Ekwador
Inny kraj
Już na granicy dała się odczuć szybkość w załatwianiu formalności. Policja-Imigracion w szybkim tempie wbiła wizę na 30 dni, Odprawa celna dotyczyła tylko sprawdzenia numerów rejestracyjnych samochodu i z życzeniami „Buen viaje” (Dobrej drogi) wjechałem spowrotem na szosę „PanAmerykanę” by po gładkiej nawierzchni pomknąć w głąb Peru. Znknęły widoki uzbrojonych patroli policyjnych.
Niedaleko od Cayambe przechodzi równik. Dla wyróżnienia tego miejsca na stworzonym placu umieszczono z tej okazji pomnk – kulę ziemską metrowej średnicy, która stoi na linii rozdzielającej dwie półkule, gdzie szerokość geograficzna (latitud) wskazuje 0.00 stopni. Zatrzymałem się by stanąć jednocześnie na dwóch półkulach – północnej i południowej. Wśród zdjęć, na jednym jest widoczna linia równikowa przechodząca przez napis „AutoGuard” na samochodzie – GPSu Poland z którym przemierzam świat od początku najdłuższej swojej wyprawy życia.
W deszczu przejechałem z północy na południe przez środek ekwadorskiej stolicy Quito leżącego w wąwozie masywów górskich. …Inną drogą niż przed laty skierowałem się w stronę portu Manty, leżącego nad Pacyfikiem, który znam z poprzedniej podróży. …Jadąc przecinałem rzeczki i strumyki płynące w poprzek drogi.
…Była niedziela palmowa – 17 kwietnia, na górskiej drodze mijałem ludzi w regionalnych strojach odświętnie przywdzianych idących z lamami. Jechałem powoli i podziwiałem przepiękne widoki, kolorowe stroje ludzi gapiąc się z „Zabawki” wypełnionej zapachem przepysznych ananasów.
Panuje tu zwyczaj od lat, że za zdjęcia ludziom daje się napiwki. To jest ich dorobek do marnej egzystencji. Nie dasz, zobaczysz plecy. Pomimo tych prymitywnych warunków życia tubylcy Indijenas z okolic Parrogoia Pilali dożywają do 80 – 90 lat.
W pewnej wiosce za Quevedo trafiłem na mszę św. celebrowaną na ulicy, połączoną z świąteczną procesją. Uczestniczyłem w niej przez moment podziwiając wiązanki palemkowe. Ruch kołowy w tym czasie stanął a niektórzy pasażerowie z autobusów wyszli na zewnątrz by pomodlić się razem z przechodzącą procesją.
Jadąc na południe przy Pacyfiku przed Guayaquil pod wieczór skręciłem na miejscowość „Playas”. Tam w małym hoteliku zatrzymałem się na odpoczynek i uzupełnienie korespondencji. Poczułem się jak na wczasach. Był poniedziałek i miałem ciszę z wielką plażą do odpoczaynku i podładowania swoich baterii słonecznych. Iguana 1,5 metrowej długości zaglądała z rana do okna pełzając po murku i wygrzewając się w porannym słoneczku nie zwracając uwagi na ludzi.
Ominąłem rozległe miasto portowe Guayaquil bez plaży, bez nabrzeża morskiego dla ludzi, wydawało się przeludnionego i tętniącego życiem całodobowo. Trudno było z niego wyjechać na drogę wzdłuż brzegu prowadzącą do Peru z powodu braku tabliczek orientacyjnych. Szybko zapadł wieczór, kiedy dobiłem do Machala – miejscowości tranzytowej.
Rankiem, po zwiedzeniu miasta z jego słynnym bazarem dobiłem do granicy peruwiańskiej nie wiedząc kiedy przekroczyłem strefę graniczną Ekwadoru. Musiałem zawrócić po wyjazdową wizę do paszportu.
Kilka danych: 4 i pół dnia w Ekwadorze
przejechałem 786 mil (około 1,310 km)
średnio 200 mil dziennie ( około 320 km)
od Cartageny – 2,245 mil (około 3,740 km)
z wyjechania z domu – 6,704 mile (około 11,173km)
waluta – dolar ekwadoriański = dolar amerykański
Pozdrowionka z kraju równikowego!
Jędrek