Promocja 17-letniego samochodu po drogach czasami niewidocznych na mapie myśłę, że się udała. Gdy dojechałem północnymi bezdrożami Rosji odwiedzając Murmańsk i Archangielsk do Uxta – miasta na pónocno-wschodniej stronie pod górami Ural wszyscy dziwili się jak ja tam się znalazłem. Dzięki Bogu była słoneczna pogoda i drogi nie były nasiąknięte wodą. Udało się, starszy kierowca i starszy samochód i jakoś dogadywaliśmy się pokonując nierówności terenu.
Po zameldowaniu się w miejscu startu u dealera „Dom Volvo” i GPS AutoGuard w Warszawie następne dnie wypełniły spotaknia towarzyskie i konferencja prasowa w Gminie Targówek. Szkoda było przemilczeć stylu w jakim wykonałem ten rajd nie mający równych sobie. Stalowy przyjaciel pozostał pod opieką entuzjasty moich dokonań – Wiesława Mrówczyńskiego, nestora rajdowego jak i dziennikarza. Ten facet wie i czuje moje dokonania mówiąc, że te wyczyny nie mają równych w świecie, tylko nie może zrozumieć dlaczego w ojczystym kraju są tak pomijane przez mass media, które zachłystują się obcymi osiągnięciami.
Resztę pobytu w Warszawie poświęciłem sprawom związanym z tworzeniem „Centrum Wagabundy” – ośrodka podróżników w miejscu urodzenia. Zarezerwowanym lotem, na wózku inwalidzkim, wylądowałem liniami „American Airlines” na ziemii amerykńskiej.
Po wylądowaniu w Chicago fani mojego podróżowania wzieli mnie w opiekę. W odróżnieniu od pobytu w Polsce odbyłem kilka spotkań w radiu, telewizji i redakcjach. W towarzystwie starych przyjaciół Zbyszka i Teresy, u których zatrzymałem się, wróciłem samochodem do Arizony, gdzie czekała na mnie stęskniona rodzinka. Czekała na mnie również niespodzianka w „Centrum Wagabundy”. Żona Ewa z dzieciakami zorganizowali przyjęcie celebrując 20 lecie działalności fundacji – klubu wszystkich podróżników i mój powrót z okrążenia następnego kontynentu. Zbyszek – dusza historyczna, Tereska – dusza muzykalna, podróżujący od lat po całych Stanach, podzielili się swoimi ciekawymi przygodami. Tereska popisała się występem solowym z karaoke.
Po małym odprężeniu następne dnie mijały na zaległej pracy wokół domu i wypadach w towarzystwie swoich najbliższych.
…Przygoda po obrzeżach Afryki zaczęła kwitnąć w moich planach.
Pozdrawiam Słonecznie z Arizony – miejsca z bezchmurnym niebem. – Jędrek