odsiedzieć. Odwiedzenie kościółka, klubów polskich w Ashfield i Bankstow, różne przyjęcia i turystowanie po Sydney wyrwało mi następnych kilka dni z podróży. Nóg nie czułem po powrocie zwiedzania z Felixem Molskim stolicy australijskiej 4,5 milionowego miasta znanego z Opery, królewskiego ogrodu botanicznego i mostu Harbor.
Pełen wrażeń opuściłem Sydney na południe w stronę Melbourne przez Canberę. Ostatni – V Etap – azymut Adelaide via Tasmania. „Zabawka” – sportowe Mitsubichi wyrabiała się po małych ulicznych rondach jak zabawka.
– Jędrek
Trochę statystyki:
IV Etap: Cairns – Sydney: Upłynęło 45 dni podróży
Pokonany odcinek: 2 959 km
Wydane na benzynę: 124.- $ USD
Czas przejazdu: 6 dni
Średnia szybkość przygody: 493 km/dzień
Szybkość na trasie: 90 – 110 km/godz
Od startu z Adelaide przejechanych 16 550 km
Dopełnienie: olej silnikowy, płyn chłodniczy, płyn do wycieraczek

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Na południe Australii

Na wschód Australii

Po kilku dniach pobytu w Darwin w piątek, 6 lutego 2014, wyjechałem szeroką ulicą ze stolicy Północnego Terytorium Australii. Odnowione stare i nawiązane nowe znajomości pozostaną w tęsknocie. W tamtejszej Polonii każdy pomaga każdemu, nikt nie jest zapomniany. Pani prezes Małgorzata ze swoją adwokacką kancelarią serwuje swoim rodakom często bezinteresowne usługi. Steve Parker serwuje jacht motorowy na połowy Marlina, turkusowa woda, Yacht Club z oknem na świat, plaże białego piasku, klimat, wspaniałe wyżywienie i świadczenia zdrowotne – to wszystko czego potrzebuje emeryt.
Do pokonania: kilka tys kilometrów przez parki narodowe, wśród kraczących, gwizdających papug różnej wielkości i koloru, w stronę Cairns – miejsca wypadów wczasowych okrążonego od wschodu najdłuższą rafą koralową świata, stolicy Północnego Stanu Queensland.
Po drodze odbiłem w stronę stolicy Kakadu Narodowego Parku – Jabiru ale po wielkim tajfunie, który nawiedził północną Australię droga choć asfaltowa była zamknięta dla ruchu kołowego przez jej zalanie od kilku tygodni. Zawróciłem spowrotem na Stuard Highway.
W punkcie rozwidlenia dróg w Tennant Creek zmieniłem azymut by pomknąć na południe i podziwiać geograficzną stolicę środka Australii, miasta solarium krajowego – Alice Springs z jej monolitową skałą w pobliżu wynużającą się z pustyni, która przyciąga turystów z całego świata.
…Jadąc zauważyłem w dali rowerzystę z torbami po boku roweru. Im bliżej tym rozpoznałem po fladze powiewającej na małym maszciku, że to podróżnik z Polski. Zatrzymałem się będąc ciekawy silnej woli rowerzysty. Okazało się, że to mój ziomek z Warszawy – Paweł Białas jest od miesiąca w podróży po wschodniej Australii. Kilka minut w Zabawce dla ożeźwienia i odpoczynku przydało się w ten upalny dzień.
Do Parku Narodowego z Uluru, odległego około 450 km dobiłem w okolicy południa. Objeździłem unikatową skałę dookoła zatrzymując się na robienie zdjęć i podziwiając ten skalny fenomen natury. Ten znany w świecie monolit skalny Uluru (Ayers Rock) jest kilku kilometrowej długości i około 350 metrów wysokości. Zmienia swój kolor w zależności od pory dnia z ciemno czerwonego do szarego. Teren należy do Aburgenów lokalnego szczepu Anangu, który wydzierżawił na zawsze Australijskiej Conserwatyskiej Natury Agencji, która przystosowała ten teren do zwiedzania.
Dodatkowo pojechałem dla porównania innych występków skalnych z ziemi do Kata Tjuta odległych o 40 kilometrów gdzie skały monolitowe w ilości dziewięciu dużych i 30 malych odróżniały się kształem i wielkością. Kata Tjuta (skały Olgi) jest to kolekcja mniejszych nieco zaokrąglonych skał z których jedna Olga przewyższa Uluru o 200 metrów.
W drodze powrotnej zatrzymałem się na dłużej w Alice Springs by poznać specyfikę obyczajowości miasta i nadrobić korespondencję. Jadąc przeciąłem równoleżnik Kziorożca. W rannych godzinach przejeżdża się mnóstwo węży, jaszczurek i czasami stuknie się orła czy kruka leniwie ociężale opuszczające drogowe żerowisko.
Tak dojechałem na północ skręcić na wschód w stronę Cairns, miasta leżącego nad Morzem Coralowym i zamykającego III Etap mojej podróży. Od strony morza jest dostęp do jednej z największych raf koralowych świata ciągnącej się od Cape York Peninsula do połowy stanu Quennsland. Znajduje się tam największa marina świata wśród najpiękniejszych koralowych struktur. Miasto otoczone jest atrakcyjnymi plażami ściągających wszystkich na wypoczynek. Dla relaksu wybrałem się do Kulturalnego Centrum Aburgenowskiego by uczestniczyć w pokazie oryginalnych tańców.
W dniu opuszczenia Cains udałem się na miejską plażę. W pewnym momencie zostałem zaproszony do udziału w celebrowaniu urodzin młodej Chinki. Jej mama przygotowała posiłek dla kilkuset osób „free”. Otwarty stół dla każdego głodnego. Skorzystałem, najadając się na drogę; wybrałem żeberka, sałatę i owoce.
Zmieniła się pogoda, zmienił się teren, zmienił się czas przejazdu pomiędzy miastami. W zachodniej części Australi drogi ciągną się niedaleko brzegu wśród pasm gór z północy na południe. Cruise control stał się coraz mniej potrzebny.
Następny IV Etap – azymut Sydney.
– Jędrek
Trochę statystyki:
III Etap: Darwin – Cairns: Pokonany dystans: 5 087 km
Wydane na benzynę: 680.- $ USD
Czas przejazdu: 9 dni
Średnia szybkość przygody: 570 km/dzień
Szybkość na trasie: 120 – 130 km/godz
Od startu z Adelaide przejechanych 13 700 km

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Na wschód Australii

Koniec północy Australii

Prawie 20 lat temu przycumowaliśmy się w Darwin podczas rejsu dookoła świata s/y „Biały Orzeł” pod banderą kanadyjską sterowanym przez skipera śp.Teda Jakubowskiego. Ówczas od strony portu misteczko Darwin wyglądało na osadę niskich domów z nielicznymi piętrowymi hotelami. Niezapomniany był wieczór w kasynie „Sky”, kiedy grałem w „Black Jacka” usłyszałem polski język. To Janusz Szczygłowski z Wiesią wybrali się z domu na wieczorną rozrywkę. Zaskoczenie było po obu stronach. Pierwsze pytania: Co wy tu robicie, skąd jesteście? Kiedyś do Darwin Polak trafiał przez przypadek bardzo rzadko jak my.
Nie obeszło się bez kilkudniowego ugoszczenia nas. Na przyjęciach poznaliśmy jeszcze kilka dusz polskich. …Tak się zaczęła przyjaźń z rodakami na ziemi aburgeńskiej. …Ciekawy byłem obecnych zmian.

Dziś Darwin jest najbardziej nowoczesną stolicą Północnego Terytorium Australii. Jest miastem ponad 50 kulturowym żyjąc w harmonii z atrakcyjnymi miejscami dla turystów. Wielka metropolia z wysokimi budynkami nowoczesnej konstrukcji widoczna z daleka zaciekawiła mnie. Dzięki pozdrowieniom wiozącym z Perth dla Steni Fikus mieszkającej od dawna w Darwin odnalazłem dawne znajomości. Trafiłem w ten sposób do Wiesi Szczygłowskiej (obecnie Finch) i zatrzymałem się jak u strszej siostry.
Kiedyś, jeszcze za życia jej męża Janusza oficera wojennego II Wojny Światowej walczącego o niepodległość Polski, duszy polskiej na emigracji, dom ich był mini polską placówką w Darwin. Teraz dom Wiesi był moją bazą przez kilka dni w którym wieczorami po kolacji gadaliśmy sobie i wspominaliśmy odległe czasy.
Spotkałem się z prezeską Stowarzyszenia Polonii Darwińskiej – Małgosią Bowen, Stefanem Parkerem, synem Ildefonsa Gałczyńskiego, Stefanią Fikus z mężem Jankiem, Danusią Karp, Markiem Będkowskim, Marianem Szczygłowskim, nauczycielką Grażyną i innymi. Cieszy mnie podtrzymywanie polskości, celebrowanie świąt narodowych jak i religijnych z dala od polskich placówek konsularnych. Polacy mieszkający w Darwin latają często po Australii do odległych miast odwiedzając swoje rodziny i przyjaciół. To zmniejsza diasporę emigracyjną naszego narodu w dalekiej Australii.
Steve Parker gdy dowiedział o mojej wizycie przyjechał zaraz by zabrać mnie do swojej rezydencji i nad wodę. Ulewny deszczyk i fala nie pozwoliły łódką dopłynięcia do motorowego jachtu na sportowe połowy Marlina Błekitnego, pozostał widok jachtu z lądu. Na drugi dzień wycieczka udała się. Popłyneliśmy na otwarte wody.
Wracając z krótkiego rejsu odwiedziliśmy biuro adwokackie Małgosi Bowen. A, że była pora obiadowa spędziliśmy razem czas w pobliskiej restauracji dzieląc się przygodami morskimi. Małgosia tak jak i Stefan są członkami Yacht Clubu Darwińskiego od kilkudziesięciu lat i mają w kościach niejednen daleki rejs.
Miło wspominam kolację u Steni i Jausza Fikus z Markiem Będkowskim – pracownikiem areny cyrku australijskiego. W pięknej rezydencji nad wodą zauważyłem przycumowany do pomostu z tyłu domu biały kilkunasto metrowy jachcik oceaniczny, którym Janek kiedyś planował odbyć światowy rejs spod drzwi swojego domu i pod nie wrócić. Coś się pokrzyżowało i marzenia nie zostały spełnione, często do nich wracając przy każdej okazji poruszanego tematu..
Te kilka dni zleciały mi niespodziewanie szybko zostawiając w pamięci spędzony miło czas z nadzieją powrotu w przyszłości i dłuższego zamieszkania. – Jędrek

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Koniec północy Australii

Na północ Australii

Kilka dni w Perth zleciało szybko. Towarzyszyła temu piękna arizońska słoneczna pogoda (40 stC). Gościnny mi Klub Polski „Cracovia” i wspaniała kuchnia pomagała czuć się jak w rodzinnym domu. Wieczory przeciągały się grą w brydża w sali barowo-klubowej; zawsze brakowało kogoś do kompletu, przydałem się.
Zaprzyjaźniłem się z polonijnym podróżnikiem, który zwiedził Australię wzdłuż i wszeż – to emeryt – Tadziu Ochman. Wziąłem do serca jego uwagi. Uprzedzał mnie przed powodziami jakie panują na północy kraju. Zaproponował mi zabawić się w turystę i odbyć wycieczkę krajoznawczą po mieście. Ciekawy byłem ogólnego zwiedzenia Perth co nie udało mi się w dwóch poprzednich odwiedzinach Australii.
Wycieczkę uprzykrzał upał. W tym dniu termometr wskazywał 42 st C. w zachodniej stolicy Australii założonej w 1829 roku, miasta najbardziej słonecznego ze śródziemnomorskim klimatem, usytuowanego przyjemnie nad rzeką Swan River (Łabędzia Rzeka). Dziś populacja wynosi przeszło 2 miliony mieszkańców. W pierwszej kolejności pojechaliśmy do zmodernizowanego starego dworca kolejowego. Ciekawiła mnie jego adaptacja do wymogów życia współczesnego. Zostawiono niektóre ściany i miejsca stare wkomponowane w nowoczesne rozwiązania. Pogłębiono o dwa piętra wykorzystując na pasaże handlowe a nad torami peronów zainstalowano szklany dach. Metro znalazło tam przystanek na poziomie ulic. Zwiedziłem „Zachodnie Narodowe Muzeum” i „Muzeum of Art”. Spacer dla oka uprzyjemniały stare budynki i kościoły wplombowane w nowoczesne ściany oszkolych domów a samopoczuciowo zimne australijskie piwo „XXXX” w pasażu turystycznym.
Zostanie w pamięci panoramiczny widok Perth z jego wysokościowcami podziwianymi spod pomnika weteranów wojennych IWŚ, stojącego w Królewskim Parku nad rzeką jak i Grawitacyjne Centrum i Gingin Obserwatorium gdzie od 5 do 60 lat każdy znajdzie dla siebie coś interesującego.

Inną atrakcją pobytu w Perth była przejażdżka pod przewodnictwem znanej polonijnej matematyczki i duszy towarzyskiej – Małgorzaty Gutowskiej poza miasto do Nambung Narodowego Parku, gdzie podziwiałem na Pinnacles Pustyni sterczące czubki skał wyłaniających się z żółtego piasku od kilku centymetrów do pięciu metrów. Po panoramiczno widokowej jeździe do portu Cervantes mijaliśmy lotne białe pisaki jak mąka, które przemieszczają się z wiatrem wiejącym bez przerwy z miejsca na miejsce. W wietrzną pogodę ostrzega się kierowców przed złą widocznością na tym odcinku drogi.
…W ten sposób odczekałem kilka dni przed unormowaniem się pogody i otwarcia dróg dla samochodów osobowych.

Jechałem przyoceaniczną autostradą na północ śledząc z napięciem tablice ostrzegawcze. Przejeżdżając przez teren Aburgenów Pilbara zatrzymałem się na parę godzin w Porcie Hedland znanego z obsługiwania pływających stutysięczników cargo. Stanąlem na jednej z mniejszych ulic za Yacht Clubem by odpocząć w cieniu drzew. Nie udało się mrowie młodych Aburgenów nie dało szans odpoczynku. Chmarą podbiegały do samochodu i zaglądali do środka podskakując i drapiąc go przy okazji. Ludzie ci swym wyglądem twarzy straszyli aż ciarki przechodziły. Strach było wyjść z samochodu.

Aura sprzyjała mi, jakby dla mnie deszcze przestały padać, których obawiałem się szczególnie w okolicy Kimberley na północy kraju gdzie miałem jechać. Jadąc „Wielkim Północnym Higwayem” obserwowałem monitornig dotyczący powodzi i pożarów. Pierwsza noc w Północnym Terytorium Australii przypadła w Victoria River zatrzymując się w Parku Karawaniarzy.
W nieprzystającym deszczyku dojechałem Victoria Highway do Katherine, 300 km przed Darwinem. Tu nie deszcz mnie zatrzymał ale awaria „Zabawki”. Stało się z nienacka, kluczyk w stacyjkę i … prrrrr…, silnik nie kręci, nie miałem pojęcia co się stało, od początku wycieczki zapalał bez zarzutu. …Okazało się, że rozrusznik wysiadł i zmuszony byłem czekać przez weekend do poniedziałku na reperację.
…Stojąc i rozmyślając na uboczu stacji benzynowej „United” miło zrobiło się dla oka kiedy błysnęła powiewająca polska flaga z orzełkim na jakimś samochodzie. Zaskoczenie wilelkie, to Polacy wyrwali się z duszą wagabundy z turnieju tenisowego w Sydney „Australia Open” na zwiedzenie północnych terenów kraju. Byli to sportowcy z polską fantazją, Krakowianie Marek i Dagmara .
Poniedziałek, 2 luty 2014. Z ramienia Automobil Clubu Catherine podjechał lawetą mechanik, sprawdził awarię i potwierdził, że wymiana rozrusznika jest nieodzowna. Decyzja krótka, wymienić, samochód musi być sprawny jadąc solo. Po drodze nie można liczyć na pomoc kiedy odcinki pomiędzy stacjami paliwowymi są kilkust kilometrowej odległości a samochody w ciągu dnia można policzyć na palcach jednej ręki. „Zabawka” zalazła się w warsztacie naprawczym „Hobbit Auto Electrics”. Musiałem czekać do następnego dnia w pobliskim motelu by być w zasięgu „Zabawki”.

We wtorek przed południem znalazłem się na drodze do Darwin – miasta portowego końcowego na drodze północnej. Prawie 20 lat temu, kiedy zatrzymałem się w nim podczas rejsu dookoła świata s/y „Biały Orzeł” była to osada niskich domów. Życie rozrywkowe znane było w okolicy Yacht Clubu. Ciekawy byłem zmian.

Od pierwszego momentu, miasto ujęło mnie wprowadzającymi szerokimi ulicami do centrum. Wielka metropolia z wysokimi budynkami nowoczesnej konstrukcji widoczna z daleka ciekawiła mnie. Obecnie Darwin jest najbardziej nowoczesną stolicą Północnego Terytorium Australii. Jest miastem ponad 50 kulturowym żyjąc w harmonii pomiędzy sobą, miasto z atrakcyjnymi miejscami dla turystów.
Już pierwszego dnia spotkałem się ze znanymi mi Polakami sprzed 20 lat. Zmienili się nie do poznania. Zawsze byłem ciekawy zmian porównując siebie. Nie poznawaliśmy się w pierwszym momencie. Te 20 lat zrobiło nas innymi z wyglądu i ze sposobu życia. Pozostało w pamięci imię a z osobą trzeba było się od nowa zapoznawać.

Następny III Etap – azymut Cairns przez Alice Spring.
– Jędrek

Trochę statystyki:
Przed II Etapem: Zakup nowych opon na przód: 160.- USD
Zaopatrzenie w kuchenkę gazową i akcesoria (prezent Tadzia z Perth)

II Etap: Perth-Darwin: Pokonany dystans: 3 820 km
Koszt benzyny: 587.- $ USD
Czas przejazdu: 7 dni
Średnia szybkość przygody: 545 km/dzień
Szybkość na trasie: 130 – 140 km/godz
Kupno akumulatora: 115.- USD
Wymiana rozrusznika; 350.- USD
Od startu z Adelaide przejechanych 8 013 km

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Na północ Australii

Przygoda dookoła Australii rozpoczęta Na zachód Australii

I ETAP. ADELAIDE – PERTH

Piątek, 17 stycznia 2014 roku.
W upalne popołudnie (45 st.C) wyruszyłem w siną dal spod Centralnego Domu Polskiego w centrum Adelaide żegnany przez grupkę zaprzyjaźnionych osób. „Zabawka” zaopatrzona w kilka polskich naklejek wygląda jak samochód „rajdowy”. Na drzwiach widnieje imię kierowcy ze znakiem Polska, wielki numer „8-5” rzuca się w oczy. Ludzie zaciekawieni pytali co oznaczają te cyferki. Otóż nr 8 – mówi, że to ósma wyprawa dookoła świata a nr 5, że okrążam piąty kontynent i jeszcze mały na dole nr 4, że jadę czwartym samochodem. Z której strony by nie spojżeć na samochód widać akcenty polskości. To napawa mnie dumą i radością od przeszło 40 lat podrózowania po świecie.

Po czterech dniach od wylądowania opuściłem Adelaidę – stolicę Południowej Australii, stan kontrastów i niespodzianek, unikalnego zagospodarowania przestrzennego, osobliwego lokalnego stylu życia gdzie Aburgeni przeganiani są z parków koczując całymi rodzinami nielegalnie. Samochód jest teraz moim transportem, domem i biurem podczas podróży. Po kilku godzinach przybrzegowej jazdy doszedłem do wniosku, że dobry wybór zrobiłem. Do przejechania około 25 000 km.
Wyjechałem z miasta na północ w rejon plantacji winogron z którego wyrabia się znane w świecie wino. Tam też w okolicy Clare odwiedziłem historyczne miejsce polskości, pierwszych naszych osadników. Było już szarawo kiedy drewniany kościółek im Św. Marka i Polskie Muzeum było zamknięte. Jeszcze stanąłem w „Polish Hill River Valey” i utrwaliłem to na zdjęciu. Po opuszczeniu gorącego Adelaide przyszedł czas jechania w deszczyku z wyładowaniami atmosferycznymi.
Minąłem Port Lincoln na południu półwyspu Eyre Peninsula – stolicy przysmaków morskich Australii, słynnego z flotylly statków łowieckich tuńczyka i festiwalu „Tunarama”. Zatrzymałem się krótko na odpoczynek w rejonie plaży Venus Bay gdzie na weekend ludzie przyjeżdżają z pobliskich miasteczek by popływać na motorówkach, nartach wodnych czy pod wodą. Ciekawym zjawiskiem były fruwające chmary tysięcy chałaśliwych, kolorowych papug okupujących przyplażowe drzewa. Żyją one w dobrej komitywie z mewami chodząc po plaży i po trawnikach.
Przed zmrokiem zjeżdżałem z drogi na cichy nocleg by uniknąć nocnego mijania się z niezliczoną ilością długich „pociągów drogowych” pędzących 100 km/godz nie zwalniając na zakrętach. Jadąc odczuwałem widok braku osobowych samochodów na autostradzie tak jakby ludzie nie podróżowali.
Od czasu do czasu ukazywał się wśród wolnych przestrzeni drzewostanu brzeg oceanu. Aż chciało się zjechać i ożeźwić troszkę.

Przy przekraczaniu granicy stanowej z Zachodnią Australią stacja kwarantanowa zmusza wszystkich podróżnych do zatrzymania. Sprawdzanie pojazdów trwa czasami godziny. Tym razem miałem szczęście, pani oficer widząc napis Poland na samochodzie zapytała się tylko co wiozę przyznając się nieśmiało do dziadka Polaka. Udawała sprawdzanie „Zabawki” pozując do zdjęcia na pamiątkę.

Po pewnej części autostrady jechałem najdłuższym prostym odcinkiem w Australii bez zakrętów długości 145 km (90 mil). Ciągnie się ten odcinek wśród pustkowia. Ani żywej duszy ani małego domku. Mija się tylko leżące kangury, inne torbacze oraz papugi zabite przez pojazdy i fruwające nad nimi orły i kruki.
Wstąpiłem do przydrożnej tawerny; zgłodniały. Na tablicy, przed, widnieją ceny za porcję: pies -$1.-, kangur -$2.-, krocodyl -$5.- itp. Brry, aż nie chciało się wchodzić do środka, pomyślalem, że to z tych zwierząt rozjechyanych po drodze. Siedzący właściciel wyczuł, że jestem cudzoziemcem zaprosił do środka i wg cennika na ścianie zamówiłem kanapkę z kapustą, smakowała mi, …zamówiłem jeszcze jedną.

W miejscowości Esperance odbiłem na północ w kierunku Hyden by podziwiać piękno natury, kilkunastu metrową perfekcyjną falę – „Wave Rock”. Legenda głosi o zatrzymaniu się w przeszłości czasowej olbrzymiej fali oceanu i jej zamrożeniu w skałę kolorowych pasemek. Widok imponujący, czuje się na dnie tej fali jak podczas surfingu kiedy za moment miałaby zamknąć się i stwożyć okrągły tunel. Turystów masa przybywa ze wszystkich stron świata podziwiać ten fenomen natury.
W gorączce słonecznego klimatu wybrzeża i relaksowego stylu życia wjechałem od południa do Perth – miasta żyjącego w harmonii z naturą. Miasteczka plażowe Rockingham i Fremantle są traktowane jako miejsca noclegowo wypoczynkowe zachodniej stolicy kraju.

Następnego dnia po południu dobiłem do Polskiego Domu w Perth w celu odwiedzin. Wstąpiłem do Polskiego Klubu „Cracovia” i trafiłem na spotkanie seniorów. Pani prezes klubu Joanna Kacperek nie puściła mnie tego dnia. …Zostałem. Zwiedzanie miasta i okolic przełożyłem na dnie następne z polonijnym podróżnikiem Tadeuszem Ochmanem jak i Małgorzatą Gutowską. Nie chciało się wyjeżdżać, miła atmosfera i czekanie na poprawę pogody na północy zatrzymały mnie.

Jak zwykle przy opuszczaniu polskich miejsc zostawiałem „glejty” z Muzeum AK im. Generała Emila Fieldorfa w Krakowie w sprawie przekazania do tego muzeum kombatanckich trofeów wojennych czasami nie znajdących godnego miejsca i poniwierających się. To cząstka mojej dobrej woli w podróżach dla powiększenia zbiorów muzealnych tych unikatowych wojennych dokumentów.
Następny etap – azymuth Port Darwin.
– Jędrek

Trochę statystyki:
Zakup samochodu: Firma: Mitsubishi, marka – Magna Sport 2002, silnik 3.5 litra, na liczniku 235 000
km, cena 2400.- $ USD, ubzpieczenie 250.- USD, rejestracja 240.- USD, pomoc
drogowa 105.- USD, nalepki 120.- USD, dodatkowe akcesoria 110.- USD,
(razem: 3125.- USD)

I Etap: Adelaide – Perth: Pokonany dystans: 4150 km
Koszt benzyny: 600.- $ USD
Czas przejazdu: 7 dni
Średnia szybkość: 593 km/dzień
Szybkość na trasie: 110 – 120 km/godz.
Kapcie: 1

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Przygoda dookoła Australii rozpoczęta Na zachód Australii

Wywiad dziennikarki – z globtroterem – Andrzejem Sochackim

Jak wiemy, Andrzej Sochacki (Jędrek) inżynier mechanik, nauczyciel, z zamiłowania podróżnik, fotograf i dziennikarz – jest jedynym na świecie globtroterem mającym w swym worku wagabundy kompletnych siedem podróży dookoła świata różnymi środkami transportowymi (samochód, samolot, jacht, kolej i dwa razy motocykl) nie licząc pomniejszych jak: dookoła USA, Archipelagu Karaibskiego, Skandynawii, Polski czy po Alasce, Hawajach i Ameryce Środkowej. Jego podróże wypełniły mu przeszło 11 lat ciekawego życia. …I jeszcze mu mało. Szykuje się na poważnie do ósmej a raczej dookoła Australii. Człowiek ten nie ma strachu jeżdżąc w pojedynkę. Pomaga mu w tym ogromne doświadczenie, predyspozycja, pewność siebie i wytrwałość nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Pomocnym czynnikiem w pokonywaniu jego wyzwań jest wiara i duma, że jedzie z fantazją po polsku, choć ma obywatelstwo USA. Do tej pory Andrzej finansował wszystkie swoje wyprawy nie zwarzając na niepowodzenia. Mało jest takich jak on na świecie.
1. Dziennikarka – Joanna Marciniak (Dz.): Jaka tym razem będzie marka samochodu jako środek lokomocj w tej podróży okrążającej Australię?
Podróżnik – Andrzej Sochacki (A.S.): Nie wiem, jeszcze jest w załatwianiu. Chciałłbym pojechać samochodem marki australijskiej, najlepiej pasowałby typ kombi („station wagon”) by nie trzeba było montować łóżka. Byłby idealny na mój krótki wypad. Słóżyłby za jednym razem jako transport i jako dom.Na miejscu zdecyduję czy kupię, czy wypożyczę na tę krótką eskapadę.

2. Dz.: Czy to prawda, że planujesz odbyć obecną wyprawę w 80 dni. Czy to wystarczy na zrealizowanie tak długiej trasy? A.S.: Powinno wystarczyć. Długość trasy wyniesie około 25 tys km. Będę miał na to 80 dni roboczych, bez transportu dodatkowego. Myślę, że przeciętna dawka dzienna – około 300 km nie powinna sprawiać większej trudności.

3. Dz.: Jak zabierasz się do wyprawy, która tym razem będzie dłuższym rajdem? A.S.: Szykowanie siebie i ekwipunku jest w każdej wyprawie podobne z małymi różnicami. Nie trzeba będzie brać dużo odzieży. Więcej będę wiózł z sobą płynów do picia, żeby nie tracić czasu na ich uzupełnianie. Będę jechał z G.P.S.-em nawigacyjnym dla łatwiejszego poruszania się po nieznanych drogach. Laptop będzie mi służył do wysyłania krótkich od czasu do czasu sprawozdań
Będę musiał trzymać się rozkładu jazdy, żeby nie przekroczyć czasowego limitu, bo będzie trudno go nadrobić. Rygory nałożone sobie trzeba będzie w miarę przestrzegać. Nie będę jechał w obstawie i asekuracji technicznej dodatkowej ekipy. Nie zakładam, że coś nawali w po drodze. Wierzę, że będzie mi pomagał dobry Anioł Stróż, jak zwykle.

4. Dz.: W jakim czasie planujesz tę ciekawą i niespotykaną eskapadę? A.S.: Planuję podczas australijskiego lata. Myślę, że miesiące styczeń – marzec będą najbardziej sprzyjające tej podróży.
5. Dz.: Dlaczego wybraleś te miesiące? A.S.: W tym okresie ziemia jest nagrzana przez lato i choć noce mogą być chłodne, to w dzień będzie słonecznie.

6. Dz.: Jaki jest cel tej wyprwy? A.S.: Chciałbym jeszcze raz sprawdzić się w ekstremalnych warunkach, przeżyć coś niezwykłego, przełamać własne słabości – celebrując w ten sposób niemalże 40-lecie pobytu poza Polską i 35-lecie zrealizowanej pierwszej wyprawy garbusem -„Pryszczem” dookoła świata. Ceniąc wyprawy trampingowe, zaliczę tę podróż do wspaniałych przygód. Jestem w pełni wieku po sześćdziesiątce, chciałbym pokazać też młodszym, że można taką „długą” podróż odbyć w przyzwoitym czasie i bez specjalnych przeróbek w samochodzie. Natomiast starsi, żeby nie przejmowali się wiekiem i realizowali swoje marzenia podróżnicze, stale dowartościowując siebie w otaczającym ich społeczeństwie. Wpływa to dodatnio na samopoczucie. Podróże jest to rodzaj terapii, przedłużającej zdrowie i ciekawe życie.
Tym rajdem będę również celebrował 22-tą rocznicę założenia swojego „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona (1992) – polskiego klubu zrzeszającego ludzi z całego świata, klubu w polskich rękach, klubu zdrowego ducha i wolnego świata. Orginalna nazwa: ”The Foundation Of The Vagabond Center” – przystani dla każdego podróżnika, która zapewnia bezpieczny dach nad głową z wiktem i opierunkiem gratis.

7. Dz.: Wiem, że do tej pory sam finansowałeś swoje wyprawy, i tym razem też. A.S.: Tak było do tej pory i tak jest teraz. Pojadę z użyczonym GPS-em pozycyjnym AutoGuard of Poland. Jestem ciągle otwarty na kooperację partnerską ze wszystkimi zainteresowanymi tym nietypowym rajdem przez odległy kontynent.
Zaoszczędziłem na ten cel pracą by zapewnić życie rodzinie pozostałej w USA. Do tej pory wydałem: album – „Sześć podróży dookoła świata”, „Poradnik trampingu turysty zmotoryzowanego”, „Harleyem dookoła świata”, „Przez oceany dookoła globu” i udział w „Biuletynie Dydaktycznym” dla studentów.

8. Dz.: Kiedy i skąd rozpoczniesz swoją podróż? A.S.: Planuję rozpocząć z Adelaide około 15 stycznia.
9. Dz.: Jaką trasą okrążysz Australię? A.S.: Start, jak wspomniałem z Adelaide przez przez Kingoonya do Perth, przez Carnarvon do Darwin. Dalej przez Ziemię Arnhema do Cairns, dalej do Brisbane,Sydney na Tasmanię. Z Hobart przez Geelong Portland do Adelaidy zakończyć podróż. Dodatkowo jak warunki materialne pozwolą chciałbym pojechać przez środek kontynentu z Alicce Springs włącznie w kierunku Darwin.
10. Dz.: Czy na trasie planujesz spotkania z Polonią, jak w poprzednich podróżach? A.S.: Spotkania z Polonią tym razem są mniej zaplanowane a w, ale będą. Powiadomiłem niektórych przyjaciół, mieszkających w miejscowościach leżących na trasie i nie tylko, o moim przedsięwzięciu.
11. Dz.: Czego się obawiasz na trasie? A.S.: Przypadkowego uszkodzenia przedniego zawieszenia jak i opon. Na samochodzie będą opony nie odpowiednie do takiej imprezy. W razie potrzeby będę dokupywał po drodze
Dawniej wrogiem podróżnika było nie przestrzeganie higieny, choroby i zwierzęta. Dzisiaj obawiam się ludzi, gdyż maniaków niebezpiecznych rodzi się coraz więcej na świecie.
12. Dz.: Jakie „punkty” są najtrudniejsze w realizowaniu dalekich podróży? A.S.: Ze swojego doświadczenia wywnioskowałem, że są dwa takie trudne momenty. Jednym jest podróżowanie w pojedynkę i drugim – odwaga rzucić pracę na długi okres. Gdy na to cię stać to cała podróż do wykonania jest pestką. …To jest moja opinia, która zrodziła się po piątej podróży dookoła świata.
13. Dz.: Co powinno się życzyć wykonawcy w takiej podróży? A.S.: Myślę, że spotkania jak najwięcej przychylnych ludzi po drodze i dobrej pogody.
Dziennikarka: Dziękując za ciekawą rozmowę życzę Ci Andrzeju zrealizowania tego ambitnego rajdu w pojedynkę przy pięknej pogodzie i spotkania na trasie tylko życzliwych ludzi. Do zobaczenia!
A dla państwa wiadomości podaję internetową stronę: www.azpolonia.com pod hasłem „Centrum Wagabundy”.
– Joanna Marciniak
korespondent Centrum Wagabundy

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Wywiad dziennikarki – z globtroterem – Andrzejem Sochackim

POCZĄTEK PODRÓŻY DOOKOŁA AUSTRALII W PODRÓŻY DOOKOŁA ŚWIATA

Jędrek donosi już z podróży – styczeń, rok 2014

Rozpoczęta podróż, …nareszcie

Nareszcie zaczęło się coś dziać, czas ucieka mi z życia szybciej kiedy nawet myślę o podróży a nie mówiąc już o szykowaniu się. To ostatnia faza przed rozpoczęciem. Wspomnę, że ostatnia podróż dookoła Europy montowana była od początku do końca w Warszawie na praskim chodniku ulicznym łącznie z kupnem samochodu i wyposażeniem go w niezbędne akcesoria. Zajęło to kilka dni bym wyruszył w dal.
Przygotowanie do obecnej podróży dookoła Australii będzie podobne według założonego planu. Teoretycznie założyłem wypożyczenie samochodu lub jego kupno, jak będzie na miejscu nie wiem. Mam spotkać się na lotnisku z dziennikarzem, kto przyjdzie nie wiem. Ile dni potrwa przygotowanie samochodu do podróży nie wiem. Myślę, że po kilku dniach przygotowania wyruszę w drogę. Nie zapnę wszystkiego na ostatni guzik. Będzie to odbycie podróży dookoła Australii w ramach podróży dookoła świata kontynetnami po ich obwodzie. Jest to rodzaj podróży po oryginalnych miejskich drogach zachowanych w rozwijającym się technicznie świecie w którym królują autostrady odcinające od normalnego tętna życia.
Zgodnie z terminem rezerwacji (7 stycznia 2014) wyruszyłem z domu na lotnisko. Zmartwieniem jedynym było upchanie potrzebnego ekwipunku w walizce. Na lotnisku przymróżyli oko na nadwagę bagażu bez dodatkowej opłaty. Wyleciałem z niewyleczoną nogą do końca po operacji kolana. Dokończę rehabilitację po powrocie. Przypadki zdażają się wszędzie niespodziewanie i nie należy się przejmować zbytnio i tym razem. Czasami w podróży zdażyło mi się zaczepić nawet o szpital. To jest podobnie jak z samochodem, który zepsuje się po drodze i trzeba go reperować na miejscu awarii a nie ściągać do domu.
Podróż dookoła Australii będzie wpisana tym razem w podróż dookoła świata, którą odbędę samolotami. Będzie to podróż nietypowa. Odbędę ją jako emeryt i inwalida. Żeby starsi panowie nie panikowali z powodu wieku. Trzeba czuć się sprawnym fizycznie i nie myśleć o starości. Po siedemdziesiątce będzie trudniej człowiek będzie więcej zużyty pracą i będzie myślał o odpoczynku biernym a nie aktywnym. Starość to rzecz względna. Jeden myśli o nowym życiu, drugi o biznesie inny czeka na sąd ostateczny. Tę podróż postaram porównać do podróży samolotowej dookoła świata z roku 1998, kiedy byłem w kwiecie wieku wysportowanego 30 latka, „piękny i młody”.

Tak się złożyło, że do Australii lot miałem z Phoenix – Arizona przez los Angeles, Honolulu, Tokio, Kuala Lumpur do Adelaide – Australia by okrążyć wyspę w ramach ósmej podróży dookoła świata obrzeżami kontynentów. Po okrążeniu Australii nie wiem jaką drogą polecę dalej by zamknąć dodatkową pętlę wokół globu. W planie mam wstąpienie do Polski. Jakie przystanki będą pomiędzy okaże się na bieżąco
W drodze do Australii, przystanek – Tokio, Japonia.
…Wczoraj zwiedzałem Honolulu na Hawajach. Przerażał mnie widok bezdomnych ludzi mających za dom z noclegiem miejski park, bramy domów jak i poczekalnię na lotnisku. Od ostatniego razu mojej wizyty lotnisko jak i miasto rozbudowało się i zmieniło się nie do poznania. Przybyło ludzi, mostów, domów i hoteli.
Od 9 stycznia dnie wypełniły mój pobyt w Tokio. Zatrzymałem się gościnnie u naszej przybranej starszawej cioci Japonki Katsuko (Katee) Turskiej – żony sławnego śp. Romana Turskiego, podróżnika rekordzistę mającego na swym koncie ponad 150 zwiedzonych krajów i 14 książek napisanych.
W drodze do Tokio zgubiłem jeden dzień z kalendarza przekraczając strefę czasową. Wyleciałem 8-go stycznia z Hawaii przed południem i wylądowałem 9 stycznia przed południem na lotnisku „Narita” w Tokio.
W drodze do celu zatrzymałem się w Malezjii w Kuala Lumpur by porównać zmiany sprzed 15 laty.

Następne wieści już z Australii.
– Jędrek

Posted in Australia 2014 | Comments Off on POCZĄTEK PODRÓŻY DOOKOŁA AUSTRALII W PODRÓŻY DOOKOŁA ŚWIATA

Od KPA na Australię

Kongres Polonii Amerykańskiej
Chicago, Illinois, USA

Chicago, 27 wrzesień, 2013

DO WSZYSTKICH ZAINTERSOWANYCH

Od wielu lat śledzimy z wielkim podziwem światowe podróże Pana Andrzeja Sochackiego – naszego wspaniałego znanego w świecie polskiego patrioty – promującego imię swojego kraju.

Gorąco popieramy wyprawę Pana Andrzeja Sochackiego dookoła Australii („8-4”), którą planuje odbyć w 2014 roku australijskim samochodem. Jesteśmy przekonani, że i tym razem Pan Andrzej wywiąże się z powieżonego sobie zadania. Jazda po świecie czyni go ambasadorem po rozsianej Polonii na wszystkich kontynentach.

Z wielką satysfakcją Kongres Polonii Amerykańskiej obejmie patronat honorowy nad tym ambitnym przedsięwzięciem, będąc po części jego sponsorem. Życzymy wytrwałości i końcowego sukcesu w realizacji trudnego rajdu.

Będziemy śledzić z zainteresowaniem na bieżąco realizację założonego celu.

Jednocześnie będziemy wdzięczni wszystkim – w razie potrzeby – za każdą formę pomocy Panu Andrzejowi na jego pokonywanej po bezdrożach trasie.

Z poważaniem,

Frank Spula
Prezes K.P.A.

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Od KPA na Australię

Wyprawa Dookoła Australii – „8-5”

Wyprawa Dookoła Australii – „8-5”
Samochodem Mitsubishi – „MAGNA” 2002
w okresie: styczeń – marzec 2014
do przejechania około 30 tys km po obrzeżach kontynentu.

Główny start – środa, 17.01.2014 , godz. 12:00 , Centralny Dom Polski – ADELAIDE

TRASA: I ETAP START z Adelaidy (na zachód) przez Kingoonya, Kalgoorlie do Perth.
II ETAP Dalej z Perth (na północ) – przez Carnarvon, Broome, Wyndhan w stronę Darwin.
III ETAP Z Darwin (na północy) przez Ziemię Arnhema, Tennant Creek, Karumba do Cairns nad Morzem Koralowym.
IV ETAP Dalej z Cairns (na południe) przez Townsville, Rockhampton do Brisbane.
V ETAP Dalej po stronie wschodniej kontynentu z Brisbane (dalej na południe) przez Sydney, Melbourne na Tasmanię.
VI ETAP Z Hobart (na pólnocny zachód) przez Geelong, Portland do Adelaide
KONIEC GŁÓWNEJ PODRÓŻY!

VII ETAP Dodatek: Z Adelaide przez Kingoonya (przez środek kontynentu) zaliczając Alice Springs, Barrow Creek w kierunku Darwin do Tennant Creek.

* * *
Podróż Dookoła Australii „8-5”(4) jest jedną z ogniw cyklu samotnej podróży dookoła świata rozpoczętej w 2008 roku przez „Jędrka” – ANDRZEJA SOCHACKIEGO, mającego na koncie siedem wokółświatowych podróży różnymi środkami transportowymi, różną trasą w różnym kierunku, w różnym czasie i z różnego miejsca.
GPS AutoGuard S.A. Poland i „Centrum Wagabundy” będzie towarzyszył przez cały czas wyprawy, jak zwykle, odznaczając progresywnie w internecie punkty nakreślonej trasy.

P.S. Dla przypomnienia: Co znaczą cyferki na samochodzie „8-5”(4).
8 – ósma podróż dookoła świata
5 – okrążany kontynent
4 – smochodem Mitsubishi – Magna (poprzednie: Toyota – Land Cruiser, Oldsmobil –
Cattlas Suprime, Volvo – 460)

( Przygotowała firma GPS AutoGuard-POLAND )
Warszawa, dnia 13 listopada 2013 roku

Posted in Australia 2014 | Comments Off on Wyprawa Dookoła Australii – „8-5”

Poparcie dla Centrum Wagabundy

THE FOUNDATION OF THE VAGABOND CENTER

CENTRUM WAGABUNDY
——————————————————————————————————————————————————————
3715 E. Taylor Street, Phoenix, AZ 85008, USA * 602-244 1293 * e-mail: centrumwagabundy@yahoo.com

DO WSZYSTKICH PAŃSTWA

Z powagą i entuzjazmem popieramy wyprawę dookoła świata po obrzeżach wszystkich kontynentów – naszego polonijnego globtrotera – mgr inż. ANDRZEJA SOCHACKIEGO. Przewodnim celem jest między innymi odnowienie kontaktów w sprawie zbiorów polskich kombatantów II W.Ś. – osiadłych poza granicami Polski. (Andrzej marzył o tym od dawna.)

Jesteśmy przekonani o słuszności tego przedsięwzięcia i zaszczyceni, że nasz kolega a zarazem prezes „Centrum Wagabundy” w Phoenix podjął się tego zadania. 30 lat temu Andrzej był jedynym Polakiem podróżującym dookoła świata po rozsianej Polonii w okresie „żelaznej kurtyny” odwiedzając kombatantów i weteranów na całej kuli ziemskiej. Jest najwłaściwszą i niezastąpioną osobą do takiego zaszczytnego zadania będąc zarazem synem kombatanta.

Przyszedł czas, aby uhonorować pamięć tych ludzi, którzy są polską historią i których pamięć powinna odżyć w Polsce. Dotychczasowe zbiory w Polsce wzbogacane będą nieznanymi jeszcze dokumentami Wojennych Bohaterów, mieszkających daleko od Ojczyzny i przelewających za nią krew. Dokumenty te przyczynią się do rozszerzenia horyzontów myślowych polskiej młodzieży i pogłębienia nieznanej historii tamtych czasów.

Zawsze i wszędzie doceniamy i popieramy ten szczególny światowy rajd tym bardziej, że swoje podróże Andrzej odbywa z „polską flagą i orłem na piersiach” promując naszą Ojczyznę.

Wszystkim Państwu będziemy wdzięczni za każdą formę współpracy z Andrzejem Sochackim w tej historycznie cennej wspaniałej idei, by nieznane trofea mogły znaleźć się na polskiej ziemi.

Z poważaniem,

Inż. John Serafin
sekretarz C.W.

Phoenix, 13 październik 2008

Posted in Rózne | Comments Off on Poparcie dla Centrum Wagabundy