Przystań 028

Nr 028, Listopad 2007r.

Co słychać w naszej “Przystani”?

– Rajd 30 dniowy dookola świata
1. Z Polski do Wladywostoku
2. “Kufer w Los Angeles”
3. Przez USA zastępczym samochodem
* * *
Półmetek 30 dniowej wyprawy dookoła świata
Pierwszą wiadomość otrzymałam po sześciu dniach od startu w Warszawie, gdzie odbyło się na Placu Zamkowym oficjalne pożegnanie z Warszawiakami. Oklejony “Kufer” różnymi reklamami firm, symbolami polskimi i innymi naklejkami wyglądał jak większa zabawka a nie pojazd, który udaje się w podróż dookoła świata, przygotowany na bezdroża Rosji.
A jednak, wystartował! Uroczyste pożegnanie i poświęcenie przez proboszcza na rynku tarnowskim poprzedzone było mszą świętą w tamtejszej katedrze.
Ciekawostką tej wyprawy dookoła świata jest nie tylko jej 30 dniowy czas przejechania po lądzie, ale jazda eksperymentalna (pierwsza w świecie) z zamontowanym GPS Keratronik w VW-Caddym, który monitoruje pozycję samochodu pokonywanej trasy na całej kuli ziemskiej. Wszyscy mogą śledzić pozycję “Kufra” na stronie: www.andrzejsochacki.com.
Po 10 dniach duet “Kufer-Jędrek” dotarł do Irkucka, gdzie zakończył I-szą część wyprawy. Tu nadmienię, że Andrzej Sochacki dla łatwiejszego wykonywania i opisywania swojej eskapady podzielił całą marszrutę na cztery odcinki: I-szy: Polska – Irkuck, II-gi: Irkuck – Władywostok, III-ci: Od Pacyfiku do Atlantyku, IV-ty: Europa Zachodnia do Polski.
Miał za sobą już przeszło 8200 km trasy po drogach różnej jakości, od asfaltu pierwszej klasy do dróg z dziurami, koleinami, fałdami i kamieniami. W Irkucku spotkał się ze starymi przyjaciółmi polonijnej organizacji “Ogniwo”, których poznał podczas poprzednich wypraw dookoła świata. Był goszczony przez swojego bliskiego, zaprzyjaźnionego od lat, profesora fizyki – Gienia Wrzaszcza.
Po Irkucku na dłużej Jędrek zatrzymał się w Ułan Ude i w Czita. W Ułan Ude spotkał się z Polonią na Placu Lenina, by zakończyć wizytę w Domu Polskim a w Czita zamienił dotychczasowe przednie koła na koła z nowymi oponami. “Kamienie pryskały spod kół przejeżdżających samochodów garściami w różnych kierunkach. Jeden uszkodził przednią szybę, na szczęście nie groźnie.” – opowiadał Andrzej. Główne drogi poprzedzielane są od czasu do czasu wyboistymi, trudnymi do wyobrażenia, wijącymi się gliniastymi dróżkami, omijającymi zerwane mosty. Tam, na trasie transsyberyjskiej, przepisy drogowe nie istnieją. Samochody jeżdżą slalomem od brzegu do brzegu drogi, pod prąd, środkiem, bokiem, jak pozwala im sytuacja międzydołowa. “Kufer” od czasu do czasu zawieszał się na spodzie. Nie było mowy o oglądaniu na boki, czy pozdrawianiu innych kierowców.
W takich warunkach trzeba wierzyć w niezawodność środka lokomocji, nie ma mowy o jakiejś awarii. Cały plan podróży szlak by trafił, zapewnił Jędrek. Na szczęście nic w “Caddy-Tramperze” się nie urwało.
Ekstremalna przygoda straciła wymowę dopiero przed Władywostokiem. W szesnastym dniu podróży szeroką autostradą team wjechał do centrum miasta. “Kufer” przejechał 12.500 km z średnią prędkością 780 km/dzień. Najgorszą drogę tego rajdu, gdzie była dziura za dziurą, miał już za sobą. Przykurzony, szaro-żółto-brązowy pojechał na ręczną myjnię, by zmyć delikatnie z siebie trudy podróży nie uszkadzając historycznych już, jak sam jest, nalepek. Wyglądał znów jak przed podróżą.
– Joanna Marciniak – korespondentka Centrum Wagabundy
* * *
30 września 2007.
“Kufer” w Los Angeles
Myślę, że winny jestem wszystkim przyjacielom i sympatykom śledzącym moją 30 dniową podróż dookoła świata umilić czas wyczekiwania dalszych losów “Kufra” i przedstawić na jakim etapie znajduje się obecnie cała sprawa. Tak jak odpowiadałem na pytanie zadawane mi często przed podróżą – czego najbardziej się obawiam, to mówiłem między innymi, że straconego czasu na przejściach granicznych. Ale nie aż tyle, nie w takim stopniu i stylu, jaki spotkał mnie w kraju, którego jestem obywatelem od trzydziestu lat. To przekroczyło moje przypuszczenia.
Opiszę pokrótce przygodę jaka mnie spotkała w porcie granicznym, “mieście aniołów” – Los Angeles w czasie ogólnego zagrożenia wojennego na świecie, kiedy są zaostrzone i wyolbrzymione obecne przepisy a te normalne, turystyczne, do których każdy podróżnik był przyzwyczajony są dziś nieosiągalne.
Tu, w tym wolnym kraju – USA, nie ma już dzisiaj żartów. Tu każdy urzędnik celny podchodzi do przyjezdnego z niedowierzaniem. Uśmiech na twarzy czuje się sztuczny i wymuszony. Nie czuje się od niego przyjaźni, życzliwości, czy wyrozumiłości. Kiedy sprawa jest dla niego nietypowa, niezrozumiała i niejasna, robi wielkie oczy, ucina dyskusję i odsyła do innego stanowiska. Klientów obsługują urzędnicy pracujący wg wytycznych instrukcji i uzbrojeni w wiszące gany na paskach. Teraz, kiedy myślałem, że najgorsze mam za sobą – gdyż niewygody syberyjskie są pokonane – dotarło do mnie, że wszystko to dopiero przede mną.
Myślę, że to wszystko trzeba traktować jako nową przygodę życia, wtedy będzie ona przyjemnością a nie zmartwieniem. Będzie się o niej wspominać po jakimś czasie na wesoło. Przykre momenty pójdą w niepamięć. Piszę dla tych między innymi, którzy planują jakąś podróż daleką i chcą wiedzieć o sprawach nietypowych, z którymi można się spotkać przypadkowo w podróżowaniu gdzieś w świecie.
* * *
Przez USA zastepczym samochodem
Dziś jest pierwszy dzień realizowania III etapu wyprawy 30 dniowej. Wystartowałem wczesnym rankiem “Kufrem II” z miejsca, z którego nie mogłem kontynuować podróży po USA swoim VW-Caddym o imieniu – “Kufer”.
Jest niedziela, 4 listopada, 2007 – pierwszy dzień
Jeszcze szaro było jak pojechaliśmy (ja z synem Cezarkiem) z Long Beach w północnym kierunku Los Angeles zrobić kilka pamiątkowych zdjęć. Najważniejsze turystycznie miejsca: napis na zboczu górskim – “Hollywood”, China Town, Hollywood Bulwar, Port Willage i kilka innych miejsc uwidoczniłem na kliszy. Po drodze wstąpiliśmy na śniadanie do starego przyjaciela – Marka Jasińskiego, który przygotował mi w obawie przed błądzeniem po USA dokładną ścieżkę na mapie konsultując się z Amerykańskim Automobilowym Klubem (AAA).
Musiałem się spieszyć z wizytą, gdyż czekała mnie jeszcze tego dnia uroczysta impreza w Phoenix o godzinie 14:00 w CENTRUM WAGABUNDY, które celebrowało 15- lecie swojej działaności. Nie mogłem nawalić, gdyż klub sponsoruje wyprawę utrzymując ze mną kontakt, wspiera logistycznie i nie tylko. Oczekiwali mnie członkowie i sympatycy klubu. Była zaproszona telewizja i korespondenci prasowi. Kilka miłych godzin wyrwanych z jazdy pozostanie w pamięci nas wszystkich i w zapisie dziennika podróży. Na stole czakał na gości wielki tort z napisem “15 lat Centrum Wagabundy”. Miłą także niespodzianką dla mnie podczas imprezy było wzniesienie toastu za pomyślność wyprawy. Tu pochwalił się Cezarek swoją aktywnością w Los Angeles. Wywiady, zdjęcia historyczne na pamiątkę i rozmowy z przyjaciółmi wypełniły czas zatrzymania.
Już jest po 18:00, czas w drogę!
Z wiwatującymi rękami przybyłych wyjechałem spod klubu podczas pięknej arizońskiej pogody w krótkich spodenkach dalej na wschód kontynuować plan III-go etapu, którego czas będzie wliczony do ogólnego czasu podróży 30 dniowej. Azymut – Nowy Jork, brzeg Atlantyku. Żona przygotowała mi prowiant na drogę, żebym nie marnował czasu na posilanie się w przydrożnych restauracjach. Przede mną około 4300 km i nadchodzące deszcze i chłody jesieni. Znając drogę pojechałem skrótami omijając w pewnych miejscach oficjalne międzystanowe autostrady. Pierwszy dzień jazdy skończył się w okolicach Albuquerque, Nowy Meksyk. Jechałem szybko rozglądając się czujnie na boki by nie wpaść w zasięg policyjnego radaru. Zjechałem na parking i zatrzymałem się na krótką nocną drzemkę. Licznik wskazywał 1400 km przejechanych.
Poniedziałek, 5 listopad 2007 – drugi dzień.
Rankiem o 700 pomknąłem dalej. Spało mi się dobrze, wygodniej niż w koi na jachcie podczas opływania globu. Jechałem tego dnia na większej wysokości, temperatura spadła do kilku stopni C. Zmieniłem spodenki na długie spodnie i sandałki na pepegi, skarpetki, założyłem polarową bluzę by czuć się lepiej podczas opuszczania “Kufra II” na postojach. Po drodze – kilka pamiątkowych zdjęć. Krótki postój w Oklahoma City i w St. Louis przy olbrzymim łuku nad rzeką, widocznym z daleka wykorzystałem na krótką gimnastykę. Kilometry mijały szybko. Chciałem pojechać przez noc jak najdalej ale sen był silniejszy. Zjechałem przed Indianapolis na postój po przejechaniu około 2000 km.
Wtorek, 6 listopad 2007 – ostatni dzień.
Jechałem w każdą pogodę. Pierwszy dzień był słoneczny i ciepły, drugi wietrzny i pochmurny. Dziś zaczął z rana pruszyć śnieg i później padał deszcz. Minąłem szybko Columbus, …aby do autostrady międzystanowej “I-80”.
Zobaczyłem napis – Nowy Jork i 400 mil (670 km) do niego. To pocieszyło mnie, że wyrobię się w czasie. Ostatnie tankowanie w New Jersey. Do Nowego Jorku zostało około 120 km. Za 6 dolarów przez most “Gorgea Washingtona” dostałem się na wyspę Manhattan. Na pokwitowaniu jest godzina 19:00. Highwayem Hudson nad rzeką pojechałem w stronę południową wyspy. …Nie dzwoniłem do przyjaciela Bogdana Jadwiszczoka, który zaoferował wyjechanie na drogę i popilotowanie do siebie. Znam tę trasę z wypadów weekendowych mieszkając cztery lata na Masphecie w Nowym Jorku. …Zrobiłem mu niespodziankę. Jeszcze tego wieczoru poszliśmy na kolację do znanej restauracji-“B-BTexas”.
III etap zakończony. Od Pacyfiku do Atlantyku przejechałem 5000 km w trzy dni. Obyło się bez mandatu za szybkość. Dobry Anioł Stróż czuwał. Zatrzymałem się na kilka dni u starego kumpla z Arizony – Andrzeja Bubinko, który pochwalił się posiadaniem pięknego harleya na podróż dookoła świata. Wybiera się w nią w przyszłym roku. Kilka dni wykorzystam na załatwienie sprawy transportu “Kufra” do Portugalii. Spotkam się ze starymi przyjaciółmi i sympatykami mojej podróży na spotkaniu w “Golden Cafe” na Manhattan Ave., zorganizowanym przez Annę Janowską i radio “Rytm”. Wrócę do Arizony by dopracować na swoją podróż do Europy. -Jędrek
* * * * Kącik Wiedzy:
Phonetic Alphabet (Abecedło Fonetyczne):
A-Alfa, B-Bravo, C-Charlie, D-Delta, E-Echo, F-Foxtrot, G-Golf, H-Hotel, I-India, J-Juliet, K-Kilo, L-Lima, M-Mike, N-November, O-Oscar, P-Papa, Q-Quebec, R-Romeo, S-Sierra, T-Tango, U-Uniform, V-Victor, W-Whisky, X-X-Ray, Y-Yankee, Z-Zulu.
Międzynarodowym fonetycznym kodem posługujemy się literując na odległość.

* * * * Kącik Humoru:
Żona – skarb najdroższy:
Kiedy gdzieś idziemy, zawsze trzymamy się za ręce.
Jak tylko puszczę, to zaraz nakupi różnych dupereli i ciuchów.
Ktoś mi ukradł wszystkie karty kredytowe,
ale nie zamierzam zgłosić tego na policję.
– Złodziej wydaje mniej niż moja żona.
Żona zrobiła sobie maseczkę Błotną i wyglądała świetnie
…. przez dwa dni. Potem błoto odpadło.
-Szefie, żona prosi pana do telefonu.
-Prosi? To pomyłka.
Kochanie czy mógłbyś mnie zdradzić z inną kobietą?
-Mówisz i masz!
Szanse na dozgonną miłość bardzo rosną z wiekiem.

* * * * Powiedzonka, Afirmacje:
O-Oleum et operam perdidi (łac) – Szkoda czasu i atłasu.
Omne ibnotum pro magnifico (łac) – Wszystko co nieznane, wspaniałe.
Omnis homo mendax (łac) – Każdy człowiek kłamcą.
P-Panta rhei (łac) – Wszystko płynie.
Pathe mathos (gr) – Cierpienie (jest) nauką.
Per aspera ad astra (łac) – Przez trudy do sukcesu.
Primus inter pares (łac) – Pierwszy wśród równych sobie.
Principiis obstra (łac) – Niszcz zło w zarodku.
Q-Quare nocent, docent (łac) – To, co szkodzi – uczy.
Quali rex, talis grex (łac) – Jaki pan taki kram.
Qualis vita et mors ita (łac) – Jakie życie taka śmierc.
Que sera, sera (fr) – Co będzie, to będzie.
R-Relata Refero (łac) – powtarzam co słyszałem.
Repetito est mater studiorum (lac) – powtarzanie jest matką wiedzy.

** * * Kącik Wydawcy:
Mile widziana jest młodzież w pisaniu swoich ciekawych spostrzeżeń z otaczającego życia lub ze spędzonych wakacji w naszej gazetce. Odrzucić tremę w pisaniu – pomożemy i poprawimy. Pamiętajmy !!! – naszym językiem jest język polski gdziebyśmy się nie znajdowali a każdy inny język potrzebny jest tylko do egzystencji, tam gdzie żyjemy. Bawmy się razem! – to nasza myśl przewodnia. Warto mieć łączność z “Przystanią”. Jest to droga – “odnalezienia się”. – Andrzej Sochacki

* * * * Kalendarzyk; (co? gdzie? kiedy?)
1 grudnia 07 (sobota), godz 19:00 spotkanie w C.W. przy kawie i podzielenie się przygodami z odbytej trasy podróży 30 dniowej przed ostatnim – IV etapem w Europie, z Portugalii do Polski.

Dla przypomnienia: Spotkania w Centrum Wagabundy odbywają się cyklicznie (luty, maj, sierpień, listopad) w najbliższą sobotę środka miesiąca o godz. 19:00. Przynosimy z sobą co kto lubi, jak zwykle. Informacje: 602-244 1293
– Wszyscy są mile widziani.

This entry was posted in Gazetka Przystań. Bookmark the permalink.