…Pan konsul odprawił mnie z kwitkiem, czakał na rozmowę ze swoim ziomkiem, dr Matiusem.
Nigeryjskie krętactwo
Nie wytrzymałem czekać do powrotu dr Matiusa z Lagos i w następny poniedziałek, 11 lipca stałem pierwszy w kolejce pod okienkiem nigeryjskiej ambasady. …Po kilku godzinach czekania następne rozczarowanie. Konsul powiedział, że może dać wizę gdy będę miał pobyt beniński i wizę kameruńską, którą planowałem uzyskać w Nigerii. …Okienko się zamknęło. Rozmowa skończona.
…Próbowałem uprzednio po drodze przedłużyć ważność wizy otrzymanej w Sierra Leone, w różnych placówkach konsularnych i wszyscy mówili to samo, że wizę otrzymam bez problemu w kraju sąsiadującym z Nigerią.
Paranoja! Po co mi ten pobyt gdy chcę tylko przejechać Nigerię do Kamerunu. Pomysł nie z tej ziemi.
. ..Na muzułmańskie wymysły nie ma rady. Najbliższa nigeryjska ambasada jest w Ghanie.
…Następnego dnia przedstawiłem sprawę w Ambasadzie Ghańskiej. Otrzymałem bez problemu miesięczną wizę w amerykańskim dokumencie tożsamości.
Mieszanym transportem (taxi, motocykl, taxi) przez Togo w ciągu jednego dnia wróciłem do Accra. Tam postarałem się wizę do Konga, Angoli i Namibi. Pech, nie ma placówki kameruńskiej. Dowiedziałem się, że jest przedstawicielstwo konsularne Kamerunu w Cotonou. Dnie uciekały, trzeba było czekać po kilka dni na wizy.
Pojechałem, z nadzieją otrzymania wizy nigeryjskiej, do ambasady. Znów pech! W okienku urzędnik zaproponował mi postarać się wizę w kraju przed Nigerią jakim jest Benin. …Powtórka. Poprosiłem o rozmowę z konsulem. Po zatwierdzeniu dokumentów i odpowiedzi na zawiłe pytania napisał notę na aplikacji, że otrzymam wjazdową wizę tranzytową na granicy po uprzednim wypełnieniu ankiety „on line”. Orzekł, że teraz taka forma obowiązuje jadąc tranzytem przez Nigerię. …Kółko się zamknęło. Tygodnie uciekały z czasu podróży nieproduktywnie.
Zaproponowali mi przyjaciele, żebym został przez weekend u nich gdyż mają w planie zabrać mnie do kina w niedzielę. …Zgodziłem się. Pogodziłem się też ze stratą jeszcze kilku dni. Kino w Shoping Mall na wzór amerykańskich „multi”, wielkie centrum, ludzi masa chodząca jak na wycieczce krajoznawczej, bo nie stać ich na zakupy.
Dodatkowy pech!
…Wieczorem wracając z kafejki internetowej szedłem jak zwykle przy rowie ulicznym. Nagle jeden gość idący przede mną wpadł do rowu niechcąco. …Bez wahania stanąłem nad rowem i podałem mu rękę. A ten złapał mnie i wciągnął na siebie. Potłukłem się o krawędzie wpadając do rowu. Ludzie widzący to zjawisko pobiegli i pomogli mi się wydostać i gościowi. Okazało się, że facet był pijany, nic mu się nie stało. Ja natomiast z ręką zakrwawioną w okolicy łokcia, nogą skręconą w kolanie ledwo dowlokłem się do domu.
Noc przespałem w bólu. Noga spuchnięta, wskazywała na złamanie. W poniedziałek zamiast wracać do Cotonou pojechałem do szpitala by sprawdzić uraz. Okazało się, że mam skręconą łękotkę. Dodatkowy wydatek. Nic za darmo. Proszki, maść i masaże, leżenie w łóżku potrzebne było na polepszenie się stanu poupadkowego. Po paru dniach wkurzony z proszkami od bólu wróciłem do Cotonou.
…Doczłapałem jakoś do pokoju.
Czekał na mnie Nigeryjczyk Mathius, który nabierał praktyki w podróżowaniu.
…Święto muzułmańskie, następny tydzień zleciał bezproduktywnie. W między czasie załatwiłem kameruńską wizę. Tak, że miałem wszystkie wizy aż do Południowej Afryki włącznie. …Brakowało mi tylko wizy do Nigerii.
Co wymyśli jeszcze konsul nigeryjski?, dowiem się w krótce. Do rozwiązania sprawy już niedaleko.
Pozdrawiam jeszcze z Cotonou. – Jędrek