Nr 016, Styczeń 2004r.
Co słychać w naszej “Przystani”?
* * * Wieczór pod zaglami
Spotkanie, jak zwykle, cieszylo sie duza frekwencja jak i sama tematyka byla interesujaca. W tym wieczorze przenieslismy sie myslami na otwarte wody swiata. W czesci merytorycznej Czeslaw Falkowski zapoznal przybylych gosci z podstawami zeglowania. Druga czesc wieczoru wypelnil opowiadaniem, nasz wagabunda Jedrek, przeplatajac pokazem slajdów z podrózy dookola swiata jachtem.
W naszym podrózniczym “Centrum Wagabundy” goscili miedzy innymi przyjezdni: -“Dziki” Mietek z Williams, przedstawiciele T.V. – Slawek i Adrian z Wroclawia, goscie z Chicago i Kanady, profesor muzyki – Jerzy, który akompaniowal na pianinie, zeglarze � sternik i zalogantka, najmlodsza polonijna tancerka � Ashle, mlodziez oraz sympatycy klubu -Amerykanie. Dla lakomczuchów byla pyszna kiszka ziemniaczana i kielbaska domowym sposobem robiona, serniczki, bigos i inne przysmaki oraz rózne napoje do wyboru.
” Doplywamy do celu …”
Z zeglarskiego worka mieszczuchy zwykle mysla, ze igla magnetyczna kompasu czyli busoli pokazuje geograficzna pólnoc i wystarczy nia kierowac sie aby trafic na wyznaczony punkt na Ziemi. Zeglarze od dawna wiedza, ze to nie takie proste, z kilku powodów. Wez my globus i zaznaczmy na nim najktrótszy luk laczacy, na przyklad Lizbone z Nowym Jorkiem. Bylaby to najkrótsza droga miedzy tymi miastami. Ale zastanówmy sie jaki kurs magnetyczny przyjac aby plynac tym lukiem. W miare plyniecia po tym idealnym luku, co rusz, busola pokazywalaby inny kurs. W praktyce taki idealny luk usilujemy zastapic duza iloscia prostych odcinków odkladanych na mapie. Bieguny magnetyczne nie pokrywaja sie z biegunami geograficznymi. Pólnocny biegun magnetyczny aktualnie znajduje sie w pólnocnej Kanadzie i powoli sie przesuwa. Na dodatek, poklady ferrytycznych rud w ziemi zaklócaja lokalnie pola magnetyczne czyli wskazania busoli. Oba wspólne odchylenia od bieguna geograficznego nazywamy dewiacja magnetycza. Jest ona podawana na mapach nawigacyjnych i jest wazna na kilka lat tylko. Zaglówki maja takze metal na pokladzie. To równiez wplywa na wskazania busoli a odchylka zalezy od kursu jachtu. W portach jest ustawiony pal z podanym znanym kierunkiem magnetycznym na odlegla wieze lub cos podobnego. Zeglarze oplywaja taki pal i tworza tabele odchylek magnetycznych wlasnych jachtu. Kazdy kierowca zetknal sie z silnym wiatrem spychajacym samochód na bok podczas jazdy. Plynacy jacht podobnie, nie tylko porusza sie do przodu, ale takze dryfuje troszke bokiem, zazwyczaj okolo 1-5 stopni w stosunku kierunku plyniecia. Woda w morzach i oceanach jest w ciaglym ruchu dzieki pradom i niejako unosi ze soba jacht. Sila przyciagania slonca i ksiezyca powoduje podnoszenie sie i opadania poziomu wody w oceanach. Dla przykladu, poziom wody w kanale La Manche zmienia sie czasami okolo osiem metrów, powodujac silne lokalne prady. Jest to przewidywane zgodnie z danymi astronomicznymi. Dobry zeglarz wszystko to sumuje, wybiera odpowiedni kurs magnetyczny i znajac predkosc jachtu, odklada kurs rzeczywisty na mapie, chociaz moze nie widziec slonca lub gwiazd tygodniami.
Oczywiscie zeglowano dawniej i to bezpiecznie takze bez busoli. Przykladem moga byc niepismienni nawigatorzy Polinezji. Nie znali igly magnetycznej a odbywali podróze tysiacami mil po oceanie docierajac do celu oraz powracajac do domu. Nie znali sekstansu ale kierowali sie pozycja slonca, gwiazd i kierunkiem fal zalezacych od stalych wiatrów. Uczyli sie na pamiec piesni opisujacych przyjmowanie kolejnych kursów w rozpoczetej podrózy. Byli to wyjatkowi nawigatorzy. Pewna dziennikarka zapytala jednego z nich, czym sie kieruja wyznaczajac kurs i czemu nie ma wsród nich kobiet-nawigatorów. Stary, pomarszczony nawigator odparl, ze kurs wyznacza wedlug bujania sie wlasnych meskich czesci ciala w trakcie kolysania lodzi przez fale a tego trudno byloby nauczyc kobiete. W dzisiejszych czasach to nie jest warunek konieczny do zeglowania po falach, wiec mamy w Polsce jak i na swiecie wiele zapalonych wspanialych zeglarek. I to robi doskonale morskim opowiesciom …
– z zeglarskim pozdrowieniem, Czesaw Falkowski
* * * Nowy motockl w Polsce
” W.F.M. – legenda z dawnych lat.”
Moje kolejne odwiedziny kraju, lipiec 2003.
Lotnisko Okecie � tlumy ludzi, Warszawa jak zawsze wita mnie goscinnie, bez przerwy sie zmienia, wiecej nowych budynków, wiecej koloru i szkla, znika powoli szarosc dawnych czasów. Ulice pelne ludzi i pojazdów próbujacych sie przebic przez totalne korki. Moja wizyta jest krótka a lista spraw bardzo obfita. Jedna z wazniejszych, to odnalezienie sladów odradzajacego sie po okolo 30 latach polskiego motocykla – popularnej “W.F.M”.-ki. Inicjatorem tego zadania jest powszechnie znany polski podróznik � Andrzej Sochacki, zeglarz i motocyklista, mieszkajacy w Phoenix w Arizonie � fundator przyjaznego dla nas wszystkich – “Centrum Wagabundy”. Wywiazujac sie z nalozonego zadania przez Andrzeja chcialbym przypomniec starszej generacji, która z pewnoscia pamieta symbol motocykla “WFM” (Warszawska Fabryka Motocykli) a mlodszemu pokoleniu podac do wiadomosci zarys historii tego najpopularniejszego motocykla produkowanego w Polsce po wojnie.
Wedlug róznych zródel poczatek polskich motocykli to lata trzydzieste ubieglego wieku. W okresie 1929-1939 w Warszawie produkowano motocykl “Sokól” (1000 i 600RT). Po zakonczeniu dzialan wojennych w 1948 roku wznowiono produkcje motocykla “Sokól-125”, która zakonczono liczba 2000 sztuk w 1950 r. Popyt na motocykle dynamicznie ciagle wzrastal. W Warszawie produkowano “WFM”-ki i skutery “OSA”, w Kielcach “SHL”-ki, w Swidniku “WSK” a w Szczecinie motocykl “Junak”.
Narodziny “WFM”-ki nastapily w sierpniu 1951 roku. Do konca tego roku wykonano pierwsza serie 100 motocykli “WFM-MO4”. Byl to model przejety od Kieleckich Zakladów Wyrobów Metalowych, którego produkcja seryjna ruszyla w 1952 roku a kolejny zmodernizowany model “WFM-MO5” ukazal sie w 1954 r. Nastepnie hale produkcyjna opuscil juz nowoczesniejszy model “WFM-MO6” oznaczony firmowym logo na zbiorniku � “WFM”. Model ten byl oczekiwanym motocyklem przez spoleczenstwo a w szczególnosci przez mlodziez. Byl koloru zielonego, sprawny, prosty w budowie i obsludze z przystepna cena, co sprawilo, ze stal sie najpopularniejszym motocyklem w Polsce. Od 1957 roku z tasmy schodzily “WFM”-ki tylko w kolorze wisniowym. Dzienna produkcja motocykla wynosila 200 sztuk. W roku 1965 z inicjatywy wladz partyjnych fabryke polaczono z Polskimi Zaladami Optycznymi. Od tej chwili baza technologiczno-produkcyjna WFM byla wykorzystywana do celów wojskowych. Ostatni model zjechal z tasmy produkcyjnej w marcu 1966 roku z laczna iloscia wyprodukowanych motocykli � pól miliona sztuk. W ten sposób decyzje polityczne zniweczyly dorobek polskich konstruktorów i wysilek zalogi jak i nadzieje oczekujacych. Jednak motocykl sam w sobie nie zaginal, byl eksploatowany przez wielu fanów i wiernych uzytkowników, a mysl o wznowieniu jego produkcji przetrwala do dzis.
Pomysl wznowienia produkcji nowej �WFM�-ki powstal na skutek inicjatywy pana Wlodzimierza Gasiorka � bylego pracownika Dzialu Glównego Konstruktora fabryki “WFM”, zawodnika i wieloletniego trenera kadry narodowej, dziennikarza, wspóltwórcy motocykli sportowych “SKM” i “Maraton FSO”. Obecnie pan Gasiorek jest prezesem Sekcji Motorowej AZS i SKM w Warszawie i prezesem “Motor-Klubu Wawer”. Do pionierskiej grupy weszli: Andrzej Uszynski � inz. mechanik, Wojciech Zmuda � inz. mechanik, byly pracownik FSO.
Odrodzenie sie “WFM”-ki nastapilo w Wawrze pod Warszawa, na terenie prywatnej posesji Wlodzimierza Gasiorka, który opracowal i wykonal prototyp z Bogdanem Kanty � bylym zawodnikiem i trenerem sportów motorowych i Juliuszem Siudzinskim � specjalista d/s rekonstrukcji pojazdów zabytkowych w Europie. Do pomyslu pana Gasiorka przylaczyla sie Minska Fabryka Motocykli � “Motovelo” z Bialorusi, która dostarczyla silnik dwusuwowy o mocy 10-14 KM � “Minsk-125”. Jest to zmodernizowana wersja niezawodnego niemieckiego silnika “DKW”-RT125. Konstrukcja motocykla jest prosta co zwiekasza jego niezawodnosc i opracowana jest w dwóch wersjach: szosowej i szosowo-krosowej. Mysla przewodnia twórców nowej “WFM”-ki jest niska cena i niezawodnosc funkcjonowania by mogla konkurowac z innymi w swojej klasie. Trudno dzis znalezc tani, trwaly motocykl o wszechstronnym zastosowaniu i dostepny dla mlodych milosników sportu dwukolowego. Cena nie powinna przekroczyc 4 tys zl. Aktualnie wykonano 12 motocykli, które sa obecnie testowane i serwisowane przez mlodych czlonków klubu pod czujnym okiem pana Wlodzimierza zaangazowanego calym sercem w pomoc mlodziezy w dostepie sportu motocyklowego. Ta forma dzialania klubu otwiera mozliwosci nauki i jednoczesnie sprawdzenia walorów nowej “WFM”-ki. Obecnie prowadzona jest akcja informacyjno-reklamowa na skale krajowa przy wspólpracy wielu ekspertów i dziennikarzy w massmediach (TV-“kawa czy herbata”, tygodnik-“W swiecie motoryzacji”, “Gazeta Sportowa”).
-czlonek klubu, Leszek Zgodowski
* * * * Kacik Wydarzen:
Warszawa, Krystyna Kulej
Uroczystosc w nowej szkole
7 pazdziernika 2003 roku odbyla sie na Bielanach w Warszawie niezwykle mila uroczystosc. Nowo wyremontowana szkola nr 247 przy ul. Wrzeciono 9 otrzymala imie Kazimierza Lisieckiego “Dziadka”. Na te inauguracyjna uroczystosc zaproszony zostal honorowo ze Stanów Zjednoczonych � Andrzej Sochacki, który nie mógl przylecic w wyznaczonym terminie i mi polecil jego reprezentowanie.
Uroczystosc poprzedzila Msza Sw. w polskim kosciele, która odprawil ks bp Tadeusz Pikus. Uczestniczyla w niej mlodziez szkolna oraz dawni wychowankowie ognisk � “Dziadka” Lisieckiego � dzis juz ludzie dojrzali, do których nalezy równiez Andrzej. Podczas homilii ks bp Pikus zwracal uwage na potrzebe dalszego niesienia pomocy �dzieciom ulicy�. Pogratulowal wladzom oswiatowym Bielan, ze ten wielki opiekun dzieci bedzie patronowal szkole przy ul. Wrzeciono.
Po poswieceniu nowego sztandaru uroczystosc przeniosla sie do Sali gimnastycznej, gdzie mlodziez szkoly zaprezentowala specjalny program. Szczególnie serdecznie powitano dawnych wychowanków “Dziadka” Lisieckiego. W imieniu nieobecnego Andrzeja Sochackiego ofiarowalam dyrekcji szkoly ksiazke “Szesc podrózy dookola swiata” ze specjalna dedykacja autora. Dyrektorka szkoly przyjela te niespodzianke z wielkim wzruszeniem. Kazala mi przekazac na rece Andrzeja zaproszenie w odwiedziny podczas nastepnej wizyty w Polsce.
– Krystyna Kulej
korespondentka “Centrum Wagabundy”
* * * * Kacik Humoru:
– O trzeciej w nocy maz budzi zone, podaje jej szklanke wody i dwie aspiryny.
Zona: Zwariowales ??? Po co mnie budzisz?
Maz: Masz kochanie tabletki na ból glowy.
Zona : Przeciez nic mnie nie boli idioto!
Maz: MAM CIE !!!
* * *
Przychodzi kobieta do apteki i mówi:
– poprosze arszennik.
– Arszennik? Nie moge pani tego sprzedac. A wogóle to po co pani arszennik? � pyta zdumiony aptekarz.
– Dla meza � mówi kobieta.
– Stanowczo odmawiam!
Kobieta wyjmuje z torebki zdjecie nagiego meza z zona aptekarza, na co aptekarz odpowiada:
– coz, nie wiedzialem, ze ma pani recepte.
* * *
Blondynka z czerwonymi uszami byla u doktora, doktor zapytal ja: co sie stalo z jej uszami.
– odpowiedziala: kiedy prasowalam zadzwonil telefon, zamiast podniesc sluchawke, niefortunie podnioslam zelazko do mojego ucha.
– och, moja droga!, ale co sie stalo z drugim uchem ?
– On… zadzwonil jeszcze raz. -Andrzej Wieczorek
* * * GRATULACJE jeszcze raz! – dla naszego prezesa Centrum Wagabundy, mgr inz. Andrzeja Sochackiego za otrzymanie dnia 10 pazdziernika br. wyróznienia “Miedzynarodowego Naukowca 2003 Roku” – nadanego przez International Biographical Centre Cambridge w Anglii. Andrzej sam byl tym mile zaskoczony, my nie.
* * * * Kacik Wydawcy:
Zapraszam wszystkich do udzialu w pisaniu swoich ciekawych spostrzezen z otaczajacego zycia lub podzielenia sie przygodami ze spedzonego urlopu. Mysle, ze dla kazdego “cos” znajdzie sie do zapamietania. Nasza okolicznosciowa gazetka jest spoleczna publikacja dla nas samych. Mile widziana jest mlodziez próbujaca wyzbycia sie tremy w pisaniu kompozycji w swoim ojczystym jezyku. Pamietajmy!!! � naszym jezykiem jest jezyk polski gdziebysmy sie nie znajdowali a kazdy inny potrzebny jest tylko do egzystencji. Kazdy z nas mial swoje poczatki i wybaczy za niedociagniecia literackie innym. Bawmy sie razem! � to nasza mysl przewodnia.
– Andrzej Sochacki
* * * * Kacik “mini farmy”
Ofiarowany dla klubu piesek od przyjaciól z Meksyku � “Puerto” zaprzyjaznil sie juz z pozostalymi zwierzatkami. Gania ich i bawi sie razem z nimi. – Asia i Cezarek, opiekunowie zwierzat
* * * * KALENDARZYK PRZYSTANI : (co? gdzie? kiedy?)
* * Dnia 14 lutego 04 – spotykamy sie w Centrum Wagabundy, glównym punktem programu bedzie stworzenie sekcji zeglarskiej w klubie. Przyjedzie z opowiadaniami morskimi k.z.w. � Andrzej Piotrowski z “Centrum Zeglarskiego” z Chicago. Beda spiewane szanty.
* * Dnia 11 marca – jedziemy do Baja California, nad zatoke po stronie Pacyfiku, ogladac wieloryby z bliska przybyle z pólnocnej czesci oceanu w celu wydania potomstwa. Bedzie okazja plywania lódka pomiedzy najwiekszymi ssakami swiata, robienia zdjec i glaskania je osobiscie. Chetni niespotykanej przygody jada z nami. Wiecej informacji w przystani.
* * Dnia 15 maja – spotkanie w Centrum Wagabundy z przyjezdnym z Polski – Boguslawem Chomickim, prezesem stowarzyszenia “Dziadka K. Lisieckiego” � “Przywrócic Dziecinstwo”.