Po obiecankach cacankach użyczenia samochodu od dealerów VW-gena i Skody na odbycie podróży dookoła Europy zostałem w Polsce po wylądowaniu bez pojazdu.
Przyszła mi z pomocą pewna nieznana niewiasta, którą poznałem w Londynie podczas czekania na połączenie tranzytowe. Pożyczyła mi 3 tys zł na szczęście bym nie wycofał planu odbycia podróży. Dopożyczyłem od przyjaciół resztę i kupiłem stare Volvo wyglądające na oko całkiem całkiem odpowiednim samochodem na moją europejską escapadę.
Sobota, 26 maja.
W słoneczny dzień pojechałem na „ręczną myjkę” i zrobiłem dokładniejsze oględziny nowego nabytku nadając mu imię „Zabawka-3”. 17-letni samochód Volvo-460 z 240 tysiącami przejechanych kilometrów, koloru ciemnozielonego, wymagający nieco prac kosmetycznych będzie moim stalowym przyjacielem przez następnych kilka miesięcy z dala od domu w nieznanym mi świecie.
Wymienione zostało to, co mechanik zaproponował: olej silnikowy, klocki hamulcowe, paski klinowe, dopełnniłem inne płyny, zmieniłem opony, zainstalowałem łóżko z boku siedzenia kierowcy. Przerejstrowałem na swoje nazwisko i przedłużyłem ubezpieczenie. Całość przyszykowania „Zabawki” kosztowała mnie około 8 tys zł. (1 USD = 3.35 zł)
Po kilku dniach jazdy nie stwierdziłem większych usterek. …Ale to nie wszystko.
Miła niespodzianka
Żeby być pwnym pojazdu w drodze miałem w planie sprawdzenie ostateczne u jakiegoś autoryzowanego dealera Volva. …Tak trafiłem pod adres „Volvo – Polska” na ulicę Puławską w Warszawie. Chciałem wiedzieć w jakiej kondycji znajduje się mój nabytek.
Tam podzieliłem się ideą przejechania Europy i promowania w świecie 17 letniego samochodu u dealera „Dom Volvo” z zastępcą dyrektora – Wójcikiem Łukaszem. Z upływem czasu poczułem zainteresowanie moim przedsięwzięciem. Sprawa nabrała rumieńców. Na drugi dzień usłyszałem decyzję: „Pomożemy, żeby ta samotna podróż przebiegła bez przykrych niespodzianek. Proszę podstawić samochód do przeglądu technicznego”. Wyznaczono do pomocy Annę Jaworską z marketingu i Adama Radzika z serwisu technicznego. W opiece takiego zespołu poczułem się jakbym był ich przedstawicielem, których nie sposób zawieść. …Nie wiedziałem czy śmiać się, czy płakać z takiego obrotu sprawy. Tego się nie spodziewałem. Pomyślałem sobie, że są jeszcze osoby, które znają się na aspekcie mojej podróży i jej trudności odbywania w pojedynkę. Będę pewniej i szybciej przemieszczał się po bezdrożach Europy. W ten sposób stałem się po części lojalny tej firmie. Wymowne loga „Volvo” przystroiły „Zabawkę nr 3.
Dzięki uprzejmości dyrekcji gminy Targówek której jestem mieszkańcem od urodzenia i opieki rzecznika prasowego Rafała Lasoty odbyła się 15 czerwca 2012 roku pożegnalna konferencja prasowa przed ostatecznym wyruszeniem w podróż. Padło sporo stereotypowych pytań jak zwykle, kiedy znajdują się młodzi dziennikarze.
Szczęśliwy jak zawsze, wyjechałem z domu na Targówku w siną dal na kilka miesięcy. Po drodze wstąpiłem do „Domu Volvo” by od tego miejsca odliczać przejechane kilometry.
– Jędrek