Prawie 20 lat temu przycumowaliśmy się w Darwin podczas rejsu dookoła świata s/y „Biały Orzeł” pod banderą kanadyjską sterowanym przez skipera śp.Teda Jakubowskiego. Ówczas od strony portu misteczko Darwin wyglądało na osadę niskich domów z nielicznymi piętrowymi hotelami. Niezapomniany był wieczór w kasynie „Sky”, kiedy grałem w „Black Jacka” usłyszałem polski język. To Janusz Szczygłowski z Wiesią wybrali się z domu na wieczorną rozrywkę. Zaskoczenie było po obu stronach. Pierwsze pytania: Co wy tu robicie, skąd jesteście? Kiedyś do Darwin Polak trafiał przez przypadek bardzo rzadko jak my.
Nie obeszło się bez kilkudniowego ugoszczenia nas. Na przyjęciach poznaliśmy jeszcze kilka dusz polskich. …Tak się zaczęła przyjaźń z rodakami na ziemi aburgeńskiej. …Ciekawy byłem obecnych zmian.
Dziś Darwin jest najbardziej nowoczesną stolicą Północnego Terytorium Australii. Jest miastem ponad 50 kulturowym żyjąc w harmonii z atrakcyjnymi miejscami dla turystów. Wielka metropolia z wysokimi budynkami nowoczesnej konstrukcji widoczna z daleka zaciekawiła mnie. Dzięki pozdrowieniom wiozącym z Perth dla Steni Fikus mieszkającej od dawna w Darwin odnalazłem dawne znajomości. Trafiłem w ten sposób do Wiesi Szczygłowskiej (obecnie Finch) i zatrzymałem się jak u strszej siostry.
Kiedyś, jeszcze za życia jej męża Janusza oficera wojennego II Wojny Światowej walczącego o niepodległość Polski, duszy polskiej na emigracji, dom ich był mini polską placówką w Darwin. Teraz dom Wiesi był moją bazą przez kilka dni w którym wieczorami po kolacji gadaliśmy sobie i wspominaliśmy odległe czasy.
Spotkałem się z prezeską Stowarzyszenia Polonii Darwińskiej – Małgosią Bowen, Stefanem Parkerem, synem Ildefonsa Gałczyńskiego, Stefanią Fikus z mężem Jankiem, Danusią Karp, Markiem Będkowskim, Marianem Szczygłowskim, nauczycielką Grażyną i innymi. Cieszy mnie podtrzymywanie polskości, celebrowanie świąt narodowych jak i religijnych z dala od polskich placówek konsularnych. Polacy mieszkający w Darwin latają często po Australii do odległych miast odwiedzając swoje rodziny i przyjaciół. To zmniejsza diasporę emigracyjną naszego narodu w dalekiej Australii.
Steve Parker gdy dowiedział o mojej wizycie przyjechał zaraz by zabrać mnie do swojej rezydencji i nad wodę. Ulewny deszczyk i fala nie pozwoliły łódką dopłynięcia do motorowego jachtu na sportowe połowy Marlina Błekitnego, pozostał widok jachtu z lądu. Na drugi dzień wycieczka udała się. Popłyneliśmy na otwarte wody.
Wracając z krótkiego rejsu odwiedziliśmy biuro adwokackie Małgosi Bowen. A, że była pora obiadowa spędziliśmy razem czas w pobliskiej restauracji dzieląc się przygodami morskimi. Małgosia tak jak i Stefan są członkami Yacht Clubu Darwińskiego od kilkudziesięciu lat i mają w kościach niejednen daleki rejs.
Miło wspominam kolację u Steni i Jausza Fikus z Markiem Będkowskim – pracownikiem areny cyrku australijskiego. W pięknej rezydencji nad wodą zauważyłem przycumowany do pomostu z tyłu domu biały kilkunasto metrowy jachcik oceaniczny, którym Janek kiedyś planował odbyć światowy rejs spod drzwi swojego domu i pod nie wrócić. Coś się pokrzyżowało i marzenia nie zostały spełnione, często do nich wracając przy każdej okazji poruszanego tematu..
Te kilka dni zleciały mi niespodziewanie szybko zostawiając w pamięci spędzony miło czas z nadzieją powrotu w przyszłości i dłuższego zamieszkania. – Jędrek