Moja Opinia

Z notatek superwagabundy – Andrzeja Sochackiego
(zamówiony list do mediów pt.: “Moja opinia o incydencie”)

NIE DO WIARY… , A JEDNAK… TRAGEDIA

Tego nikt się nie spodziewał na świecie, że w dzisiejszych czasach znajdują się kamikadze nie liczący się z ludźmi znajdującymi się za ich plecami. Przeliczyliśmy się tym razem z ludzkimi zasadami. Prawideł humanitarnych w pamiętny “czarny wtorek”, dnia 11 września 2001 roku nie było, kiedy chorzy mentalnie bandyci z Bliskiego Wschodu użyli do zniszczenia obiektów amerykańskich samoloty cywilne wypłenione do pełna pasażerami. Tak mogą postąpić tylko tchurze atakując znienacka i wykorzystując spokój wśród demokratycznie żyjącego społeczeństwa. Jedni winią czujność obrony lotnisk i kraju, drudzy fanatyzm Arabów inni też żydów, którzy walczą pod płaszczykiem amerykańskim z islamską rasą. Myślę, że jest w tym dużo prawdy.

Moim zdaniem to nie był atak wojenny jak usłyszeliśmy w komentarzach mass mediów. To było mszczenie się złych stosunków, ciągnących się od dawna, pomiędzy Ameryką i żydami a pewnymi ugrupowaniami islamskimi gdzie fanatyzm religijny góruje nad rozsądkiem. Atakiem wojennym nazywa się potocznie atak spoza granic kraju, z zewnatrz, a nie co robi się w środku państwa wykorzystując własne lotniska i na dodatek własny sprzęt.
Fanatyzm jest to straszna rzecz. Spotkałem się z nim podczas pierwszej podróży dookoła świata samochodem (1977-79). Jadąc po ulicach Teheranu w tym czasie kiedy wypędzony Szach Iranu ukrywał się w Stanach a Ajatollach Homeni wziął władze w swoje fanatyczne ręce, byłem obrzucany nie raz kamieniami po drodze z powodu tabliczek rejestracyjnych Nowego Jorku na samochodzie. W tym czasie na fanatyków słowo Stany Zjednoczone działało jak czerwona płachta na byka. To nie na tym był koniec. Strach mnie ogarnął raz, kiedy stojąc w biały dzień na światłach wyszło kilku huliganów na środek ulicy i zaczeli bujać moim samochodem próbując go przewrócić na bok. Tylko zmiana sygnalizacji świetlnej uratowała mnie od prawdopodobnego zakończenia wyprawy wokoło ziemskiej. Nacisnąłem na gaz i wymknąłem się z rąk oprawców. W dalszej części przejazdu przez Iran pilnowałem się bardzo by nie być przypadkową ofiarą konfliktu pomiędzy państwami, nie mając z tym nic wspólnego.

* * *

Tu, w Stanach ludzie, przeważnie nie mający swojego zdania, powtarzają slogany za mass mediami. Z upływem czasu coraz mniej głosów słychać: “chcemy wojny” czy “pozbyć się Arabów”. Mass media prześcigają się w szukaniu sensacji, to ich przecież zadanie często zapominając o praniu uprzednim muzgów swoim obywatelom. Takie ślepe naśladowanie może doprowadzić do katastrofy światowej. Niech się cieszą mieszkańcy tego kraju z rozsądnej postawy swojego prezydenta Georga W. Busha, który nie wydaje decyzji szybko i zbyt pochopnie. Inaczej, to dziś musielibyśmy myśleć już o schronach. Nie chcemy wojny, wytępić tylko trzeba wszelkich terrorystów i zachamować im dostarczenie jakiej kolwiek pomocy.

Uważam, że wszyscy ludzie, i z tymi odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo lotnisk i kraju, nie przypuszczali w tak zorganizowany atak porwania samolotów i wykorzystania ich jako zywej bomby z ładunkiem ludzkim na pokładzie. Nikt nie mówi w mass mediach o braku czujności i ochronie na lotniskach. “Bractwo” odpowiedzialne za bezpieczeństwo pasażerow “spało” w tym czasie wierząc w siłę demokratycznego systemu i piękne czasy pokoju. Trudno uwierzyć w przypuszczenia, że porywacze przeszli przez bramki na lotnisku z plastykowymi nożami lub narzędziami im podobnymi, jak to podają mass media. Dla nich, być może, inna broń czekała od dłuższego czasu na terytorium lotniska, daleko poza bramkami a przed wejściem do samolotów. Wszyscy podróżujemy i widzimy jak pełno osób z obsługi lotniska chodzi tymi samymi drogami co podróżni. Z bronią na poczekalnie nie musieli wejść przez “bezpieczne bramki” turystujący pasażerowie-terroryści. A przede wszystkim trzeba szukać winnego u siebie w domu a później na zewnatrz. Mamy szczęście, że nie udało się przemycić bandytom do samolotów w torbie podręcznej broni chemicznej lub mikrobiologicznej, nie mówiąc już o broni nuklearnej. Wtedy byłboby dopiero nieszczęście.
Zło należało zlikwidować w źródle, którym są lotniska z ich ochroną, za wczasu a nie po czasie. Ale tego nie chcą zauważyć mass media, tylko swoimi sensacjami, być może bezwiednie, podjudzają naród, który jest przez nie sterowany i łatwo im wierzy. Amerykańskie społeczeństwo, tak naprawdę, nie wie co to jest prawdziwa wojna, żyjąc sobie przez setki lat jak u Pana Boga za piecem z daleka od walk na świecie.

Mieszkam od wielu lat w Arizonie i miałbym przyjemność widzieć złapanego winnego, tych katastrof, przykutego do skały i suszącego się powoli na słońcu arizońskim. Byłbym po części usatysfakcjonowany gdyby do tego doszło.

Uważam, że na miejscu zburzonych TWC budynków powinny powstać budynki wyższe od poprzednich, by pokazać światu niesłabnącą potęgę kraju, że ten incydent nie zrujnował i osłabił ekonomi, że obiekty staneły by się symbolem pokonania zła przez dobro. A nie jak media donoszą odbudować budynki podobne do poprzednich, tylko wiele niższe.

Trzymajmy kciuki aby ten incydent barbarzyńców-fanatyków nie przerodził się w globaną wojnę światową. Na fanatyzm jeszcze nie wynaleziono odpowiedniego lekarstwa.

Jak obecnie można czuć się bezpiecznym w podróży?, kto mi odpowie na te pytanie.

– wagabunda Andrzej Sochacki

Phoenix, 13 września 2001 r

Posted in Rózne | Comments Off on Moja Opinia

Katee Turski

By: Katsuko Hiruma Turski


MY LIFE AS ADVENTURER – JOURNALIST

In 1969 I had an idea of making an adventure trip, for instance crossing the Sahara Desert by car, etc., etc. The idea remained as a dream, until I met Roman Turski in Tokyo in 1970, to whom I married later. He was a born adventurer (so he used to claim) from Poland, and had travelled from Europe to Japan. The two persons of the same taste’s decided to lead an adventures life together.
First in 1971 we set off from Tokyo for Mexico to travel through all the Latin American countries by motorcycle. I was the first Japanese women who was going to make a trip by motorcycle covering all the countries in Central and South America. The TV station as well as newspapers and magazines in Tokyo, were very interested in our plan. Everything that we filmed was broadcasted, in which we introduced several native tribes and their culture that had been yet unknown in Japan. The trip was fantastic because I found so many kinds of different and interesting lives in this world. In this trip my life was drastically changed from city life to outdoor, even wild. Life changed – from my clean bed to a sleeping bag often invaded by bugs and whatever you name it. Fortunately my curiosity served as the energy to go on traveling in spite of many kinds of troubles, sometimes nearly losing our lives. This trip lasted for 5 years as we were travelling zigzag searching for interesting customs and traditions in each country. When we reached Ushaia (the southernmost town in the world) in Tierra del Fuego in Argentina, I realized it was a very long road, but was not yet the end of the route though the road geographically ended there.
The total distance of our trip came to nearly 100,000 km, equal to 2.5 times around the globe along the equator.
My second trip was around Eurasia Continent by train in 1977 for almost one year.
My first Africa trip with husband – Roman was carried out from 1978-80, really crossing the continent by different means of transportation included on foot. We went down from Algeria to Cape Town and returned to Egypt through East Africa. This trip of 2 years made me realize how little knowlege I had had about Africa.
Our next trip was around the U.S.A. and Canada and then flew to Europe via Iceland, crossing the strait of Gibraltar by ferryboat to Marocco to continue through Africa from north to south, and then back to Tokyo, it was literally “around the world” trip.
From 1988 to 1995 I realized many trips including: -around Australia with Tasmania, -Europe with Poland, -Asian countries, -Latin American countries (to see the changes after 23 years, since my first visit there), -Cuba, Haiti and Rep. Dominicana, -Bali, Indonesia. Etiopia, Eritrea, Jordan, Syria and Libanon – this became our last trip together.
At the end of February 1999, Roman’s life came to an end, leaving in my heart many adventures and memories.
After 2000, I collected journeys by myself and I went to Australia for three weeks, visited Finland, Germany and Poland.
Together with Roman, I have written numerous articles in newspapers and magazines in japanese and in English as well as 10 books about the world we visited.
In this wide world there are still many countries where I’ve never been, the countries I have visited so far number no more than 110.

-member of the Vagabond Center, Katee

Tokyo, Japan, July 2001

Posted in Ciekawi podróżnicy | Comments Off on Katee Turski

Przystań 003

Nr 003, Czerwiec 2001 r.

Co slychac w “Przystani” ?
Andrzej Sochacki donosi z Kanady:

Po niespodziewanym otrzymaniu zaproszenia do Kanady na EXPO-2001, ktorego tresc przedstawiam ponizej, polecialem do Toronto. Wyprawie towarzyszyla zarazem wielka ciekawosc, jak I chec oderwania sie od tej szarej I monotonnej codziennosci, ktora przesladuje mnie od powrotu z ostatniej podrozy dookola swiata. Tu u nas, posrod arizonskiej polonii jest za malo zgrania I aktywnosci by zorganizowac cos extra. Wszyscy sa zapracowani I zbyt zmeczeni, aby zrezygnowac z czasu przeznaczonego na odpoczynek. Pomyslalem wiec sobie, ze polece – poki mam jeszcze sile I checi – I przywioze troche swiezych wiadomosci, ktorymi po powrocie podziele sie z innymi.
Po trzech dniach wypelnionych atrakcjami na EXPO w Hamilton, zbliza sie powrot do domu, do Arizony. Kilka dni pobytu zlecialy niczym jedna chwila. Nie bylo minuty wytchnienia – jedna impreza gonila druga. Bede tez tesknil za poznanymi tam przyjaciolmi.
W piatek w uroczystej atmosferze odbyl sie w pieknej sali balowej “Place Polonaise” (Miejsce Polskie) w Grinsby bankiet biznesmenow polskich, amerykanskich I kanadyjskich. Zaproszono na niego pieciuset gosci, wsrod ktorych znalazl sie rowniez byly prezydent Polski – Lech Walesa. Po odspiewaniu hymnow panstwowych, glos zabrali: przedstawiciel rzadu kanadyjskiego, polski konsul z Kanady, biznesmeni, proboszcz tamtejszej parafii oraz honorowy gosc imprezy – Lech Walesa. Byly prezydent w swoim programie wygospodarowal az pol godziny na odpowiedzi na pytania gosci. W trakcie trwania kolacji polonijna grupa taneczna, ubrana w przepiekne stroje regionalne, zaprezentowala zgromadzonym kilka narodowych tancow.
W sobote przecieciem symbolicznej bialo-czerwonej wstegi przez Lecha Walese, odbylo sie oficjalne otwarcie glownej wystawy marketingowej EXPO. Caly dzien wypelnialy niezwykle atrakcje – byly przejazdzki wodne, motorowe oraz przeloty helikopterem nad Niagara. W tym tez dniu mialem spotkanie z mlodzieza oraz pokaz slajdow na temat: “Solowa wyprawa dookola swiata harleyem”, ktore dzieki ozywionej atmosferze przeciagnelo sie o ponad godzine. Dzien zakonczyl sie sterowanym komputerowo pokazem sztucznych ogni, ktore spadajac przepieknymi kaskadami oswietlaly kolorowymi iskrami cala polane.
W niedziele o godz. 11:00 na terenie polskiego osrodka odbyla sie polowa msza sw., w ktorej uczestniczylo kilkaset przybylych osob. Po mszy Lech Walesa zegnajac sie ze swoimi rodakami podsumowal swoje kilkudniowe obserwacje zycia polonii podczas tej wizyty w swiecie biznesu polsko-kanadyjskiego. Zwrocil uwage na ogolnie polepszajaca sie stope ekonomiczna grupy polonijnej od czasu jego wizyty tam kilka lat temu. Wyrazil tez nadzieje na jeszcze wieksza spojnosc duchowa wsrod rodakow w dazeniu do umocnienia polskiej grupy etnicznej w Kanadzie. Dodal, ze: “W spojnosci jest sila, udowodnila to Solidarnosc obalajac komunizm”. “Z Bogiem razem mozna wiecej zrobic”. To mile koncowe wystapienie pozegnano oklaskami.
Wieczorem do poznych godzin nocnych trzy polonijne orkiestry w roznych miejscach osrodka umilaly obecnym czas.
Gosci na ten weekend polonijny w sumie przybylo kilka tysiecy.
Wielkie gratulacje naleza sie wszystkim organizatorom a w szegolnosci dyrektorowi calego EXPO – p. Jolancie Bugajski.
Szkoda, ze nikt od nas nie wybral sie na te impreze – tak jak by tu nie bylo biznesmenow. A pytano sie o nich. W ten sposob reprezentowalem polonie arizonska na spotkaniu, w ktorym ja bylem swojego rodzaju milionerem lecz kilometrow nakreconych podczas swoich zyciowych podrozy po ziemskim globie.
Wiecej o EXPO mozna sie dowiedziec w internecie pod adresem: www.miedzynami.com.

Wracam z nadzieja, iz niedlugo bede mogl w domu odczuc, jak w poczuciu szacunku I wzajemnej sympatii jednoczy sie cala arizonska polonia, rozbita na zamkniete grupki. Byloby wspaniale, gdybysmy mieli swoj kawalek ziemi, gdzie wspolnie, moglibysmy spedzac czas w trakcie weekendu I innego wolnego czasu. Mysle, ze nie jestesmy gorsi od innych. Moze wiec sprobujmy cos zrobic razem?
To jest wspaniale uczucie, kiedy przyjezdza sie odpoczac w miejsce, gdzie wsrod swoich mozna odczuc polska kulture I atmosfere.
Tego sobie I Panstwu zycze.
– wagabunda, Andrzej Sochacki

* * *

Fri, 18 May 2001
Invitation
Dear Mr. Andrzej Sochacki
The Polish community is one of the largest and fastest growing first-generation Canadians in the Golden Horseshoe Area. We are pleased to announce a three-days EXPO-2001 and are very excited to have the former President of Poland, Mr. Lech Walesa, as one of our honoured guests.
The exposition will include an exclusive commemorative banquet dinner and an outdoor weekend festival at Place Polonaise in Grinsby that celebrates the success of local Polish and Canadian enterpreneurs.
It is our pleasure to cordially extend an invitation to you, as out very special guest, to join us during EXPO-2001. Please join us on June 15th-17th, 2001.
Your personal attendance would make this special even more memorable and we look forward to sharing our momentous event with you.
Sincerely,
Jolanta Bugajski – Publisher, “Miedzy Nami” Magazine and Director, Exposition Marketing Committee

* W Przystani gosci obecnie studentka III roku Filozofii – Uniwersytetu Warszawskiego.
* 17 lipca nasz prezes leci do Polski z prelekcja na wernisaz swojej wystawy fotograficznej, ktory odbedzie sie 24 lipca br. (wtorek) o godz. 17:00 w Muzeum Sportu I Turystyki w Warszawie przy ul. Wawelskiej 5. Tytul wystawy pt.: “HARLEYEM DOOKOLA SWIATA”.
* Powrot z Polski Andrzeja do Phoenix, 29 lipca (niedziela), z cala rodzinka na stale. Do milego zobaczenia na lotnisku!
* Wystawa fotograficzna z podrozy po swiecie, w galerii Przystani, otwarta do 15 lipca br.
* Dostepna do czytania codziennie I w weekendy prasa z Polski w klubowej czytelni.
* Klub dysponuje Limuzyna na rozne okazje (Lincoln, kolor bialy).

– czlonek Przystani, Aleksandra K.

Kacik Wagabundy

Przyjemna wiadomosc: W sierpniu spotkamy sie w “Przystani” � Centrum Wagabundy pierwszy raz z polska podrozniczka – wagabunda, ktora odbyla kilkumiesieczna wedrowke po Azji I himalajskim szlakiem dotarla do siedziby Dalaj Lamy. Ponizej zapoznajmy sie z sylwetka przyszlej prelegentki, ktora wykorzystujac mapy I zdjecia opowie nam, jak naprawde wyglada podroz w nieznane, gdy pomija sie biura podrozy. Przygody z dreszczykiem na pewno beda interesujace dla mlodziezy, w ktorej siedzi ukryty wagabunda.

Jedrek

Kacik poezji

Wiersz przyslany przez czlonka filii “Centrum Wagabundy” w Polsce – Michala Arabudzkiego z Warszawy pt.:

Wedrowiec

Przyjacielowi � Andrzejowi Sochackiemu

Powtorze za Jezusem
“czlowiek rodzi sie, cierpi za grzechy I czeka dnia sadu ostatecznego”
lecz nie wierze w darowanie win
wierze w podroze, ktore przytrafiaja sie ludziom.
Czlowiek rodzi sie, cierpi za grzechy I czeka dnia sadu
A bywa w tym wszystkim zatarte wspomnienie slonca
Przebijajacego sie przez baldachimy japonskich brzoz,
Bywa w tym rozmowa z dziecmi,
Zapach pustynnej ziemi w miejscu gdzie stanales
Milczenie czlowieka siedzacego naprzeciwko w pedzacym andyjskim pociagu,
Jest zmeczenie po pracy
Pot pierwszej I ostatniej kobiety
Jest lek I marzenie
I rozciagnieta plaszczyzna oceanu
I blysk wiezowca w spojrzeniu hinduskiego zebraka.

Powtorze za Budda
“czlowiek rodzi sie I umiera”
lecz nie wierze w reinkarnacje
wierze tak jak Ty w podroze, ktore przytrafiaja sie ludziom.

– Michal Arabudzki

Kalendarzyk

* 21/22 lipca bawimy sie wszyscy razem na �Pikniku-2001� Zwiazku Podhalan w Payson na Polskiej Polanie
* 18 sierpnia, o godz. 17:00 w Przystani � przywitalne spotkanie przybylej rodzinki naszego prezesa (zony Ewy, corki Joasi – 8 I synka Cezarka – 4), z Polski na stale, o godz. 19:00 – prelekcja polonijnej podrozniczki Joanny Baranowskiej-Osipowicz pt.: “Przygody w nieznane scieszkami himalajskimi”, I inne niespodzianki. Prosze przyniesc lakocie wg swojego pragnienia I apetytu.
* Prelekcja, dookola swiata szlakiem wodnym przesunieta na nastepne spotkanie.
* Czekamy na przyjazd polskiego podroznika bedacego juz w Stanach na trasie dookola swiata samochodem.

Zapraszamy na spotkania wszystkich zainteresowanych.

– korespondent Przystani, Adam Glob

Posted in Gazetka Przystań | Comments Off on Przystań 003

Przystań 002

Nr 002, Czerwiec 2001 r.

Co slychac w przystani.
Refleksje po spotkaniu w “Centrum Wagabundy”.
Uczestnik otwarcia donosi:

WSPANIALA GALERIA

Tygodnie juz uplynely i wciaz jestem pod wrazeniem pamietnego dnia otwarcia pomieszczenia, dla istniejacego od lat klubu, w ktore nie wierzylem. Dla klubu, tzn pomieszczenia dla nas wszystkich tu mieszkajacych wagabund. Na dlugo zostanie mi w pamieci galeria zdjec Andrzeja Sochackiego z jego swiatowych podrozy. Wydawalo mi sie, ze stworzenie takiego pomieszczenia na klub I wystawe zdjec nie da sie zrobic z tej malej rezydencji. Inni maja duzo, duzo wieksze I wiecej pomieszczen I nic nie probuja zrobic dla ogolu. A jednak przeszlo moje oczekiwania, Andrzej poswiecil przeszlo 1/3 swojego domu na socjalno-kulturalne zapotrzebowanie. On jest jednak urodzonym altruista, robi cos nie czekajac na sponsorow I kolektyw, jak zwykle, gdy cos go gnebi.
Przedstawiajac gosciom idee klubu, sekretarz John Serafin zcharakteryzowal ciekawa sylwetke zalozyciela klubu Andrzeja Sochackiego zdradzajac jego niespotykany upor I wysilek w dazeniu do celu. Zna sie z Andrzejem od przeszlo 25 lat.
Doszedlem do wniosku, ze nie budynek a tresc w nim zawarta wziela gore. Obserwowalem ludzi tam przybylych jak w skupieniu przygladali sie roznorodnym tematycznie zdjeciom, jak podziwiali sale wystawowa z jej swiecacymi halogenami punktowo spod sufitu wybiurczo na kazde zdjecie. Niektorzy wyobrazali sobie mniejsza wystawe I bardziej licha. A tu galeria przygotowana byla zawodowo na calego, z ogolnie odpowiednia liczba pod wzgledem ilosci wystawionych zdjec I w formacie odpowiadajacym wymogom wystaw. Widac, ze ten temat nie jest mu obcy. Brawa dla Andrzeja za jego chec, wklad pracy I finansow w zorganizowanie takiej wystawy na wysokim poziomie. Lepsza wystawe ogladalem tylko w Muzeum Polski w Chicago.

ZYCIE, KTORE NIE CIESZY

Momentami zazdroscilem w duchu Andrzejowi, spedzajac milo czas na przyjeciu, ze zycie zlecialo mi na “robieniu pieniedzy” by przykryc kompleks jaki przesladowal mnie po wyjezdzie z Polski, tak jak wiekszoscI z nas przebywajacych na obczyznie. No coz z tego, ze mam piekny dom z wygodami, mercedesa I pieniadze ulokowane w roznych akcjach. Jestem juz w starszawym wieku I czuje sie pusty w srodku, nie dowartosciowany, bez wypelnionego zycia po ludzku wsrod przyjaciol, z przygodami. Nie umialem zyc po ludzku, tylko jak kmiotek, many, many I tylko many (money) byly moja najwieksza namietnoscia. Zostal mi jedynie jeszcze falszywy szpan. Odejde z tego swiata jak wielu mi podobnych, biedny z bogactwem a nie bogaty zyciowo. To jest przestroga dla mlodziezy, ktora ma male zainteresowanie swiatem I kulturalnym zyciem socjalnym. Pozniej moze byc juz za pozno.
Nie kazdemu widac pisane jest takie zycie, by spotkac sie prywatnie w swiecie z dostojnymi osobami jak Andrzej to zrobil: dwukrotnie z Papiezem w Watykanie, Dalaj Lama w Himalajach, siostra Nirmala w Calcucie, krolem Tonga na poludniowym Pacyfiku, Zbigniewem Brzezinskim w Bialym Domu, Prymasem Polski w Warszawie I innymi waznymi oficjalami.

PROBOSZCZ Z WIZYTA

Proboszcz naszej parafii – Eugeniusz Bolda docenil aspekt stworzenia takiego pomieszczenia I przybyl w nawale swojej pracy na te uroczystosc otwarcia by poblogoslawic miejsce I nas wszystkich w imie ogolnej przyjazni. Bog zaplac mu za to. Niech w tej przystani Andrzeja kazdy czuje sie jak u siebie w domu. Tu nie wazny jest status pochodzenia ani wiek. Tu wszyscy sa sobie rowni, ktorych przyciaga ciekawosc swiata I wymiana pogladow podrozniczo – geograficznych. Tu mozna wzbogacic swoja wiedze I nabrac checi na inny charakter spedzania czasu. Swiat jest niepowtarzalny I niewyczerpane sa mozliwosci jego poznawania.

DOOKOLA SWIATA HARLEYEM

Pouczajacym I ciekawym punktem spotkania bylo podzielenie sie przygodami I wrazeniami podczas pokazu przezroczy w ogrodku, z ostatniej wyprawy Harleyem dookola swiata. Momentami skora cierpla z wrazenia jak ogladalismy Andrzeja zmagania motorem na saharyjskich piaskach. Sam, w pojedynke przejechal 36 krajow obladowanym jak wielblad motorem I to w dzisiejszych czasach kiedy na swiecie panuje tyle zla. To jest prawdziwy beduin obecnych czasow, ktory nie zna strachu. Jak sam twierdzi, ze bez dobrego Aniola Stroza takie ryzyko wedrowki solowej po swiecie jest nie mozliwe. Ja osobiscie nie mial bym odwagi wybrac sie w solowa wedrowke tak daleko po nieprzyjaznym swiecie.Dowiedzielismy sie przy okazji, ze Andrzej przemierzyl swiat bez rzadnego ubezpieczenia, gdyby wykupil ubezpieczenie to zabraklo by mu pieniedzy na wyprawe. Pojechal w swiat bez serwisu technicznego I na dodatek bez pomocy biur podrozy jak I sponsorow. Podczas dyskusji zdradzil najwieksza tajemnice jaka bylo objechanie swiata bez odpowiedniego prawa jazdy na motocykl. Nigdy nie starczylo mu czasu na zrobienie tego potrzebnego dokumentu. Gdy go zlapie kontrol drogowa czeka go kara $500.- grzywny. Odpukac! W podrozy raz go zatrzymano za wykroczenie drogowe w Pakistanie, ale policjant nie znajac angielskiego nie zorietowal sie, ze trzyma niewlasciwe prawojazdy w reku.

PALCE LIZAC……

Pierwszy raz w zyciu jadlem tak wspaniala pieczen barania. Wysmienicie przygotowana potrawa po mistrzowsku przez Jozka Wojde na poczekaniu, przed impreza, podczas konsumowania rozplywala sie w ustach. Aromat pieczeni roznosil sie po calej posesji, az slina leciala. Wszyscy niemalze oblizywali palce podczas jedzenia. Po wielu przybylych widac bylo, ze nie mogli sie doczekac na rozpoczecie kosztowania tego przysmaku I nie tylko. Kapusniak Andrzeja Leskiego swym smakiem I zapachem draznil podniebienie rownolegle z pieczonym baranem. Niektorzy znajac juz z przeszlosci wysmienite jadlo, jakby po to tylko specjalnie przybyli, by poprobowac wspanialosci jeszcze raz. Zalucie ci, ktorzy nie przyszli.
Po polnocy opuscilem impreze, nie wytrzymujac kondycyjnie. Za duzo wrazen bylo dla mnie po dlugim okresie postu kulturalno-rozrywkowego. Liczne grono zostalo nie myslac o przerwaniu czesci dyskusyjnej, przeciagajac przyjecie, mysle ze, jeszcze kilka godzin. W pamieci zachowalem kostium folkloru goralskiego, ktorego wlascicielem byl Janek Gace. Wspaniala to rzecz podtrzymywania tradycji I obyczajow narodowo-regionalnych. Niestety tak dzis juz malo pielegnowana. A szkoda.
Wroce tu szybko spowrotem za pare dni, by nasycic sie prasowa lektura, ktora zauwazylem w klubowej czytelni na stole.
Tak to kulturalnie, ciekawo I z korzyscia dla ciala jak I duszy w milej atmosferze przelecialo te kilka godzin jak jedna chwila. Spodobala mi sie przyjazna I braterska atmosfera jaka Andrzej wprowadzil w swoim klubie przez bezposrednie zwracanie sie pomiedzy czlonkami I sympatykami klubu bez uzywania tytulow czy “per pan”. Czlonkiem moze byc kazdy, kto lubi ciekawe zycie. Tu kazdy czuje sie rowny duchowo posiadajac podobne zainteresowania.

Do nastepnego spotkania!

– sympatyk Przystani, Jozef K.

Kacik wydawcy

W sytuacji ogolnego zubozenia spoleczenstwa, nie tylko wsrod Polonii czy Polsce ale na calym swiecie a takze podniesienie poziomu uslug (I cen) organizowanych przez biura podrozy wycieczek wiekszosc milosnikow “wielkiej przygody” jest pozbawiona nie tylko mozliwosci odwiedzania egzotycznych krajow, ale nawet porozmawiania z tymi, ktorym sie to udaje.

Przewodnim celem “Centrum Wagabundy” jest organizowanie:

– spotkan ogolnych I spotkan z ciekawymi ludzmi
– prelekcji (polaczonych z ogladaniem przezroczy I filmow)
– wystaw fotograficznych I pamiatek
– udzielanie fachowych porad poczatkujacym podroznikom
– wspolnych tanich wypraw I wedrowek do bliskich miejscowosci I odleglych krajow
– wymiane pogladow I doswiadczen w dziedzinie podrozowania.
– Umozliwienie kontaktow w zainteresowaniach pomiedzy ludzmi.

Klub “Centrum Wagabundy” to miejsce spotkan podroznikow, turystow, rezydentow, milosnikow wielkiej przygody I amatorow poznawania swiata. Przyjmiemy I poprzemy kazda ciekawa propozycje by moc organizowac ja wspolnie.

-wagabunda Andrzej Sochacki

Kacik wagabundy

Ku zadowoleniu pytajacym o roznice pomiedzy turysta a podroznikiem odpowiadam krotko:
Roznice te sa wielorakie:

Turysta Podroznik
Wybor podrozowania
Wybor noclegu
Przebieg
Plan trasy
Postawa osobista
Stosunek do otoczenia
Kontakt z odmienna kultura
Cel zasadniczy
Bezpieczenstwo
Jezyki
Po podrozy Biuro Turystyczne
decyzja
przewidywalny
bezwariantowy
podporzadkowanie
konsumpcyjny
powierzchowny
wypoczynek
zapewnione
jeden
dzien powszedni osobiscie
planowanie
nieprzewidywalny
wielowariantowy
decydowanie
wspoltworzacy
poglebiony
wzbogacenie wewnetrzne
staly element planowania
kilka
dzielenie sie zdobyczami

Byc moze istnieja typy posrednie, jednak dominujacym tworzywem postawy podroznika jest wielowariantowosc planowanej trasy, przewidywanie trudnosci I sposobu zaradzenia im. Tym sie rozni od turysty. Wydaje mi sie, ze jeden czlowiek rodzi sie z dusza podroznika, a inny z dusza turysty.
W przyszlosci nawiaze do roznicy pomiedzy podrozowaniem a turystowaniem.

-wagabunda Jedrek.

Kalendarzyk:

– Od 15 do 18 czerwca Andrzej gosci w Kanadzie zaproszony na EXPO-2001
– Spodziewamy sie w czerwcu/lipcu podroznika z Polski bedacego na trasie dookola swiata samochodem, www.miedzynami.com
– W lipcu Andrzej leci do Polski na otwarcie swojej wystawy fotograficznej w Muzeum Sportu I Turystyki , by wrocic tu z cala rodzinka na stale.
– 18 sierpnia w Przystani – przezrocza pt. “Dookola swiata szlakiem wodnym” w Jedrka wykonaniu I inne niespodzianki.

– korespondent Przystani, Adam Glob

Oto dyplom wreczony Andrzejowi Sochackiemu przez sekretarza klubu Johna Serafina od klubu “Centrum Wagabundy” (The Vagabond Center) za jego wyczyny swiatowe, nastepujacej tresci:

Niestrudzonemu Wielkiemu Podroznikowi – Naszemu Prezesowi

ANDRZEJOWI SOCHACKIEMU

Szesciokrotnemu Zdobywcy Swiata roznymi srodkami transportowymi gratuluja osiagniec z olbrzymia radoscia oddani Tobie wszyscy czlonkowie I sympatycy.

To jest zdobycie Korony Turystyki Trampingowej.
! TY NIE SPIEWASZ, TY JESTES SPIEWEM !
Sekretarz Klubu
Centrum Wagabundy
– John Serafin
Phoenix, Arizona, 13 lipca 2000 r.

Posted in Gazetka Przystań | Comments Off on Przystań 002

Joanna Baranowska-Osipowicz

Joanna Baranowska – Osipowicz

“WAGABUNDA W DUSZY”

Urodzilam sie I wychowalam w Polsce, wtedy kraju komunistycznym. Tam, we Wroclawiu, ukanczylam z tytulem Magistra Ekonomii Wyzsza  Szkole Ekonomiczna. W 1972 r. opuscilam Polske I jako emigrant, poprzez oboz dla uchodzcow we Wloszech, w lipcu 1973 r. sama I bez grosza przy duszy – przybylam do Stanow. Poniewaz nie znalam jezyka angielskiego, przez nastepne piec lat pracowalam fizycznie w przeroznych miejscach w Chicago, o ktorych  teraz wolalabym zapomniec. W 1978 r. przenioslam sie do Arizony, gdzie zamieszkuje do dzisiaj. W latach 80-tych, na ASU w Phoenix, zrobilam wieczorowo drugi kierunek studiow – Business Administration o specjalizacji ksiegowosc.
O podrozach po swiecie marzylam juz od dziecka. Mysle, ze dusze wagabundy wszczepili we mnie Cyganie, ktorzy kazdego roku odwiedzali nasze miasteczko na Pomorzu. Rozbijali swoje obozowisko na starym targowisku przy rzece, a ja wysiadywalam tam calymi dniami, za co oczywiscie dostawalam pozadne pasy od ojca. Po nocach poplakujac z cicha, rozmyslalam I planowalam swoja ucieczke z domu I swoje nowe zycie w cyganskich wozach. Niestety, Cyganow zakwaterowano w nowo wybudowanych blokach, a ja zostalam nad rzeka ze swoimi marzeniami.
Swoje podroze zagraniczne zaczelam w czasie studiow w Polsce. Zwiedzilam w tym czasie naszych, rowniez komunistycznych, sasiadow: Czechoslowacje, Wegry, Rumunie, Bulgarie I Litwe. Na ostatnim roku studiow po raz pierwszy wyruszylam na zachod. Moja droga wiodla przez: Niemcy, Belgie, Holandie, Francje, Hiszpanie, Maroko, I Algerie.
Marzenie poznania swiata roslo we mnie jak ta przyslowiowa kapusta na grzedzie, ale niestety – mieszkajac w Polsce nie mialam na to srodkow. Decyzja ucieczki z Polski byla mocno podbudowana przez tego wagabunde w mej niespokojnej duszy. Niestety, krotko po osiedleniu w Chicago, moje marzenia, z powodu  urodzenia dziecka zostaly odsuniete na dlugie lata. Swoje podroze ponowilam dopiero w latach 80-tych.
Dwa razy odwiedzilam Europe: Anglia, Holandia, Niemcy, Austria, Szwajcaria, Wlochy, Francja, Finlandia I St. Petesburg w Rosji. W latach 90-tych przyszla kolej na: Brazylie, slynne Foz de Iguazu na granicy Argentyny, Brazylii I Paragwaju, Meksyk, Puerto Rico, Wyspy Karaibskie, Hong Kong, Macao, I Chiny.
Wreszcie, w roku 1997 skwitowalam prace I razem z moim bratem wyruszylismy w wielomiesieczna podroz w nieznane. Zaczelismy od Grecji, poprzez Turcje, az do Indii. Nastepnie: Nepal, Tailandia, Indonezja, Hong Kong I Chiny. Cala podroz trwala prawie 8 I pol miesiaca, I musze przyznac, ze wcale nie byla latwa. Czlowiek z wiekiem robi sie wygodny, a trzeci swiat niesie ze soba twarde warunki I duzo zmagan.
W latach 2000/2001 bylam w Egipcie, Portugalii, Hiszpanii, Maroku, Argentynie I w Urugwaju. Mysle, ze ze wszystkich zwiedzonych przeze mnie miejsc moglabym polecic: Nepal, Turcje, Egipt I Maroko, skad przezycia sa niezapomniane. Sa to miejsca stworzone przez nature I w dawnych czasach przez czlowieka, ktore wzbogacaja kazda dusze w wartosci niewymierne.
Nie wiem, czy zaliczam sie do turystow, czy tez do podroznikow, ale mysle, ze bardziej do tych drugich, poniewaz jade zawsze bez zadnych rezerwacji, byle przed siebie I w nieznane.
Uwielbiam poznawac inne, nieznane mi kultury, spotykac nowych ludzi, smakowac ich jadlo, picie, I tanczyc w rytmy ich muzyki. Jest to dla mnie przezycie, ktore trudno mi opisac slowami, trzeba by to ubrac w poezje, lub zmroczyc dobrym winem, aby poczuc ich prawdziwy smak.
Dzisiaj, mimo ze wiek, jak to sie mowi, dojrzaly, wagabunda w duszy nadal mlody, nadal nienasycony I nie daje spokoju.
Przegladam wiec atlas swiata jak biblie przed snem, I marze o nastepnej podrozy.

Czlonek Centrum Wagabundy – Aska

Tucson,  Arizona,  czerwiec  2001 r.

Posted in Ciekawi podróżnicy | Comments Off on Joanna Baranowska-Osipowicz

Mini Poradnik Podróżnika

Warto wiedziec

Kilka okreslen:

Turysta – osoba, ktora turystuje podczas urlopu, jadac do innej miejscowosci, dla ktorej celem podrozy jest odpoczynek a nie podjecie pracy w odwiedzanej miejscowosci I ktora korzysta z gory ustalonego programu I noclegow.

Podroznik – osba, ktora podrozuje wg wybranego celu, ktorej dominujacym tworzywem postawy jest wielowariantowosc planowanej trasy, przewidywanie trudnosci I sposobu zaradzenia im.

Odwiedzajacy – osoba, ktora podrozuje do innej miejscowosci, dla ktorej celem podrozy jest spedzenie czasu krajoznawczo-wycieczkowo lub zalatwienie spraw nie korzystajac z noclegu. Jest to wycieczka jednodniowa, czesto organizowana sporadycznie podczas dlugo trwajacych wypraw miedzykontynentalnych. Jest to zboczenie czesto z ogolnej trasy wyprawy w celu zaspokojenia ciekawosci danego tematu.

Uslugi turystyczne – uslugi przewodnickie, hotelarskie I inne, swiadczone turystom lub odwiedzajacym dane miejsce.

Wycieczka – rodzaj imprezy turystycznej, ktorej program obejmuje zmiane miejsca pobytu jej uczestnikow wg z gory ustalonego planu.

Organizator Turystyki – osoba lub przedsiebiorstwo organizujace impreze turystyczna z jej atrakcjami, minimum dwie uslugi turystyczne wchodzace w jednolity program objety cena, z mozliwoscia zmiany miejsca pobytu.

Rady na udana podroz

Czekasz na podroz rok a moze I wiecej, myslisz o niej latami. Marzysz I wyobrazasz sobie, ze bedzie najlepsza I najciekawsza w twoim zyciu. Zeby byc zadodwolonym z odbycia przyda sie zadbac o kilka drobnych szczegolow przed jej rozpoczeciem, by po drodze obylo sie bez niespodzianek.

Podroz, to dluzsza przerwa w pracy, wiec zacznij ja na luzie, bez stresow
Nie pracuj do ostatniej chwili przed wyjazdem, nie zalatwiaj ostatnich setek spraw ostatniego dnia przed wyruszeniem, nie pakuj swojego bagazu w nocy przedwyjazdowej w pospiechu I nerwach. To wszystko wplynie na zmeczenie w pierwszych dniach podrozy I zmarnowanie czasu w ktorym czlowiek nie odbiera wrazen ani nie jest w pelni aktywny. A dnie tak jak I droga, szybko uciekaja I nie powracaja, urlop staje sie krotszy I mniej ciekawy.
Rozloz przed wyruszeniem wszystko tak, zeby stopniowo zmniejszyc tempo prac. Gdy podrozujesz z grupa, obowiazki powinny byc rozlozone sprawiedliwie na wszystkich uczestnikow. Nie bierz wszystkiego na siebie. Zadbaj, zeby wszystko, co dotyczy przygotowan, odbywalo sie w spokojnej atmosferze. Lepiej wyruszyc dzien pozniej, ale w dobrym humorze. W milym towarzystwie latwiej pokonac trudnosci I zdarzajaca sie czasami nude. Zly humor zostaw w domu.
Odpowiednio poinformuj wczesniej wspolpracownikow I przyjaciol, ze wyjezdzasz, w celu unikniecia slepych wizyt I telefonow lub naglych planow spelnienia dodatkowych obowiazkow.

Wloz do bagazu tylko potrzebne rzeczy
Dla wiekszosci podrozujacych wyjsciowym punktem jest pakowanie sie. Dobrze o pakowaniu przed wyjazdem pomyslec kilka nawet tygodni wczesniej.
Gdy decydujemy sie brac plecak to nie za maly I nie za duzy. Zamocowany stelarz pomaga w utrzymaniu rownowagi I w lepszym zaladowaniu niezbednych rzeczy. Pamietac by miekkie rzeczy z ekwipunku byly najbardziej plecow. Buty przechodzone I sprawdzone, trzymajace nogi w bezpiecznej pozycji, z dluzsza holewka, nie za scisle I nie za luzne.
Trzeba sie zastanowic czy torba w posiadaniu sprawi wszystkie warunki do planowanej podrozy.

Wez pod uwage:
– oszacuj swoje potrzeby
– spojz na innych ludzi bagaz
– rob zakupy I pakuj sie z krotka lista
– porownuj jakosc I ceny
– Sprobuj byc spakowanym juz dzien przed wyjazdem.

Kobiety moze dadza sie namowic na jakas letnia prosta sukienke na tance lub bluzke z odwazniejszym dekoltem, nawet gdy nie chodza czesto do dyskoteki. Unikniemy przykrego odczucia, gdy przyjdzie niespodziewana okazja. Nie zabierac wieczorowych dlugich sukien I obuwia na wysokim obcasie. Pamietaj, ty jestes podroznikiem a nie turystka z wycieczki. Ubieraj sie w podrozy swobodnie to nie znaczy byle jak. Bedziesz czula sie lepiej w strojach prostych, ladnych I swiezych. Nie zapomniec o kurtkach przrciwdeszczowych I kaloszach.
W podrozy urlopowej uwolnij sie od codziennych obowiazkow, gotowania, zakupow, makijazu itp. Po drodze mozna korzystac z gotowych posilkow przejezdzajac przez miejscowosci a w drodze suchy prowiant I owoce.
Ostatni raz odwiedz fryzjera przed wyruszeniem I fryzure zrob na krotko. Zaoszczedzisz czasu, miejsca na sprzet I nerw na ukladanie po drodze skomplikowanych fryzur. Krotkie wlosy latwiej utrzymac w czystosci. Zapomnij o farbowaniu wlosow.
Wybierz odpowiednie kosmetyki, nie zgarniaj wszystko z polki w lazience. Zabieraj nie tlukace sie butelki czy inne pojemniki I nie duzych rozmiarow.
Pomysl o srodkach opatrunkowych I lekach potrzebnych, ktore uzywasz czesto. Przejzyj uwaznie podreczna apteczke. W podrozy niech bedzie na wierzchu bagazu. Gdy zajdzie potrzeba korzystania z niej nie bedzie czasu na jej szukanie. Mnie to spotkalo w Turcji, kiedy przewrocilem sie motocyklem I bez zadnej pomocy musialem przemyc rany poupadkowe natychmiast, zeby moc swobodnie naprawiac w motorze usterki powypadkowe. Nie zapomnij o aspirynie, srodkach przeciwbolowych, plastrach. Pamietaj o czyms na niestrawnosc. Wez z soba wegiel, moze ci pomoc po skonsumowaniu nieodpowiedniago jedzenia czy owocow. Wizyta u dentysty jest konieczna przed udaniem sie w podroz. Po drodze czasami jest trudnosc w znalezieniu odpowiedniego gabinetu dentystycznego. Nie zabieraj rzeczy dubeltowo, dokupisz po drodze.
Mozesz zabrac prosta wedke i noz-finke. Czasami zatrzymasz sie nad jeziorem czy rzeka I dla relaksu polowisz sobie ryby. Przed podroza upewnij sie co do uprawnien, gdzie sie wybierasz I co do ekologicznie czystego srodowiska. Pamietaj o slowniku I notatniku, I cos lekkiego do czytania gdyz po drodze nie bedzie literatury w ojczystym jezyku.
Aparat fotograficzny z automatycznym zoomem, lekki I dosc malych rozmiarow. Brak bedzie czasu po drodze na kompletowanie obiektywow. Niech bedzie umieszczony z przodu w zasiegu reki. Ciekawe obiekty utrwalaj na tasmie podczas jazdy lub zatrzymujac sie na moment kiedy bedzie to mozliwe, na nawroty nie bedzie czasu. By po powrocie moc podzielic sie z tymi, ktorzy nie moga wybrac sie w dluzsza podroz. Pamietaj o wywolywaniu filmow po drodze w renomowanych firmach fotograficznych a nie w przydroznych sklepach.

Pamietaj o protekcji przed sloncem
Szczegolnie w terenach otwartych podczas pogody letniej slonce moze byc intensywne. Uzywaj kremu ze slonecznym blokiem powyzej 20. Nie zapomnij wziasc okularow slonecznych I nakrycia glowy. W czasie upalow dobrze jest zalozenie lekkiej kurtki, ktora pomoze zachowac wilgotnosc twojego ciala I pomoze utrzymac mniejsza temperature.

Zabezpiecz sie przed kradzieza
Kosztownosci zostaw w domu, nie bedzie trzeba pilnowac po drodze, dodatkowy stres. Wystarczy, ze przejmujesz sie o ekwipunek, ktory jest zabrany w podroz. Korzystac ze strzezonych parkingow, lub jeden z grupy zostaje na strazy. Wszystkie ciekawe przedmioty I necace oko zlodzieja schowac z pola widzenia, przykrywajac w samochodzie choc kocem czy recznikiem. Gotowke rozlozyc w kilku miejscach, po schowkach I po kieszeniach. Torebke trzymac blisko ciala po drodze w przechadzkach po miescie lub bazarach, lub z przygodnymi znajomymi. Nie chwal sie co masz, ile I gdzie w nieznanym srodowisku.
W podrozy motocyklem warto miec wszystkie luzniejsze torby zlaczone metalowa specjalna linka elastyczna zahartowana, trudna do przeciecia.
Prawdziwy podroznik jest przyszykowany na drobne kradzieze, ktorych jest trudno uniknac po drodze, specjalnie kiedy podrozuje sie solo. Nawet w cywilizowanych wydawalo by sie krajach zdazaja sie kradzieze. Jedni kradna z zasady, inni z ubustwa. Ci drudzy sa mniej szkodliwi.

Jedz ostroznie bez szarzowania
Wyrusz w dzien upalny wczesnym rankiem, specjalnie kiedy droga bedzie wiodla przez tereny pustynne. Przerwa w poludnie na odpoczynek. Zima wyrusz pozniej, by droga wyzbyla sie zmarzlin. Niebezpieczne sa tereny gorskie z padajacym cieniem zboczy na jezdnie I zelazne mosty na ktorych nocna zamarznieta para dlugo topnieje. Zatrzymaj sie I znajdz czas na rozluznienie sie I zrobienie zdjecia. A nawet zdrzemnij sie by uniknac zmeczenia I zdenerwowania, w wybranym do tego bezpiecznym miejscu po drodze. Trzymaj sie zasady: Planuj mniej, spedzaj czas przyjemniej. Wolniej jedziesz, dalej zajedziesz.

Pamietac o niektorych drogowych niebezpieczenstwach jak:
– popekany asfalt
– spadziste zbocze
– brak ochron pobocznych
– tlusta nawierzchnia drog
– miekki asfalt
– piasek na zakretach
– mieszanina tluszczu I kurzu na asfalcie
– oponowe odpadki
– gruzowe drogi
– przechodzace zwierzeta
– nietrzezwi kierowcy I brawura jazdy
– pojazdy w zlym stanie technicznym

Nie psuj sobie humoru glupstwami
W podrozowaniu nie wyglada wszystko tak kolorowo jak w folderach na kredowym papierze biur turystycznych. Nie nastawiaj sie na wspanialy oferowany komfort I dogodnosci. Organizm musi przywyknac do nowego miejsca, zaakceptowac nowe warunki. Nie badz podekscytowany jakims malym wydarzeniem. Do podrozy trzeba sie przyzwyczaic. Przymknij oko na czyjes male wady, to tylko urlop. Gdy nie masz doswiadczenia lepiej nastaw sie pozytywnie I z optymizmem. Po powrocie podzielisz sie przygodami na wesolo, nawet tymi, ktore wydawaly sie nie do zapomnienia I wybaczenia na miejscu.

Zeby nie myslec za duzo o seksie, rozpisz sobie plan po drodze na poszczegolne dnie do wykonania zajec tak, zeby zrobily ciebie zajetym. Przygodna randka moze odbic sie na twoim humorze. Po dniu pracowitym I ciekawym, bedziesz zmeczony I myslal o upragnionym odpoczynku. Sen bedzie bez zaklucen I niespodzianek. Rano wstaniesz szczesliwy I wesoly.
– Jedrek

Posted in Rózne | Comments Off on Mini Poradnik Podróżnika

Podróże – Moją Terapią

Z archiwum podróży superwagabundy – Andrzeja Sochackiego

PODRÓŻE – MOJĄ TERAPIĄ.
Czyli – Jak przetrwałem w tym sztucznym środowisku

“Znajdź swoje miejsce na Ziemi”

“Czuję mądrość podróżowania, Świat jest zbyt piękny i ciekawy by siedzieć w domu. Świat uczy! Podróżowanie to Wyższy Uniwersytet Życia, którego nigdy nie ukończymy. Podróżnicze książki zapładniają umysł. Każdy ma jakieś marzenia. Ja wybrałem podróże.
Gdy wyjechałem w roku 1973 do U.S.A. poczułem, że nadszedł czas zrealizowania swoich marzeń, które były niemożliwe do zrealizowania w Polsce za czasów żelaznej kurtyny.
O podróżach marzyłem od dzieciństwa. Dziadek, który odbył w okresie międzywojennym podróż dookoła świata przekazał mi to w genach. W ten sposób 50% podróżowania mam w sobie, drugie 50% to tylko ich realizacja. Marząc o podróżach nawet studia wybrałem takie, które pomagają mi zrozumienie otaczającego świata przyrody i umożliwiają mi w razie potrzeby znalezienie pracy nawet daleko od domu gdzieś na świecie. Pracowałem w 9 krajach po drodze na pięciu kontynentach.
U źródeł tych podróżniczych przedsięwzięć stoi zwyczajna ciekawość świata, pragnienie dokonania czegoś niezwykłego, chęć sprawdzenia się w warunkach ekstremalnych, czasem ochota sensownego spędzenia czasu. Podróżowanie po świecie to przezwyciężenie własnych słabości, to nie lękanie się niebezpiecznych przygód, to nie uleganie panice towarzyszącej podczas niespodzianie trudnych i niebezpiecznych sytuacji. Podróżowanie w nieznane i pokonywanie wielkich przestrzeni naszego globu, gdzie ślepy los płata przykre figle, wymaga odwagi, niesłychanej determinacji, znakomitego zdrowia i bardzo dużą dozę szczęścia. Liczą się te wartości, których nie można kupić za żadne pieniądze. Okrążenie świata nie jest łatwe ale możliwe. Trzeba tylko wierzyć w siebie.
Doszedłem do wniosku po odbyciu swoich wokołoziemskich eskapad, że najważniejszym momentem w podróżowaniu jest zdobycie się na gest pozostawienia pracodawcy na okres odbywania wielkich i długotrwałych wypraw. Następnym bardzo ważnym punktem odniesienia sukcesu w podróżowaniu jest start i optymizm.”
– wagabunda Jędrek
* * *

Doświadczenie, jakiego nabyłem w ciągu przeszło 25-cio letniego pobytu w jednym z krajów o największym uprzemysłowieniu � wprost i dosłownie- tj U.S.A. i podczas sześciu różnych indywidualnych podróży dookoła świata różnymi środkami transportu, może przyczynić się do zahamowania wyalienowania, które prześladuje mnie jak i obecne społeczeństwo na całym świecie. Tym samym może stanowić podstawę do przedstawienia problemu z jakim borykają się ludzie, nie mający siły go rozwiązać, na którego ja starałem się znaleźć sposób by być zadowolonym z życia i go znalazlem.

W dzisiejszych czasach ekonomia i technika wypacza naturę i wyniszcza człowieka. W epoce przemysłowej rasa ludzka aktywnie przejmuje kontrolę nad przyrodą. Z galopującym rozwojem techniki i zdolności rozumowej ludzie zatracają jedność z naturą. Jesteśmy jak stado, które idzie drogą wierząc, że idzie do celu, ponieważ inni również nią idą, np. odbiorca telewizyjny. Stany Zjednoczone są najlepszym przykładem. W tym kraju przez telewizję programuje i ustawia się całe masy społeczne od najmłodszych lat po wiek dojrzały. Widać i czuć to na codzień.
Młodzież wpatrzona jest całymi dniami w T.V., w różnego rodzaju mało wartościowe filmy, różne gry � w tym sportowe, spotkania o tematyce życia dnia codziennego, reklamy różnego rodzaju a w nich produktów niewłaściwego żywienia, itp. Młodzi ludzie całkiem otumanieni, tracą cenny czas który mogliby wykorzystać na pogłębienie wiedzy naukowej, wiedzy pożytecznej. Programowanie człowieka przez mass media jest bardzo skuteczne, gdyż zrobione jest wszystko najlepiej i jakościowo najdrożej, bardzo wciągająco widowiskowo a tym samym przekonująco. Wpatrujący w ekran młodzieniec z zaciekawieniem, jedząc przy tej okazji płatki ziemniaczane, czy inne pożywienie typu “fast food”, staje się automatycznie tylko odbiorcą ubożejąc nie tylko umysłowo ale i zdrowotnie. Do tego przecież się dąży, aby łatwiej sterować masami bez sprzeciwu z jej strony. Lubiany i słyszany zwrot dla przełożonego od podwładnego na wszystkich szczeblach jest: “Yes Sir!”.

Dziś przemysłem jest wszystko: -turystyka, -rozrywka, -sport, -rekreacja, -reklama, -zatrudnienie, itp.
Giganty przemysłowe już obecnie w wielu krajach świata redukują człowieka do numeru, popełniając tym samym czyny cechujące się krańcowym okrucieństwem. A istoty ludzkie jako przedmioty empatii i współczucia dla nich nie istnieją.
Pewnego razu sam byłem niespodziewanie ofiarą takiego potraktowania mnie w jednym większym przedsiębiorstwie, kiedy nastąpiła redukcja pracowników z powodu spadku ekonomicznego. Nie liczyły się: dyplom, robienie doktoratu, kwalifikacje, wyróżnienia, patenty czy wnioski racjonalizatorskie w przedsiębiorstwie. Przyszedł dzień, bez uprzedzenia i z braterskim poklepaniem po ramieniu przez przełożonego znalazłem się na bruku, od następnego dnia, wraz z 1500 innych pracowników, piastujacych różne pozycje, liczonych od końca po numerkach przyjęć. Nikogo nie obchodziło w jakiej znajdowały się kondycji ekonomicznej, czy zdrowotnej rodziny zwolnionych. Niektórzy stali się bankrutami spłacającymi domy, inni w panice przed dużymi płatnościami rat chwytali się pierwszej lepszej pracy by nie stracić zdobytego z trudem majątku.
Ta utrata pracy i strata nadziei spełnienia zawodowych marzeń była bolącym ciosem dla mnie, była również nauczką w podejściu do pracodawcy i zarazem lekcją na przyszłość. W ten sposób wyzbyłem się uczucia lojalności i przywiązania do zakładu pracy. Od tej pory opuszczałem pracodawcę kiedy przyszła pora wyruszenia w świat, nie czekając na urlop. Na drugi dzień już czułem się szczęśliwszy i weselszy, że przezwyciężyłem swoją słabość.
Powszechnie staje się chwalenie wszystkiego wbrew swojej woli, swoim uczuciom i zainteresowaniom, bez przekonania, nie tylko dla przetrwania osobistego ale i całej rodziny. W ten sposób człowiek przeżywa lata, dziesiątki lat, pracując i li tylko pracując bez końca, wg instrukcji narzuconych z góry, wzbogacając nie siebie samego, lecz innych, tych co go programują.

Tego, którego nie nauczy się czytać, nie kupi książek. Ten, który nie ma podłoża muzycznego, koncert i muzyka są mu obojętne. Ten, który nie czyta, nie rozwija mózgowych komórek szarej substancji i zawęża swój horyzont myślowy. Ten, który nie wie za wiele, nie chce wiedzieć więcej, bo i po co?. Inni otwierając biznesy z myślą robienia pieniędzy cieżko pracują, bez odpoczynku, starając się zatuszować posiadane kompleksy. Życie staje się wegetacją, na podobieństwo rośliny, która bez ogrodnika nie przesadzi się sama w inne miejsce. O dokształceniu się i zmianie pracy nie ma mowy, to zbyt wielkie i trudne ryzyko. Kiedy na pytanie “co porabiasz?”, pada odpowiedź: “szukam pracy”, to już czuć jakby powiedziało się wspaniały dowcip. Widać uśmiech, zadowolenie, bo ma się przecież życie unormowane, stałą pracę, regularną pensję, po co więcej. Pomóc drugiemu, to zbędny kłopot i wysiłek, żadna korzyść.
Zmęczony pracą człowiek, stojący słabo duchowo i ekonomicznie nie dopuszcza do siebie myśli dalekiego wyjazdu, który by zachwiał równowagę spokojnego życia, z dnia na dzień, całej rodziny.

W dzisiejszych czasach turystyka swoimi wspaniałymi reklamami, folderami na kredowym papierze zachęca i wciąga do zwiedzania kurortów wczasowych. Czekają tam “zawodowi” przewodnicy, którzy zgodnie z programem wskazują turystom miejsca zakupu jarmarkowych pamiątek przesuwając zwiedzanie ciekawych miejsc na plan dalszy. O to przecież chodzi w turystyce przemysłowej, gdzie spracowany klient za wszystko zapłaci. Dlatego na tego różnego rodzaju organizowane wycieczki pozwalają sobie ludzie skrępowani ograniczeniami życiowymi. Dopiero na emeryturze uwalniają się ci którzy żądni są wyżycia turystując do oklepanych miejsc przez różnego rodzaju reklamy, będąc w przeszłości przez dziesiątki lat niewolnikami pracy i pieniądza.

U mocnych osobowości powstaje również konieczność sprawdzenia siebie w warunkach znacznie odbiegających od komfortu życia codziennego, ich obecnie otaczającego. Trzeba mieć siłę wyrwać się spod numeru za którym jest sterowanie, za którym kryje się � pranie mózgowe telewizyjnymi wiadomościami i reklamami różnego typu. Jest to jak oderwanie się jednego zęba w przekładni, kiedy koła krecą się zgrzytając razem i wypadnięcie poza obudowę zamknietą, gdzie jest przestrzeń i swoboda.
Pozostanie w stałym środowisku nie dostarcza wystarczających impulsów do pełnej samorealizacji.
Ci, którzy nie chcą poddać się tej niszczącej i dehumanizującej obsesji uciekają od społeczeństwa uprzemysłowionego, by spotkać nowe życie bardziej zgodne z naturą, z nadzieją, że uda się być może odnaleźć sens życia. Podróżowanie zawiera bowiem elementy twórcze, jest to bowiem wypoczynek aktywny, tj. dostosowany do górnej granicy możliwości organizmu podróżnika. Jest to działanie zmierzające do odkrywania czegoś nowego w otaczającym nas świecie przyrody.
* * *
Nadszedł czas, gotowy byłem do podboju świata, po przygody. Kupiłem używanego “garbusa” i wyruszyłem w świat, przed siebie, w świat przygód i niespodzianek. Miałem dosyć tej niepewnej pracy. Wyjechałem w drogę inaczej, nie przy pomocy biur turystycznych, bez uprzedniego zarezerwowania miejsca, bez wykupionego biletu tam i z powrotem i w danym czasie. Każda chwila jak i każdy odcinek drogi od tego momentu był już niepowtarzalny. Przemierzałem przez inny teren, w innych warunkach odbiegających jakie panują w domu. Już po niewielu dniach doszedłem do wniosku, że wybór spędzenia czasu był trafny. Jadąc po bezdrożach świata cieszyłem się jak dziecko, śmiejąc się z radości do siebie w głos i dziękując Bogu, że mam możliwość w taki sposób spędzenia jednego fragmentu w swoim życiu. Dobre samopoczucie wzrastało z upływem czasu. Myślałem o innych, o tych którym braknie siły wyrwania się z tego obłudnie ułożonego systemu, w którym wolnościowe i demokratyczne hasła przykuwają do miejsc na stałe całe masy ludzi z pokolenia na pokolenie.
Jadąc sprawdzam siebie, swoje warunki kondycyjne, warunki techniczne pojazdu, ekwipunek, prowadzę dziennik podróży i trwale go uzupełniam. Zbieram dane i wyciągam wnioski jak zorganizować lepiej w przyszłości by wyeliminować wszystkie niedogodności. Spotykam się po drodze z różnymi ludźmi. Dzielę się podczas spotkań swoim doświadczeniem, opowiadam o przygodach z trasy na bierząco. Cieszę się ich wdzięcznością i wchłanianiem wszystkiego co jest dla nich w sferze marzeń. Rozumiem ich status ekonomiczny, głód wiedzy i poznawania.
Już samo przygotowanie podróży wymaga doświadczenia i uwagi. Zapominamy o problemach, które prześladowały nas w pracy. Bez pobocznych stresów poświęcamy dużo uwagi na zrealizowanie wyprawy w sposób interesujący i wzbogacający naszą osobę.
* * *
Po powrocie z dalekiej kolejnej podróży w jednakowym stopniu zubożały ekonomicznie, zmęczony jak i szczęśliwy, że dokonałem coś następnego, że odwiedziłem nowe zakątki naszej planety, że poznałem nowych interesujących ludzi, ich zwyczaje, tradycje i religie. Pozostaje coś w sercu i pamięci czyniąc mnie lepszym. Pełen enrgii i optymizmu przystępuję do pracy, którą traktuję jako konieczność a nie przyjemność, pamiętając pranie mózgów przez system z hasłami dobrobytu, w którym się znów znalazłem.
Czas szybko zleci pracując i myśląc, kiedy się czeka na następną ciekawą wyprawę w nieznane, która będzie moją terapią życia, jak zawsze. Wyprawę, która doda mi siły by nie poddać się w kieracie w którym na pewien czas zamienię się w numerek wśród społeczeństwa, które cechuje pustka duchowa i intelektualna, które żyje “na kredyt” w szalonym tempie życia i w lęku przed utratą pracy.
Mając taką świadomość łatwiej przeczekać chwilę rozstania z podróżami, w których przez zmianę położenia geograficznego, klimatu, charyzmę podczas kontaktów daleko od domu, czujemy się zdrowsi i szczęśliwsi realizując swoje nietypowe marzenia.

-wagabunda Andrzej Sochacki

(6 X dookoła świata)
“CENTRUM WAGABUNDY”
Phoenix, Arizona, U.S.A., maj 2001 r.

Posted in Rózne | Comments Off on Podróże – Moją Terapią

Przystań 001

Nr 001, Maj 2001 r.

LIST OTWARTY

Po latach przerwy w dzialalnosci tutejszej naszego klubu “CENTRUM WAGABUNDY” istniejacego od 1992 roku odzywamy sie ponownie, tym razem na lamach swojej inauguracyjnej, okolicznosciowej mini gazetki “Przystan”. Milczenie ze strony klubu spowodowane bylo absencja jego prezesa, jak i brakiem inwencji i aktywnosci jego czlonkow. To nie znaczy, ze klub sie rozpadl czy zawiesil dzialalnosc. Mysle, ze niektorzy pamietaja udane spotkania towarzyskie w pierwszych latach dzialalnosci klubu, kiedy przybywalo na imprezy wiecej gosci niz wystawionych zaproszen. Jego prezes Andrzej Sochacki a zarazem przedstawiciel klubu byl aktywnym przez ten czas za nas wszystkich. Odbyl jak wiadomo jako czlonek swojego klubu kilka roznych podrozy dookola swiata (do tego tematu wrocimy w przyszlosci), zalozyl kilka podobnych filii swojego klubu i nawiazal kooperacje z wieloma reprezentantami-jednoczesnie czlonkami “Centrum Wagabundy” w roznych krajach swiata na wielu kontynentach.
Zwyczajem klubu jest wspolpraca ze wszystkimi zainteresowanymi nasza dzialalnoscia. W ten sposob Centrum Wagabundy jest PRZYSTANIA dla nas wszystkich bez wzgledu na wiek czy pochodzenie. W przyszlosci w naszej czytelni bedzie mozna spedzic czas przyjemnie z pozytecznym, czytajac przy malej czarnej roznorodne gazety zaprenumerowane przez klub, ktory jest klubem miedzynarodowym tylko w polskich rekach. Tu kazdy sie dobrze czuje. Ogolnie w naszej Polonii Arizonskiej odczuwamy brak spotkan towarzyskich czy naukowych. Nie bylo poprostu odpowiedniego na to pomieszczenia. Zapraszamy wszystkich chetnych do spotkan, wspolpracy jak I dzielenia sie przygodami w naszej nowopowstalej gazetce, ktora stala sie jedyna niezalezna prasa poza biuletynem koscielnym w Arizonie.

Po wiecej informacji zapraszamy do klubo-przystani “Centrum Wagabundy”, przy ul. 3715 E. Taylor St., Phoenix, (Tel.: 602-244 1293)
– sekretarz klubu-przystani
John Serafin

Kacik wydawcy

Witam wszystkich chetnych do wymiany przygod I spostrzezen w zakresie blizszego czy dalszego podrozowania. Sluze rada wykorzystujac swoje wieloletnie doswiadczenie. Mysle, ze stworzenie takiego kacika geograficzno-podrozniczego dla mlodziezy w postaci “przystani” przyczyni sie do poszerzenia horyzontow myslowych I wykorzystania pozytecznie I ciekawo swojego wolnego czasu. Mamy duzo inteligentnej mlodziezy, tylko odwagi jej brak.

Pamietajmy – “Podrozowanie jest to Wyzszy Uniwersytet Zycia, ktorego nigdy nie ukonczymy. Wiec, zdobywajmy edukacje cale zycie przez wybiorcze odkrywanie swiata. Sprobujcie, a przekonacie sie sami, ze warto.”
– wagabunda Andrzej Sochacki (Jedrek)

Kilka slow o klubo-przystani – “Centrum Wagabundy”

Dzieki swojemu polozeniu klub Centrum Wagabundy sluzy goscinnoscia od wielu lat przejezdzajacym podroznikom czy turystom, udajacym sie na poludnie tego kontynentu. Siedziba znajduje sie w centrum miasta nie daleko lotniska I stacji autobusowej, wszedzie jest blisko.
Nasza przystan ma powodzenie. Sa wsrod odwiedzajacych ja podrozni nie tylko z Polski ale z wielu innych krajow tych bliskich jak I tych najdalej odleglych. Warunkiem czlonkowstwa sa nie skladki miesieczne lecz umozliwienie goscinnosci, gdy sprzyjaja warunki, przejezdzajacym podroznikom. Czlonkowie klubu z reguly udostepniaja innym czlonkom nocleg od jednego do trzech dni. To jest max, ktore podroznika satysfakcjonuje. Takiej pomocy w postaci kata bezpiecznego podroznik przewaznie najbardziej potrzebuje podczas zdobywania swiata. Korzystaja najwiecej z tej pomocy mlodzi ludzie, podroznicy – studenci z plecakiem. Sa to ludzie najbiedniejsi lecz najbardziej zmyslowi w zdobywaniu swiata. Sa to przysli ludzie z wyksztalceniem zajmujacy niekiedy wysokie stanowiska. Jak mawial moj ojciec, ze najwiekszym bogactwem czlowieka jest mozliwosc pomocy drugiemu w potrzebie, wiec wspierajmy siebie wzajemnie ile sie da.
Trzeba pamietac, ze turysta turystuje a podroznik podrozuje. Podroze sa to dluzsze wyprawy a nie spedzenie czasu na wycieczce krotkiego urlopu. Jezeli kogos zainteresuja te terminy to w przyszlosci postaramy sie przyblizyc I wyjasnic miedzy nimi roznice udostepniajac publikacje Andrzeja Sochackiego. Do tej pory klub istnial, powiedzmy, teoretycznie jak wiele innych polonijnych organizacji czy klubow, ktorych czlonkowie spotykaja sie co raz to w innych miejscach prywatnych domow lub w wynajetych lokalach. Potrzeba klubu stalo sie stworzenie lokum dla wygody odwiedzajacych podroznikow I spotykajacych sie czlonkow. Zeby czlonkowie o kazdej porze mogli zawitac bez skrepowania I wyrzutu sumienia, ze przeszkadzaja domownikom w porzadku rodzinnym. Zeby szli do swojego.
Stalo sie! I z inicjatywy prezesa klubu powstala siedziba ze swoim pomieszczeniem. Andrzej przeznaczyl 1/3 swojej posiadlosci na ten szlachetny cel. Duze brawa dla jego gestu, ktory nie raz w przeszlosci okazal. Tym samym Przystan szczyci sie, ze jest pierwszym klubem majacym swoje prywatne lokum, tu w Arizonie. W przyszlosci Andrzej przeznaczy cala posesje z budynkiem dla podroznikow z plecakiem, zeby mieli sie gdzie zatrzymac I nabrac swiezego oddechu przed nastepnym dniem podczas wedrowek swiatowych.
Ta wydana przez klub okolicznosciowa mini gazetka niech sluzy nam do dzielenia sie refleksjami w postaci krotkich artykulow czy reportazy ze spedzonego urlopowego czasu lub innych tematycznie przygod. Zeby stworzyc okazje do zachamowania szerzacej sie diaspory wsrod naszej Polonii. Zapraszamy do zabawy piorem kazdego. Nie krepowac sie! (wstyd to choroba). To od nas zalezy istnienie grupy jako grupy jednolitej a nie rozproszonej wsrod innej narodowosci. Bawmy sie wszyscy razem a nie w malych grupkach wspolnego adorowania.

Co slychac w przystani ?

* Na przestrzeni 20 kwietnia do 1 maja br. “Przystan” goscila dwokrotnie motocyklistow z Chicago I okolic. Te miejsce bikerzy wybrali za punkt zbiorczy przed wypadem do poludniowo-zachodnich stanow Ameryki. Przybylo dziewiec szalowych motocykli. Byly Harleye, Honda I Kawasaki. Wszystkie powyzej 1200 cc. Jednym slowem szok! Sasiedzi podziwiali te piekne maszyny jak I charakterystyczne ubiory chlopcow I dziewczyn, zagladajac do naszej przystani. Po zebraniu sie wszystkich I krotkim odpoczynku grupa rozpoczela z Phoenix raid po Arizonie I Kaliforni z postojem w Newadzie. Tam wzieli udzial w glownym zjezdzie bikerow ze wszystkich stanow, ktory odbyl sie w Laughlin. Po tygodniu czesc z nich wrocila prosto do Chicago a czesc zatrzymala sie ponownie w przystani Andrzeja Sochackiego. Wieczorne I ciekawe opowiadania bikerow – uczestnikow wielu rajdow odbytych w Stanach Zjednoczonych przy piwie I pieczonej padlinie przeciagaly sie do poznych godzin nocnych. Podczas spotkania prezes Unii Polskich Motocyklistow Swiata z siedziba w Chicago – Mirek Nazgowicz wreczyl Andrzejowi Sochackiemu dyplom uznania za jego nieprzecietne osiagniecia podroznicze w tym dwukrotne przejechanie swiata pod rzad tym samym motocyklem. Tego nikt na swiecie jeszcze nie dokonal . Tresc dyplomu nastepujaca:

Niedoscignionemu Swiatowemu Wagabundzie

*ANDRZEJOWI SOCHACKIEMU*

Z zaskakujacymi szalonymi pomyslami szesciokrotnego okrazenia Ziemii, w tym dwukrotnie Harley-Davidsonem z wielkim uznaniem gratulujemy sukcesow czekajac na dalsze.
Napewno beda udane jak do tej pory. Wierzymy w Cienbie.
Chylacy czola za zrealizowane wyczyny wszyscy bikerzy z czlonkami

UNII POLSKICH MOTOCYKLISTOW SWIATA z siedziba w Chicago, Illinois, U.S.A.
Zalozyciel I Prezes U.P.M.
Miroslaw Nazgowicz
Chicago, Illinois, 26 lipca, 2000 r.

Wiecej o UPM w internecie: www.orzelbialy.com .

* dobiegaja konca prace kosmetyczne w pomieszczeniu klubu
* w przystani gosci obecnie jeden student z Kambodzy

Uwaga!

* 20 maja (niedziela) br o godz. 19:00 odbedzie sie oficjalne otworzenie pomieszczenia dla “Przystani”, przy ulicy 3715 E. Taylor St. w Phoenix. Uroczystsc bedzie poprzedzona blogoslawienstwem klubu-przystani “Centrum Wagabundy” przez proboszcza z parafii Matki Boskiej Czestochowskiej. W programie jest mini wernisaz zdjec Andrzeja z odbytych podrozy I pokaz przezroczy z wypraw dookola swiata Harleyem, ktore ukonczyl 13 kwietnia ubieglego roku. Po prelekcji czas na dyskusje przy szklance piwa I pieczonym na miejscu baranie, przez samego mistrza rozna – Jozka Wojde. Palce lizac! ZAPRASZAMY!
Pamietac, wziasc swoj ulubiony napoj, zapowiada sie goracy dzien.

Kalendarzyk:

* W niedalekiej przyszlosci prelekcja Andrzeja Sochackiego na temat: “Dookola swiata szlakiem wodnym”.
* Planowana wystawa rzezb mistrza dluta z Nowego Targu – Jozka Steligi.
* Planowana wystawa fotograficzna zwiazana tematycznie z Arizona.
* Termin nastepnych imprez oglosimy w drugim numerze “Przystani”.

– korespondent Przystani
Adam Glob

Posted in Gazetka Przystań | Comments Off on Przystań 001

Ziemia pod bezchmurnym niebem

Z cyklu:  “Zza oceanu” – Jozef  Wojda

…Juz siedem miesiecy czekamy na deszcz,  I nic.
Deszcz?  Jaki deszcz?  Chcesz deszczu, to jedz do  Polski.
…My przyjechalismy do Arizony po slonce.

ARIZONA – jeden z piecdziesieciu  stanow USA – polozony  w  poludniowo-zachodniej czesci  kraju.  Jest egzotycznym stanem bezchmurnego nieba,  slonca i kaktusow.  Graniczy na wschodzie z Nowym Meksykiem, na zachodzie z Kalifornia, na polnocy z Newada I Utah a na poludniu z krajem Meksyku. Czesto Arizona jest kojarzona przez filmy – westerny – z Indianami Apaczami, ktorych mieszka w tym stanie okolo pieciu tysiecy na przestrzeni  rozleglych rezerwatow. Caly stan wielkoscia powierzchni zblizony do Polski, zamieszkaly jest przez piec i pol  miliona mieszkancow, w tym kilku tysieczna Polonie, skladajaca sie z Polakow przybylych przed II wojna swiatowa, po II w.s. i za czasow Solidarnosci.
Arizona jest matka kaktusow.  Rosnie ich tutaj okolo 1500 gatunkow w tym najwieksze na swiecie, rosnace pod ochrona, Saguaro – siegajace do 10 metrow wysokosci.  Pod wypalona od slonca  ziemia korzenie tych pustynnych roslin w poszukiwaniu wody siegaja do kilku kilometrow dlugosci.  Piekne roznokolorowe kwiatostany kaktusow, zatrzymuja przejezdzajacych turystow  na robienie pamiatkowych  zdjec i krecenie filmow, gdyz okres kwitnienia jest krotki.

Arizona znana jest rowniez z majestatycznego i przepieknego wyrzezbionego przez nature rowu, Grand Canionu, nazwanego jednym z cudow swiata.  Kanion ten, przeszyty rzeka Colorado ciagnie sie w glownym miejscu przez park narodowy na odcinku 10 kilometrow, a swymi poteznymi wymiarami: szerokoscia 2 km i glebokoscia 1 km oraz niespotykanymi widokami, sciaga turystow z calego swiata.  W calej swojej scenerii zmienia swoje kolory w zaleznosci od pory  dnia i roku.  Wszyscy sie zachlystuja z wrazenia.  Raj dla fotografow.  Odwazni i zadni raftingu – przezycia z dreszczykiem – najbardziej spektakularnego splywu po spietrzonej rzece Colorado musza dzis placic 1000 dolarow za te niezapomniana kilkudniowa przygode.

Unikalny, goracy i suchy klimat Arizony przez caly rok przyciaga wszystkich, tych z reumatycznymi chorobami i tych chorych na astme.  Latem temperatura przekracza czesto 40 stopni C w cieniu.  W okresie zimowym jest nawal turystow z polnocnych stanow USA i Europy, ktorych nazywa sie potocznie “sniegowymi ptakami”, gdyz arizonska zima to polskie lato.  Ze wzgledu na swoje walory klimatyczne polecany jest przez lekarzy do zamieszkania ludziom wybierajacym sie na emeryture.   Ja zachecam wszystkich  Polakow do  spedzenia  choc  raz  urlopu w tym  naturalnie suchym wysterylizowanym klimacie, gdzie bakterie nie maja optymalnych warunkow rozwoju i ludzie w mniejszym stopniu  choruja  na zawal serca.  W  rozgrzanych  i  elastycznych  zylach plynie  bez przeszkod  swobodnie rozwodniona krew.  Jednym z miast slonecznej dlugowiecznosci  jest Sun City (Sloneczne Miasto) kolo Phoenix, w ktorym najmlodszy rezydent, aby otrzymac stale zameldowanie musi ukonczyc 55 rok zycia.  Tu ludzie przedluzaja sobie piekna i spokojna starosc mieszkajac w rekreacyjnym miescie.

W tym prazacym upale letnim, gdzie tylko jedna  stopa do zaru piekielnego i 50 mil do najblizszego zrodla wody,  hartowal  sie i przygotowywal nabierajac kondycji przed wyprawa dookola swiata na dwoch kolkach – Harleyem, nasz znany w swiecie,  polonijny superpodroznik – Andrzej Sochacki.   Arizonska letnia zaprawa pomogla mu w pokonywaniu trasy wiodacej przez pustynie Afryki i Azji podczas ukropow  dochodzacych i przekraczajacych 50 stopni C.
To byl wysilek ponad zdrowie, jak sam stwierdzil po zakonczeniu wyprawy, kiedy upal dawal  mu  sie bardziej weznaki niz mroz w gorach. Czesto widzialem  ciemne kola w oczach, bojac sie zemdlenia, jadac przez dezert iranski do Pakistanu, dodal.

Stolica Arizony jest  PHOENIX, 60-letnie miasto, najbardziej rozrastajace sie  na swiecie, miasto plaskie  ozdobione przez nature gdzie niegdzie malymi gorami, bez drapaczy chmur, przeciete ulicami biegnacymi prostopadle do siebie.  To wszystko dla latwiejszej orientacji i poruszania sie zjezdzajacych tu turystow, ktorych liczba przekracza liczbe rezydentow miasta.  Phoenix  jest miastem ciagle przeobrazajacym sie i rozwijajacym na tej goracej pustyni.  Jego symbolem jest ptak Fenix, ktory wedlug legendy indianskiej, co 500 lat spalal sie na stosie i odradzal z popiolow. Co roku miasto powieksza sie o kilkadziesiat tysiecy  nowych mieszkancow,  ktorych niesprzyjajaca pogoda wygania z innych stanow.

Przylecialem do Phoenix w marcu z zimnego jeszcze Bostonu,  klimatycznie zblizonego do Polski,  prosto pod sloneczne, upalne niebo.  Wychodzac z samolotu mialem uczucie  zaru buchajacego z nieba.  Patelnia jednym slowem. Oddychajac w goracym powietrzu mialo sie wrazenie przebywania w saunie finskiej, w ktorej wszystko dookola jest gorace i parzy przy dotyku.  Pomimo nieprzecietnej goraczki czlowiek  nie pocil sie.  Kilkuprocentowa wilgotnosc powietrza natychmiast odparowywala pocenie.  Niespotykane do tej pory zjawisko.  Wszystko na mnie w tym ukropie bylo suche.

Zauwazylem jak na drzewach cytrusowych pelnych dojrzalych owocow kwitna jednoczesnie kwiaty i zawiazuja  sie mlode owoce.  Od drzew owocowych, stale zielonych, rosnacych czesto wzdluz ulic, ciagnie sie kwiatowy zapach na duzych obszarach.  Pachnie dookola  wszystko,  cala okolica.  Kazde drzewo w czesci kwitnace i w czesci owocujace to dziwny widok dla osoby z Polski, gdzie pory roku tak wyraznie oddzielaja sie i roznia.  Tutaj ponad trzysta bezchmurnych dni w roku i ciagle kwitnace kwiaty daja wrazenie wiecznego lata.  Roze w ogrodkach  kwitna trzy razy w roku.  Na polach uprawnych zmianowanie roslin jest na okraglo przez caly rok bez rzadnych przerw.

Obszar samego miasta jak i okolice  sa doskonale nawadniane.  Kanaly wodne  to staly element pejzazu Arizony. Dlatego  wszystkie miasta sa  zielone.  Pelno kolorowych kwietnikow i zielone drzewa ozdabiaja parki i domy.   Okolice pozamiejskie, mimo, ze sa pustynia, takze  sie zielenia.   Dopiero kiedy przyjzymy sie z bliska widzac, ze  zielona wokolo przyroda jaka wydaje sie z daleka, to wysuszone, klujaco-pazace, czesto trujace krzewy i drzewa.  Roslinnosc calkiem dostosowana jest do surowych warunkow pustynnych.  Glowna jej cecha jest samoobrona, stad wiekszosc tego co tu rosnie ma kolce, a niektore rodzaje kaktusow strzelaja nimi, gdy do nich sie zblizamy.   Kolce uzbrojone w haczyki sa trudne do wyciagniecia, gdyz sa bardzo kruche i latwo lamiace sie.  Na terenach poza miastem trzeba wiec  sie strzec, aby cos, co kusi zielenia nie okazalo sie nieprzyjemne i klujace.

Radze wszystkim, odwiedzajacym  w przyszlosci Arizone,  nie zapuszczac sie glebiej w  jej  pustynne tereny, gdyz mozna spotkac  sie  tez oko w oko z jadowitymi wezami, skorpionami lub pajakami.
A po co.

Jozek  Wojda, z Ciemnego, k/Radzymina
czlonek-przystani Centrum  Wagabundy
Phoenix,  Arizona, USA

Phoenix, 23 kwietnia, 2001 r.

Posted in Rózne | Comments Off on Ziemia pod bezchmurnym niebem

Droga do wagabundy zmotoryzowanego

DROGA DO WAGABUNDY ZMOTORYZOWANEGO

Człowiek zawsze dostrzegał, że w jego życiu jest coś, co jest niezależne od niego, i na co on nie ma wpływu. Zwykle nazywał to przeznaczeniem, które odczuwał jako los zewnetrzny roztaczajacy swe ramiona tak nad jednym człowiekiem, jak i nad innymi  (np. wojny, kataklizmy biologiczne, środowisko geograficzne, kraj urodzenia).
Istnieje rownież los wewnetrzny, który jest budowany w oparciu o predyspozycje, inklinacje, zdolności, przebiegłość, ambicje, dążenia i decyzje o sobie samym. To wszystko nazwijmy “dolą”, która w dużym stopniu jest ukształtowana przez siebie samego. Ten cały zestaw składający się na dolę przynosi ze sobą na świat każde indywidum. Jest to cecha “homo sapiens”, który pojawił się wg najnowszych badań 40 tys. lat temu, a którego predyspozycje wyznaczają dążenia. Dążyć do czegoś to w antropologicznym sensie zmieniać swe własne położenie, wybiegać intencyjnie naprzód. Gdy komuś coś nie wychodzi w życiu, zwala  wszystko na dolę.
Takie właściwości powinien posiadać współczesny podróżnik, zaopatrzony w pozytywne cechy budujące jego charakter. Jest to ktoś, kto nie potrafi bezczynnie siedzieć w jednym miejscu, gdyż cierpi pośród dzisiejszego uprzemysłowionego społeczeństwa – dla którego  wszystkim jest “czas”, a “czas” to “pieniądz”.

My, gatunek ludzki z rodziny naczelnych ssaków, wyposażony w rozum pozwalający nam na zintegrowanie kierunku wszelkich naszych dążeń, aby przekroczyć czystą egzystencję, wraz z jej wszelkimi wątpliwościami i niepewnościami. Aby zaspokoić potrzebę posiadania sensu życia, wyruszamy w świat, przed siebie, nierzadko przemierzając kontynenty po realizowanie swych ambicji i często spełnienie młodzieńczych marzeń z myślą spotkania się z naturalnym życiem, tak bardzo różniącym się od przemysłowego.

Poznawanie świata i różnych środowisk jest pożyteczną rzeczą, która dzisiejszego człowieka chroni przed niszczycielskimi czynnikammi, jakie niesie obecna cywilizacja, pomaga mu zachować w nim miłość do przyrody, bliźnich i siebie samego.
Są ludzie, którzy rodzą się z ukształtowanymi dyspozycjami podróżnika. Tych ludzi nie trzeba zachęcać do podróżowania i pozbawienie jej możliwości byłoby dla nich prawdziwą katastrofą życiową. Są rownież i tacy, których żadne starania i ćwiczenia nie przemienią w podróżników.

Wyróżniamy następujące stopnie, które przechodzi niemal każdy podróżujący człowiek, zanim dotrze do tego najwyższego, czyli zwiedzania świata, które reprezentuje wagabunda.

A oto one:
1. Wędrowanie – jest to zdanie się na przypadek, i to zarówno w określeniu przebycia trasy, jak i punktu docelowego. Chyba jednym ograniczeniem są tu czas i środki materialne. W zasadzie do tego rodzaju turystyki nie są potrzebne żadne przygotowania.
2. Turystyka – sprecyzowany cel. Jednak sprawy takie jak zapewnienie środków transportu, wyżywienie, noclegi, a także załatwienie wiz i stosownych zezwoleń przejmuje organizator imprezy, czyli profesjonalne biuro turystyczne.
3. Turystyka kwalifikowana � w porównaniu do wyzej wymienionej turystyki, pozostawia sie uczestnikowi więcej swobody w wypełnianiu czasu podczas turystowania. Nadal jednak lwią część spraw organizacyjnych załatwiają wyspecjalizowane agędy.
4. Podróżowanie – najmniej określony sposób “poznawania świata”. Mogą się tu mieścić wszystkie wymienione formy, ale jednak w zamyśle brak ściśle określonego celu. Możnaby twierdzić, że podróżowanie jest więc predyspozycją ciągłą. Z turystyki można zrezygnować, mogą warunki zewnetrzne skłaniać nas do zaniechania wędrowania. Nawyk podróżowania jest cechą trwałą, czasem staje sie formą  poznawania świata. Ten, kto połknął bakcyla podróżowania pozostanie mu wierny do końca życia.
5. Turystyka trampingowa – Jest to rodzaj podróżowania zarówno solowego jak i zespołowego. Nieważne, czy jest to zespół stałych uczestników, czy tworzony doraźnie. Sprawy organizacyjne, sprawy bytowe itp. załatwiane są na zasadzie podziału obowiązków pośród członków grupy. Strukturalnie zawsze jest lider zespołu, któremu pozostali uczestnicy się podporządkowują. Zatem wybór aktualnego celu, organizacji dnia itp, jest dla jednostki w zespole dość ograniczone. W podróżowaniu solowym wszystkie sprawy i obowiązki bierze na siebie wagabunda.
6. Turystyka trampingowo-motorowa – jest to rodzaj podróżowania , którego uczestnicy nie korzystają z usług biur podróży przy realizacji programu i wykorzystują po drodze różnorodne środki transportu, aktualnie im dostępnego. Jest to podróżowanie długotrwałe w czasie i przestrzeni. Nie są to krótkie wycieczki lub wędrówki turystyczne urządzane podczas urlopu, to są wyprawy.

Turystyka trampingowo-motorowa jest to:
– wspaniała i szalona przygoda
– duża odpowiedzialność realizacji
– sprawdzian przystosowania do życia
– wytrwałość w pokonywaniu niewygód i przeszkód, jakie stawia na drodze ślepy los
– szkoła szacunku i pokory wobec potęgi przyrody i związanych z nią żywiołów
– współpraca i podporządkowanie się w grupie
– wyrobienie hartu ducha i pewności siebie
– cierpliwość i szacunek do bliźniego
– umiejętność obslugiwania sprzętu technicznego i motorowego

Jakie cechy istotne przydają sie wagabundzie w podróży?:
a) umiejętność rezygnacji z własnych zasad żywieniowych
b) tolerancja na odbiegające od przyjmowanych przez nas norm zwyczajowych
c) brak uprzedzeń rasowych i religijnych
d) szacunek dla spotykanych ludzi i ich zwyczajów
e) postawa minimalizująca zakłucenia w środowisku przyrodniczym i napotykanym środowisku społecznym
f) rygorystyczne przeztrzeganie przyjętych zasad higieny i prowadzonej dokumentacji
g) konsekwentnie realizowanie szczegółowego programu dnia i programu podróży
h) wielkoduszność w stosunku do spotykanych na trasie wagabund a szczególnie wielka w stosunku do tubylców
i) postawa podporządkowania własnego programu warunkom obiektywnym lub humanitarnym
j) cechy manifestujące się psychiczne i zdrowotne cechy, np manualne, itp.

Najczęściej wykorzystuje się w turystyce trampingowej dwa rodzaje transportu: tj samochód i motocykl.

Takimi środkami komunikacji  między innymi odbyłem podróże dookoła świata wśród swoich  sześciu okrążeń globu. Te podróże motorowe po bezdrożach świata  zajęły mi w życiu około czterech lat.
Wydaje mi się, że pozostanę wiernym wagabundą na zawsze turystyce trampingowo-motorowej choćby  z powodu dojechania  do miejsc, które są często pomijane przez biura podróży.

wagabunda  Andrzej  Sochacki

“CENTRUM  WAGABUNDY”
Phoenix, Arizona, U.S.A., marzec 2001 r.

Posted in Rózne | Comments Off on Droga do wagabundy zmotoryzowanego