Wieści z trasy

Do Panama City (A)

Jeszcze w Meksyku
Sobota, 12 marca, 2011, siódmy dzień jazdy Z samego rana odwiedziłem Bazaylikę Matki Boskiej Guadalupiańskiej – Królowej Ameryki, mieszczącej się przy placu „De las Americas”. Jest to katolicka świątynia meksykańskiej patronki Guadalupe Virgin. Przy Starej Bazylice (Basilica Antigua) zbudowanej w 1709 roku znajduje się Nowa Bazylika (Basilica Nueva) mogąca pomieścić około 10,000 ludzi, zbudowana w 1976 roku będąc w kontraście z istniejącymi budowlami.
…Pielgrzymów jak zawsze – masa. Byłem świadkiem pokazów jednej z grup, która według starych rytuałów śpiewała i tańczyła na placu przez kilka godzin. Odwiedziłem też plac „Trzech Kultur”: prehiszpańskiej, azsteckiej i kolonializmu hiszpańskiego połączonego z meksykańską. Ostatni raz zwiedzałem te okolice kilka dni po trzęsieniu ziemi w 1985 roku.
Tego dnia zajechałem jeszcze do fabryki „VW” w Puebli, by nawiązać kontakt w sprawie autobusika „ogórka”. Później zboczyłem z głównej drogi na miasto Oaxaca. …5 minut zabrakło do zwiedzenia ruin. Strażnik przy szlabanie nie dał się uprosić na wjazd; zawróciłem na drogę. …Na stacji benzynowej pod okiem strażnika z bronią zasnąłem szybko w „Zabawce”; przejechałem około 800 km. Nadmienię, że stacje benzynowe są strzeżone całodobowo, wyposażone są w pomieszczenia sanitarne dostępne dla podróżników podczas tranzytowych przemieszczeń.

Gwatemala już blisko
Od samego rana myślę o synka Czarki urodzinach, jak spędza swoje święto. …Szosa w Meksyku nie zmienia się, co jakiś czas dziury i nieoznakowane garby (topes) w poprzek drogi dają się we znaki.
Około 50 km przed granicą gwatemalską pech. Wpadłem prawym kołem w wyrwę. Rzuciło samochodem, zaczęło trząść. Stanąłem, gdzie widać było kawałek pobocza. Kapeć. …Rozglądam się wokoło. Pusto z wypaloną trawą i małymi krzakami, górki większe i mniejsze, żar z nieba, i to wszystko na pocieszenie. …Zacząłem odkręcać śruby w kole. …Usłyszałem jakiś głos z motocykla: poczekaj, przywiozę mechanika. …Przerwałem pracę. …Przyjechało dwóch, odkręcili koło i pojechali zreperować. Okazało się, że opona jest nie do zreperowania. …Nowa była, jeszcze na gwarancji …i co mi z tej gwarancji w drodze, kiedy trzeba kupić następną. Kupili, przywieźli, zamontowali. Opona łysa jak moja głowa ale użyteczna. …Jechałem ostrożnie, byle do przodu, wypatrując jakiś warsztat naprawczy. Do granicy niedaleko. Za ostatnie pesa zafundowałem kolację. Kanapki – placki z mięsem z pnia i anansami przywróciły mi humor.
…Odprawa graniczna przeciągnęła się do ciemności. Pozwolono zaczekać do rana na przygranicznym parkingu, by ruszyć dalej. Nie znalazłem otwartego miejsca z oponami; była niedziela. Pierwsza za granicą stacja benzynowa z gwiazdą Dawida, napełniłem koszerną benzyną do końca. Niemiłym widokiem był wywrócony na bok przy krętej górskiej drodze TIR z przyczepą. Przyczyną wypadku było oślepienie przez pojazd jadący z góry.

W Salwadorze
Zauważyłem znak opony na słupie, zajechałem. Mieli jedną w niezłym stanie. Przy tej okazji chciałem zrobić rotację,. Nic z tego, nie można odkręcić dwóch śrób. Zdecydowaliśmy, że na drugi dzień muszę pojechać do specjalnego zakładu, który wyeliminuje usterkę. Gdyby pękła z tyłu, prawdopodobnie stał bym jeszcze w Meksyku.
Rano Pojechałem do specjalisty…Po kilku godzinach mocowania udało się odkręcić dwie zatarte śruby. Okazało się, że przy zakładaniu nowych opon w Phoenix niemyślący mechanik, jak każdy spieszący się w pracy Amerykanin, wkręcił ganem w pośpiechu nakrętki w nieodpowiednią ścieżkę gwintu na śrubie i pod uderzeniem pneumatycznym zakneblował je. Cała przygoda z kołami była niepotrzebna. …Teraz będę mógł szybciej jechać, …a oto mi chodzi. …Rotację kół zdecydowałem zrobić w Panamie przed Południową Ameryką
Jazda po szosie przeplatanej jakościowo nie należała do przyjemności. Częste ostre hamowania przed zmianą jakości nawierzchni dała się weznaki hamulcom. …W jednym momencie gładka szosa wpadała w piaszczysto – kamienistą drogę, w drugim pojawiały się rozsiane często dziury jak wulkaniczne kratery, w innym jakby kawałek nawierzchni był wycięty i przeniesiony w inne miejsce. Wpadało się jednym skokiem w dół aż zęby zgrzytały.

Ach ten Honduras!
Błędem było jechanie do oporu w stronę granicy. Obecnie Honduras należy do niebezpiecznych krajów tak dla turystów jak i dla obywateli. Bieda zmusza ludzi do oszustw i kradzieży, gdzie się da i co się da. Pozatym kraj jest opanowany przez korupcję i narkotyki.
…Szybko zrobiło się ciemno. Na granicy spotkałem trzech podróżników jadących na rowerach. Wszyscy pilnowli jeden drugiego przed wałęsającymi się bez żadnej opieki wyrostkami. Ja dałem pół dolara za pilnowanie „Zabawki” w której nie zamykają się drzwi i nie domykają okna. Przed 22:00, kiedy robiło się pusto, spytałem celników o możliwość przenocowania na granicy, kategorycznie odradzili mi, że nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za uszkodzenia samochodu jak i za kradzież. Otwarcie powiedzieli, że panuje w kraju bezprawie i na granicy też. Nie proponują jazdy nocnej, gdyż zdażają się rabunki samochodów turystycznych. Policja nie urzęduje i nie interweniuje w nocy, boi się band narkotykowych na których nie ma lekarstwa. Kraj jest skorumpowany od strony Pacyfiku. …Szybko musiałem zwinąć się z tego niepewnego miejsca.
…Zajechałem do pierwszego lepszego hotelu. Zajęty. …Słysząc tę odpowiedź, jeden szofer od „Moto-taxi” zaproponował nocleg u siebie gratis, Zgodziłem się. …Zajechałem do jego posiadłości. Bramę zamknął. Pokazał sypialnię gościnną w której znajdowały się porozwieszane hamaki od słupa do słupa. Zrezygnowałem z propozycji. …Przyzwyczajony jestem spać na płaskim podłożu a nie w zgięciu. …W „Zabawce” wysypiam się bez problemu. …Gadaliśmy długo. Okazało się, że Manuel – właściciel tego domostwa jest katolikiem o dobrym sercu, Wychowuje syna starszej córki, która umarła przy skomplikowanym porodzie. Ożenił się z wielodzietną rozwódką, którą mąż zostawił dla innej. Wszystkich kocha jednakowo. Dałem mu 50% wartości noclegowej w hotelu. Uradowany miłą niespodzianką, zawołał zaraz żonę, wskazał mi łazienkę na zewnątrz. …Za kurtyną, pod blachą wziąłem kąpiel na stojąco polewając się garnkiem zimną wodą. Poczułem się od razu żwawiej.
Przespałem planowaną pobudkę o 7:00 rano. …Kiedy Manuel zauważył, że krzątam się koło samochodu, szybko zorganizował śniadanie. Placki z serem i kawa z mlekiem. Musiałem zjeść przynajmniej dwa, czekał. Zapraszał w odwiedziny. …Kilka kilometrów dalej zatrzymałem się przy następnym wywróconym TIRze by zrobić zdjęcie. Patrzyłem jak młodzieńcy wyrywają trąbkę pneumatyczną nie zwracając uwagi na karabiny w rękach stojących policjantów. Kiedy pokazałem ten widok grabieży jednemu z nich usłyszałem odpowiedź: „Co, mam go w kajdanki zakuć za to?”. …Zrozumiałem sytuację i pojechałem.

W Nikaraguii
16 marzec, środa. Odpocząłem na granicy nerwowo. Nie musiałem bać się o ekwipunek w środku „Zabawki”. Uśmiech na twarzy granicznych urzędników rozładowywał atmosferę czekania na szybsze załatwienie. Do odwiedzenia przyjaciół sprzed lat zostało kilka godzin jazdy. Pogoda wspaniała, droga równa, humor dopisuje, nic nie może się przydażyć. …Nie może?!…
…Około 100 km od dłuższego postoju zobaczyłem nagle jak wskaźnik temperatury zbliża się szybko do czerwonych kresek. Coś nie tak. …Zatrzymałem się natychmiast na poboczu. Zajżałem pod maskę i słyszałem jak syczy gdzieś wydobywający się płyn w górnej części chłodnicy. Plama na piachu. Wlałem zapas płynu.
…Podjechałem do przodu i zatrzymałem się za skrzyżowaniem dróg jakiejś wioski. …Widząc unoszącą się parę przybiegło dwóch młodzieńców i wskazali mi warsztat mówiąc – naprawimy. Podnieśli maskę i decyzja padła z ust szefa mechanicznej grupy: „wyjmujemy chłodnicę”. Zamurowało mnie. Ledwo skończył się jeden problem, a zaczął się drugi. …No cóż, nie miałem wyjścia, Wyjeli chłodnicę. …Dziś jest za późno na zawiezienie do naprawy, jutro taniej i lepiej. Mam bezpieczne miejsce na nocleg. …Stało się to 10 km przed większym miastem – Esteli.
Zobaczymy co nowego przyniesie następny dzień.

17 marzec, czwartek….Po popłudniu zobaczyłem chłodnicę z nową metalową częścią. była ręcznie dorobiona z kawałka blachy. Na oko wyglądała podobnie. …Po godzinie 15:00 wyjechałem na próbną jazdę. …Nie zauważyłem nic złego. …Następny nieprzewidziany wydatek i następny problem z głowy.
…Pod wieczór zdążyłem dobić do starych znajomych sprzed lat mieszkających w Tipitapa. Radość ze spotkania. Czuję się tu jak w rodzinnym gronie. Mam dostęp do internetu, pokoik i lodówkę z różnymi napojami.
Zatrzymałem się do następnego dnia.

Trochę liczb
Przejechana odległość: – USA 633 mile (około 1,055 km)
– Meksyk 1,627 mil (około 2,710 km)
– Gwatemala 532 mile (około 880 km)
– Salwador 425 mil (około 715 km)
– Honduras 103 mile (około 170 km). Ogólnie od startu 3,320 mil (około 5,530 km)
11 dni w podróży, przedciętna dawka dzienna – 302 mile (około 505 km)
c.d.n.

This entry was posted in Ameryka Południowa 2011. Bookmark the permalink.