Nr 002, Czerwiec 2001 r.
Co slychac w przystani.
Refleksje po spotkaniu w “Centrum Wagabundy”.
Uczestnik otwarcia donosi:
WSPANIALA GALERIA
Tygodnie juz uplynely i wciaz jestem pod wrazeniem pamietnego dnia otwarcia pomieszczenia, dla istniejacego od lat klubu, w ktore nie wierzylem. Dla klubu, tzn pomieszczenia dla nas wszystkich tu mieszkajacych wagabund. Na dlugo zostanie mi w pamieci galeria zdjec Andrzeja Sochackiego z jego swiatowych podrozy. Wydawalo mi sie, ze stworzenie takiego pomieszczenia na klub I wystawe zdjec nie da sie zrobic z tej malej rezydencji. Inni maja duzo, duzo wieksze I wiecej pomieszczen I nic nie probuja zrobic dla ogolu. A jednak przeszlo moje oczekiwania, Andrzej poswiecil przeszlo 1/3 swojego domu na socjalno-kulturalne zapotrzebowanie. On jest jednak urodzonym altruista, robi cos nie czekajac na sponsorow I kolektyw, jak zwykle, gdy cos go gnebi.
Przedstawiajac gosciom idee klubu, sekretarz John Serafin zcharakteryzowal ciekawa sylwetke zalozyciela klubu Andrzeja Sochackiego zdradzajac jego niespotykany upor I wysilek w dazeniu do celu. Zna sie z Andrzejem od przeszlo 25 lat.
Doszedlem do wniosku, ze nie budynek a tresc w nim zawarta wziela gore. Obserwowalem ludzi tam przybylych jak w skupieniu przygladali sie roznorodnym tematycznie zdjeciom, jak podziwiali sale wystawowa z jej swiecacymi halogenami punktowo spod sufitu wybiurczo na kazde zdjecie. Niektorzy wyobrazali sobie mniejsza wystawe I bardziej licha. A tu galeria przygotowana byla zawodowo na calego, z ogolnie odpowiednia liczba pod wzgledem ilosci wystawionych zdjec I w formacie odpowiadajacym wymogom wystaw. Widac, ze ten temat nie jest mu obcy. Brawa dla Andrzeja za jego chec, wklad pracy I finansow w zorganizowanie takiej wystawy na wysokim poziomie. Lepsza wystawe ogladalem tylko w Muzeum Polski w Chicago.
ZYCIE, KTORE NIE CIESZY
Momentami zazdroscilem w duchu Andrzejowi, spedzajac milo czas na przyjeciu, ze zycie zlecialo mi na “robieniu pieniedzy” by przykryc kompleks jaki przesladowal mnie po wyjezdzie z Polski, tak jak wiekszoscI z nas przebywajacych na obczyznie. No coz z tego, ze mam piekny dom z wygodami, mercedesa I pieniadze ulokowane w roznych akcjach. Jestem juz w starszawym wieku I czuje sie pusty w srodku, nie dowartosciowany, bez wypelnionego zycia po ludzku wsrod przyjaciol, z przygodami. Nie umialem zyc po ludzku, tylko jak kmiotek, many, many I tylko many (money) byly moja najwieksza namietnoscia. Zostal mi jedynie jeszcze falszywy szpan. Odejde z tego swiata jak wielu mi podobnych, biedny z bogactwem a nie bogaty zyciowo. To jest przestroga dla mlodziezy, ktora ma male zainteresowanie swiatem I kulturalnym zyciem socjalnym. Pozniej moze byc juz za pozno.
Nie kazdemu widac pisane jest takie zycie, by spotkac sie prywatnie w swiecie z dostojnymi osobami jak Andrzej to zrobil: dwukrotnie z Papiezem w Watykanie, Dalaj Lama w Himalajach, siostra Nirmala w Calcucie, krolem Tonga na poludniowym Pacyfiku, Zbigniewem Brzezinskim w Bialym Domu, Prymasem Polski w Warszawie I innymi waznymi oficjalami.
PROBOSZCZ Z WIZYTA
Proboszcz naszej parafii – Eugeniusz Bolda docenil aspekt stworzenia takiego pomieszczenia I przybyl w nawale swojej pracy na te uroczystosc otwarcia by poblogoslawic miejsce I nas wszystkich w imie ogolnej przyjazni. Bog zaplac mu za to. Niech w tej przystani Andrzeja kazdy czuje sie jak u siebie w domu. Tu nie wazny jest status pochodzenia ani wiek. Tu wszyscy sa sobie rowni, ktorych przyciaga ciekawosc swiata I wymiana pogladow podrozniczo – geograficznych. Tu mozna wzbogacic swoja wiedze I nabrac checi na inny charakter spedzania czasu. Swiat jest niepowtarzalny I niewyczerpane sa mozliwosci jego poznawania.
DOOKOLA SWIATA HARLEYEM
Pouczajacym I ciekawym punktem spotkania bylo podzielenie sie przygodami I wrazeniami podczas pokazu przezroczy w ogrodku, z ostatniej wyprawy Harleyem dookola swiata. Momentami skora cierpla z wrazenia jak ogladalismy Andrzeja zmagania motorem na saharyjskich piaskach. Sam, w pojedynke przejechal 36 krajow obladowanym jak wielblad motorem I to w dzisiejszych czasach kiedy na swiecie panuje tyle zla. To jest prawdziwy beduin obecnych czasow, ktory nie zna strachu. Jak sam twierdzi, ze bez dobrego Aniola Stroza takie ryzyko wedrowki solowej po swiecie jest nie mozliwe. Ja osobiscie nie mial bym odwagi wybrac sie w solowa wedrowke tak daleko po nieprzyjaznym swiecie.Dowiedzielismy sie przy okazji, ze Andrzej przemierzyl swiat bez rzadnego ubezpieczenia, gdyby wykupil ubezpieczenie to zabraklo by mu pieniedzy na wyprawe. Pojechal w swiat bez serwisu technicznego I na dodatek bez pomocy biur podrozy jak I sponsorow. Podczas dyskusji zdradzil najwieksza tajemnice jaka bylo objechanie swiata bez odpowiedniego prawa jazdy na motocykl. Nigdy nie starczylo mu czasu na zrobienie tego potrzebnego dokumentu. Gdy go zlapie kontrol drogowa czeka go kara $500.- grzywny. Odpukac! W podrozy raz go zatrzymano za wykroczenie drogowe w Pakistanie, ale policjant nie znajac angielskiego nie zorietowal sie, ze trzyma niewlasciwe prawojazdy w reku.
PALCE LIZAC……
Pierwszy raz w zyciu jadlem tak wspaniala pieczen barania. Wysmienicie przygotowana potrawa po mistrzowsku przez Jozka Wojde na poczekaniu, przed impreza, podczas konsumowania rozplywala sie w ustach. Aromat pieczeni roznosil sie po calej posesji, az slina leciala. Wszyscy niemalze oblizywali palce podczas jedzenia. Po wielu przybylych widac bylo, ze nie mogli sie doczekac na rozpoczecie kosztowania tego przysmaku I nie tylko. Kapusniak Andrzeja Leskiego swym smakiem I zapachem draznil podniebienie rownolegle z pieczonym baranem. Niektorzy znajac juz z przeszlosci wysmienite jadlo, jakby po to tylko specjalnie przybyli, by poprobowac wspanialosci jeszcze raz. Zalucie ci, ktorzy nie przyszli.
Po polnocy opuscilem impreze, nie wytrzymujac kondycyjnie. Za duzo wrazen bylo dla mnie po dlugim okresie postu kulturalno-rozrywkowego. Liczne grono zostalo nie myslac o przerwaniu czesci dyskusyjnej, przeciagajac przyjecie, mysle ze, jeszcze kilka godzin. W pamieci zachowalem kostium folkloru goralskiego, ktorego wlascicielem byl Janek Gace. Wspaniala to rzecz podtrzymywania tradycji I obyczajow narodowo-regionalnych. Niestety tak dzis juz malo pielegnowana. A szkoda.
Wroce tu szybko spowrotem za pare dni, by nasycic sie prasowa lektura, ktora zauwazylem w klubowej czytelni na stole.
Tak to kulturalnie, ciekawo I z korzyscia dla ciala jak I duszy w milej atmosferze przelecialo te kilka godzin jak jedna chwila. Spodobala mi sie przyjazna I braterska atmosfera jaka Andrzej wprowadzil w swoim klubie przez bezposrednie zwracanie sie pomiedzy czlonkami I sympatykami klubu bez uzywania tytulow czy “per pan”. Czlonkiem moze byc kazdy, kto lubi ciekawe zycie. Tu kazdy czuje sie rowny duchowo posiadajac podobne zainteresowania.
Do nastepnego spotkania!
– sympatyk Przystani, Jozef K.
Kacik wydawcy
W sytuacji ogolnego zubozenia spoleczenstwa, nie tylko wsrod Polonii czy Polsce ale na calym swiecie a takze podniesienie poziomu uslug (I cen) organizowanych przez biura podrozy wycieczek wiekszosc milosnikow “wielkiej przygody” jest pozbawiona nie tylko mozliwosci odwiedzania egzotycznych krajow, ale nawet porozmawiania z tymi, ktorym sie to udaje.
Przewodnim celem “Centrum Wagabundy” jest organizowanie:
– spotkan ogolnych I spotkan z ciekawymi ludzmi
– prelekcji (polaczonych z ogladaniem przezroczy I filmow)
– wystaw fotograficznych I pamiatek
– udzielanie fachowych porad poczatkujacym podroznikom
– wspolnych tanich wypraw I wedrowek do bliskich miejscowosci I odleglych krajow
– wymiane pogladow I doswiadczen w dziedzinie podrozowania.
– Umozliwienie kontaktow w zainteresowaniach pomiedzy ludzmi.
Klub “Centrum Wagabundy” to miejsce spotkan podroznikow, turystow, rezydentow, milosnikow wielkiej przygody I amatorow poznawania swiata. Przyjmiemy I poprzemy kazda ciekawa propozycje by moc organizowac ja wspolnie.
-wagabunda Andrzej Sochacki
Kacik wagabundy
Ku zadowoleniu pytajacym o roznice pomiedzy turysta a podroznikiem odpowiadam krotko:
Roznice te sa wielorakie:
Turysta Podroznik
Wybor podrozowania
Wybor noclegu
Przebieg
Plan trasy
Postawa osobista
Stosunek do otoczenia
Kontakt z odmienna kultura
Cel zasadniczy
Bezpieczenstwo
Jezyki
Po podrozy Biuro Turystyczne
decyzja
przewidywalny
bezwariantowy
podporzadkowanie
konsumpcyjny
powierzchowny
wypoczynek
zapewnione
jeden
dzien powszedni osobiscie
planowanie
nieprzewidywalny
wielowariantowy
decydowanie
wspoltworzacy
poglebiony
wzbogacenie wewnetrzne
staly element planowania
kilka
dzielenie sie zdobyczami
Byc moze istnieja typy posrednie, jednak dominujacym tworzywem postawy podroznika jest wielowariantowosc planowanej trasy, przewidywanie trudnosci I sposobu zaradzenia im. Tym sie rozni od turysty. Wydaje mi sie, ze jeden czlowiek rodzi sie z dusza podroznika, a inny z dusza turysty.
W przyszlosci nawiaze do roznicy pomiedzy podrozowaniem a turystowaniem.
-wagabunda Jedrek.
Kalendarzyk:
– Od 15 do 18 czerwca Andrzej gosci w Kanadzie zaproszony na EXPO-2001
– Spodziewamy sie w czerwcu/lipcu podroznika z Polski bedacego na trasie dookola swiata samochodem, www.miedzynami.com
– W lipcu Andrzej leci do Polski na otwarcie swojej wystawy fotograficznej w Muzeum Sportu I Turystyki , by wrocic tu z cala rodzinka na stale.
– 18 sierpnia w Przystani – przezrocza pt. “Dookola swiata szlakiem wodnym” w Jedrka wykonaniu I inne niespodzianki.
– korespondent Przystani, Adam Glob
Oto dyplom wreczony Andrzejowi Sochackiemu przez sekretarza klubu Johna Serafina od klubu “Centrum Wagabundy” (The Vagabond Center) za jego wyczyny swiatowe, nastepujacej tresci:
Niestrudzonemu Wielkiemu Podroznikowi – Naszemu Prezesowi
ANDRZEJOWI SOCHACKIEMU
Szesciokrotnemu Zdobywcy Swiata roznymi srodkami transportowymi gratuluja osiagniec z olbrzymia radoscia oddani Tobie wszyscy czlonkowie I sympatycy.
To jest zdobycie Korony Turystyki Trampingowej.
! TY NIE SPIEWASZ, TY JESTES SPIEWEM !
Sekretarz Klubu
Centrum Wagabundy
– John Serafin
Phoenix, Arizona, 13 lipca 2000 r.