WŁADYSŁAW GRODECKI – (syn rolnika, ur. 27 maja 1942 r. w Brzeźnicy Dębickiej, ma 182 cm wzrostu), mgr inż. kartograf, przewodnik I-ej kl. Po Krakowie i Małopolsce, organizator i uczestnik kilku wypraw dookoła świata. Wedruje po swiecie od 30 lat; odwiedzil wszystkie kontynenty (poza Antarktyda).
Podróże zagraniczne z plecakiem rozpoczął w 1972 roku. Pierwszym dalszym krajem zwiedzonym był Egipt a w 1974 – Indie, później praca zawodowa w Libii. Po roku 1976 zwiedził niemalże całą Europę. W 1992 odbył samotnie pierwszą podróż dookoła świata w cięgu 18 miesięcy. W 1997 r. odbył przez 6 miesiecy II-gą podróż przez Azję, Afrykę i Europę.
Obecnie jest na trasie III-ciej podróży samotnej dookoła świata, którą rozpoczął 25 maja 2002 w Nowym Jorku. Mieliśmy okazję gościć Władka w przystani-„Centrum Wagabundy” – Andrzeja Sochackiego. W Phoenix spotkał się kilkakrotnie z Polonią podczas prelekcji i wywiadów dla prasy i radia. Cechą rozpoznawczą Władka jest długa broda i plecak.
Nadmienił, że jego namiętnością, której zwalczyć nie chce i nie może, gdyż wiąże się ona z instynktem walki i poznawania, jest wędrowanie. Święty Augustyn powiedział: Świat to wielka księga. Ten co nie podróżuje, to jakby czytał tylko jedną stronę tej księgi. Samotne wędrowanie nastręcza wiele kłopotów i jest ogromnie ryzykowne. W plecaku trzeba mieć tylko tyle, ile można unieść, a jednocześnie to, co jest niezbędne do życia i pracy: kocher, namiot, śpiwór, ubrania na zmiane, notatki, książki, przewodniki, aparat fotograficzny. Do wyprawy trzeba też przygotować się teoretycznie – ustalić trasę, zgromadzić adresy, wysłać dziesiątki listów. Ważnym problemem jest zdobycie pieniędzy na podróż i zabezpieczenie rodziny pozostającej w kraju. Jednym z ważniejszych punktów wędrowania – obok przygodowego i poznawczego charakteru – są spotkania z Polonią i wizyty w miejscach związanych z dziejami naszego narodu.
Celem wypraw jest: -odkrywanie nieznanych śladów polskich emigrantów za oceanem i na wyspach Pacyfiku, -promocja Polski; polskiej kultury, nauki i osiągnięć technicznych w najdalszych zakątkach świata, -aspekt poznawczy, „lepiej raz zobaczyć niż sto razy usłyszeć”, -każda wyprawa jest znakomitą okazją by spojrzeć na Polskę z oddali i na świat z bliska… .
10 przykazań wędrowca według Władka Grodeckiego:
1. Być młodym bez względu na wiek.
2. Mieć marzenia.
3. Być odważnym, zdeterminowanym.
4. Być uczciwym, koleżeńskim, przyjaznym.
5. Posiadać jak najwięcej umiejętności – nie tylko językowych.
6. Mieć czas, trochę pieniędzy i trochę przyjaciół w świecie.
7. Dbać o sprawy ducha i zachować dystans do codzienności.
8. Perfekcyjnie przygotować wyprawę, inaczej to czas zmarnowany.
9. Chcieć żyć, czyli opanować sztukę przetrwania w trudnych, nawet ekstremalnych sytuacjach.
10. Nosić brodę.
– Nie szukam sposorów – mówi. –Raczej ludzi życzliwych, którzy zechcą otworzyć mi drzwi, wskazać miejsce przy stole. O jedno łóżko też zawsze łatwiej. Dlatego lubię wędrować po świecie sam. Być wśród tych, którzy mówią innym językiem, hołdują innym zwyczajom; pracuję wraz z nimi, gotuję im – to w ramach podzięki za gościnność.
Kilka wybranych pytań zadawanych po drodze Władkowi przez dziennikarzy podczas wywiadów:
Jakie to uczucie zdobywać świat, i to aż tyle razy?
– Satysfakcja jest ogromna u kresu wyprawy i strach, gdy się rusza. Gdyby go nie było, znaczyłoby to, że jestem nie ostrożny. Trzeba bać się momentów samozadowolenia. Kiedy jesteśmy pewni zbyt siebie, przestajemy być ostrożni, a kiedy się idzie, należy zawsze oglądać się za siebie.
Maszeruje Pan?
– Nie, mi chodzi o to, aby przemierzać przestrzeń, niekoniecznie pieszo. Nazywam to podróżowaniem w warunkach ekstremalnych. Jest to sztuka przetrwania.
Nikt nie chce sponsortować podróżnika? Przecież rozpisuje się o Panu prasa…
– Pieniądze dała mi tylko jedna instytucja -250 dolarów na 13 miesięczną wyprawę, ale i za to jestem jej wdzięczny. Pieniądze obiecywało mi wiele osób, ale na obietnicach się skończyło. Wysyłam pisma do wielu firm i mam choć tyle szczęścia, że zwykle dostaję odpowiedź. Odmowną, ale na papierze firmowym i z podpisem prezesa. Reguła jest, że tego typu listy od razu wyrzuca się w wielkich przedsiębiorstwach do kosza. Jest tego za dużo.
Gdzie Pan sypia?
– W trasie korzystam z gościnności miejscowych. Zatrzymuję się u misjonarzy. Jest jeszcze elitarna instytucja Serwas, zrzeszajaca podroznikow. Zawsze znajdzie sie miejsce na campingach. Sa one alternatywa w miejscach, gdzie nie ma schronisk – na przyklad w malych krajach europejskicj, jak Slowenia.
Za kazdym razem udaje sie znalezc bezpieczne schronienie?
– Nie. Czesto nocuje na dziko. Gdzies tam w szczerym polu rozbijam namiot, choc jest to niebezpieczne. Wole jednak wszystko za wczasu zaplanowac, zorganizowac. Nie da sie objechac swiata bez pieniedzy, I do tego w ciemno.
Zdarzalo sie Panu nocowac na lotnisku?
– Wole wygodniejsze kwatery, ale gdy laduje o osmej wieczorem, nie ryzykuje podrozy na miasto. Zostaje. Przewaznie przylatuje sie do obcego kraju u na lotnisku nie ma nikogo blizszego.
Jak radzi Pan sobie za aklimatyzacja?
– Poniewaz strefy klimatyczne zmieniam powoli, odbywa sie to dosyc plynnie. Najwiekszy problem mam z przeskakiwaniem stref klimatycznych i kulturowych, kiedy kraj, tak jak USA, jest wielki jak kontynent. Aklimatyzacja to nie tylko kwestia pogody, ale jezyka, kultury i kuchni.
Nie unika Pan kontaktow z dziennikarzami…
– Uwazam, ze wywiady sa potrzebne. Uwazam, ze warto uswiadomic swiatu, ze sa jeszcze prawdziwi podroznicy. Ci, o ktorych pisze „National Geographic”, to bardziej wyczynowcy, sportowcy, monitorowani z powietrza przez helikoptery i mogacy liczyc na natychmiastowa pomoc. Takim wyczynowcem jest na przyklad Marek Kaminski, blednie okreslany mianem podroznika. Gazety pisza wylacznie o takich ludziach jak Marek, pomijajac wedrowcow-ryzykantow, ktorzy w swoje wyprawy udaja sie bez pieniedzy i zabezpieczen.
Podrozowanie wiaze sie z wieloma niebezpieczenstwami. Na drodze spotyka Pan niebezpieczne zwierzeta, takie jak pajaki i weze. Nie boi sie Pan?
– Boje sie. Amazonia na przyklad slusznie zostala nazwana „zielonym pieklem”. Jest tam cale mnostwo jadowitych insektow. Wystarczy lekko sie skaleczyc, a nie wiadomo kiedy przylatuja owady i skladaja w ranie jajka. Za dwa, trzy dni wylegaja sie larwy, ktore potem wyciska sie z ciala. W Amazonii czycha na podroznika wiele niebezpieczenstw. Jest mnostwo wezy, rarantule, jadowite slimaki, a takze rosliny, ktore po dotknieciu wywoluja grozny obrzek. Ponadto kazdy narod ma swoje sposoby zabijania. Taka wyprawa to zupelnie co innego niz wycieczka turysty z przewodnikiem i oplaconymi wygodami. Wszystko to wyglada dramatycznie, ale jak widac, mozna przezyc.
Co jest szczegolnego w takim niekonwencjonalnym i nielatwym sposobie zycia? Co daja podroze?
– Beduini – mieszkancy otwartych przestrzeni – sprowadzili zycie do bardzo prostej reguly: „to, co na grzbiecie osla czy wielblada da sie umiescic, to musi wystarczyc: troche picia, troche jedzenia i namiot”. Twierdza – iscprzez pustynie, to znaczy zwyciezac”! Ich zycie to nieustanna walka z wysoka i niska temperatura, ulewa, burza pylowa i burza piaszczysta, z glodem, pragnieniem, z dzikimi zwierzetami, zmeczeniem, znuzeniem, przestrzenia…”
Zycie podroznika jest podobne do zycia nomadow i wiaze sie z ogromnym niebezpieczenstwem i niewygodami. Dlugie samotne wyprawy, wiele nocy w autobusach, pociagach, poczekalniach i pod golym niebem. To dni spedzone a zapierajacych dech upale, w zimnie i w deszczu, to miesiace wsrod ludzi o odmiennym kolorze skory, mowiacych niezrozumialym jezykiem, wyznajacych inna religie i inna kulture. Czestym towarzyszem wedrowki jest glod, pragnienie, zmeczenie, strach i samotnosc. Codziennie ucze sie wrazliwosci na niedole innych ludzi, ucze sie skromnosci, ciszy wewnetrznej, pokory i pewnego dystansu do spraw, ktore nam w zyciu towarzysza.
Czy kazdy moze podrozowac? Jakie cechy powinien posiadac wedrowiec?
– W zyciu powinien byc czas na wszystko, glownie na to, by otrzymane od losu talenty w pelni wykorzystac, a nawet je pomnozyc. Mlodosc to krotki okres beztroskiej zabawy, roznych przyjemnosci, milosci, ale rowniez i nauki. Podroznik musi byc silny i zdrowy, a wiec trzeba uprawiac sport, odrzucic papierosy, narkoptyki, prowadzic regularny i higieniczny tryb zycia. Gdy mamy kilkanascie lat, nie znamy jeszcze w pelni ceny zycia, mniej jest zimnej kalkulacji, wiecej fantazji, marzen… Czym byloby zycie bez marzen? To skrzydla, ktorych sila napedowa jest rzetelna wiedza, rozne umiejetnosci, latwosc nawiazywania kontaktow, odwaga, zyczliwosc, umiejetnosc zachowania „imnej krwi”, zalaszcza w sytuacjach ekstremalnych.
Jesli te mlodziencze cechy potrafimy zachowac przez wiele lat, jesli urodzilismy sie „pod szczesliwa gwiazda” to nawet tak trudne przedsiewziecie jak wyprawa dookola swiata moze stac sie dla kazdego realna! Aha! Dobrze tez miec brode, wygodne buty i niezaleznie od wieku byc zawsze mlodym!
I tego zycze, Wam.
-zebral Jedrek