Przed wyjazdem z Warszawy wstąpiłem do GPS-AutoGuard Poland na Omulewską by zaprezentować ostatecznie „Zabawkę” (Volvo-460, 1995) w naklejkach, która będzie moim transportem, domem, biurem i hotelem w podróży. Dzięki wyposażeniu w GPS wszyscy zainteresowani będą mogli śledzić na bierząco moją trasę wyprawy. Tym razem GPS Autoguard wyposażył mnie dodatkowo w nawigacyjny system na całej Europie bym nie tracił czasu na wyszukiwanie palcem po mapie punktu docelowego.
O godz. 15:00 kilka chwil minęło podczas pożegnania w przyjaznym „DOMIE VOLVO” na Puławskiej, gdzie „Zabawka” poddana była ostatecznemu doszykowaniu technicznemu w ramach bezpieczeństawa i komfortu jazdy. Całość kosmetyki przekroczyła mój wydatek związany z nabyciem samochodu. Wielkie dzięki im za to. …Kawka Capucino, miła rozmowa, kilka zdjęć przed gmachem biurowym i koponiak Ani na szczęście rozpoczął wojaż po granicach Europy.
Stan licznika w punkcie rozpoczęcia podróży wskazał 243,742 tys km.
Opuszczając Warszawę, rozpadało się na dobre. Bezpieczna jazda zwalniająca tempo podróży przyczyniła się do minięcia wizyt swoich przyjaciół od lat w Poznaniu i Wolfsburgu.
Pierwszym i krótkim odpoczynkiem był Hamburg. Tu w zasadzie obrałem sobie punkt zerowy przecięcia linii okrążającej Europę (stan licznika 244,750). Jak wszystkie drogi prowadzą w Warszawie do Pałacu Kultury tak i w Hamburgu wszystkie drogi prowadzą do dzielnicy St. Pauli. Odwiedziłem egzystujący kościółek polski, który nie pasuje obecnie do charakteru dzielnicy z nocnymi klubami, barami ‘Go-go” i menelami szwendającymi się niemalże przez całą noc. Bazą było miejsce pracy kumpla Mirka w przyulicznym barze na Reeperbahn 122. U niego odpoczywałem i posilałem się smacznymi „hot dogami” zrobionymi na duńską receptę długimi parówkami z suszoną cebulą, majonezem i kwaśnymi ogórkami. Pycha!
W zaparkowanym samochodzie, w dzielnicy mieszkaniowej przespałem się kilka godzin by z rana wyruszyć dalej w drogę. Nie skorzystałem z zaprosin Mirka na nocleg. Nie chciałem przeciągać opóźnionego i tak czasu podróży. Z rana starym zwyczajem pojeździłem po Hamburgu robiąc zdjęcia ciekawych miejsc. Ulice bez trafiku pozwalały na wolną jzadę i obserwowanie zmian budującego się wciąż miasta.
Po lekkim śniadaniu w barze przy stacji benzynowej popędziłem przez Danię w stronę Frederikshaven i dalej promem do Geteborgu w Szwecji. Gdy się zaokrętowałem już nie wychodziłem z samochodu. Padłem na łóżko i przespałem całą 3.5 godzinną drogę.
Do Oslo pojechałem inną drogą, gdyż tę przybrzeżną E6 z Geteborgu znałem z poprzednich podróży. Odwiedziłem przyjaciela z Warszawy – Radka, który osiedlił się w pięknej miejscowości Fagestraun, niedaleko Drobak przed Oslo. W norweskim drewnianym domu musiałem gadać przy objedzie, przygotowanym przez mamę i córkę – żonę Radka. Piękny zwyczaj wspólna kolacja z rodzicami przy świeczkach w niedzielę należy do tradycji rodzinnej. Póżniej był czas wypełniony deserami i napitkami domowej roboty.
Radek wypełnił mój czas przejażdżką do Drobak – małego portowego mini miasteczka, które szczyci się będąc miastem Sw. Mikołaja. Pomiędzy zabytkowymi budynkami znajduje się fabryczka z pamiątkami ze znakiem Sw. Mikołaja, działa tu poczta ze specjalnymi pieczątkami w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Na ulicach wzdłóż ulic zauważa się znaki drogowe z Sw. Mikołajem. W ten sposób Drobak konkuruje z finlandzkim miastem Rowanemi, które znam z odwiedzin podczas okrążania świata motocyklem. Trudno ocenić, które jest ważniejsze dla czczenia tradycji mikołajowej.
Innym ciekawym miejscem jest wybudowanie podwodnego betonowego przejścia dla wszystkich jednostek pływających z łodziami podwodnymi włącznie. Żeby wpłynąć przez fiord do brzegu portowego jednostki pływające muszą kożystać z podanej locji przez kapitanat portowy bo na wodzie nie ma żadnej ostrzegawczej boi. Taką zaporę Norwegia wykorzystała w II wojnie światowej, kiedy okręt niemiecki wojenny zatonął z powodu nieprzestrzegania z zasad manewrowania płynąc w kierunku Oslo.
Odwiedziłem też starych weteranów wojennych – Jerzego Jankowskiego i Bogdana Kubasa, którzy piastują pozycje prezesów w organizacjach kombatanckich i innych polonijnych.
Wypoczęty, pojechałem na zachód kraju drogą E18 by brzegiem fiordowych wcięć lądu udać się w stronę Nordkapp – mekki wszystkich podróżników udających się na pólnoc Norwegii.